W szkole o Konstytucji [FELIETON]
Minęła kolejna rocznica Konstytucji 3 maja. Szkoły są ciągle zamknięte, więc obyło się bez nudnych akademii ku czci. Nie tylko to ucieszyło szanowną Konstytucję. Jak każdy hołubiony przez Polaków bohater, od samego początku była martwa, nie udało jej się nigdy wejść w życie. Gdyby było inaczej, nie byłaby zapewne powodem do narodowego święta, lecz przyczyną podziałów, jeżeli nie wojny domowej.
Wróćmy do szkoły. Oświata i dostęp do lekarza to nie są rzeczy, którymi chwalą się rządzący, z tych czy poprzednich rządów. Zanosi się jednak na gruntowną zmianę w oświacie. Minister Czarnek zapowiedział rozpoczęcie rozmów o powiązaniu wynagrodzenia nauczycieli z minimalną pensją. Związkowcy cicho zaprotestowali, bo miało być o powiązaniu ze średnią krajową, ale jak na razie rząd do tych protestów się nie odniósł.
Mam propozycję, która powinna być salomonowym wyjściem dla obu stron. Stabilne i co roku waloryzowane wynagrodzenia w oświacie zachęcą zdolnych młodych ludzi do wyboru tego zawodu. Będziemy mieli lepszych nauczycieli, a tym samym lepszą edukację, bo kluczowym elementem dobrego nauczania jest dobry nauczyciel. Wie to każdy, kto kiedykolwiek próbował się czegokolwiek nauczyć. Propozycja jest prosta: powiązać podstawę wynagrodzenia nauczyciela z wysokością diety poselskiej. Dzięki temu posłowie unikną żenującej dyskusji o swoich dochodach, a z radością będą się pochylali nad uposażeniem nauczycieli. Nie trzeba wielkich zmian. Niech wynagrodzenie nauczyciela wynosi tak jak dotychczas 0,25 poselskich dochodów. Będzie to prawdziwa Konstytucja dla Oświaty.
A tak na poważnie, jeżeli nie zakotwiczymy w końcu nauczycielskich zarobków w pewny i solidny sposób na przyzwoitym poziomie, to darujmy sobie wszelkie gadanie o patriotyzmie i obchody ku czci.