Zestaw małego drukarza [FELIETON]
Chaos decyzji pandemicznych rządu zaczyna rodzić owoce. Od irracjonalnych decyzji i zakazów wydawanych z naruszeniem prawa i konstytucji, poprzez widowiskowe akcje propagandowe, skończywszy na drobnych machlojkach przy zakupach i olbrzymich przekrętach przy „ratowaniu potencjalnie zakażonych”. O 70 mln zł ministra Sasina nie wspominając.
Dziś, mimo starań większości sejmowej, widać mizerię naszej władzy. Postępowanie z naruszeniem przepisów i brak stanu nadzwyczajnego prowadzą do ratowania swoich decyzji w sposób niespotkany. Ot, post factum „klepniemy” ustawę, która zalegalizuje każde szubrawstwo, pod warunkiem, że miało na celu walkę z COVID-em. Szemrane zakupy u znajomych, cyk ustawa i już jest lege artis. Taki mamy klimat. I o ile szary obywatel może myśleć, że szkoda tego publicznego grosza, ale to taka zabawa w piaskownicy polityków bez większej szkody dla nas, to i nad nami zbierają się ciemne chmury.
Chaotyczne decyzje zamykające lasy i skwery, ale też knajpy i firmy kosztowały krocie. I ktoś będzie za to musiał zapłacić. Kto? Ja będę musiał. I Pani. I Pan. My wszyscy. Polacy.
W tym tygodniu ruszyła wielka akcja drukarska NBP. W uzgodnieniu z rządem NBP drukuje kolejne pachnące świeżą farbą drukarską miliony złotych w dużych nominałach. Niektórzy myślą, że tak to już jest, że rząd może drukować sobie pieniądz. Tylko że od czasu Kopernika wiadomo, że zły pieniądz psuje państwo i prowadzi do upadku. Zły, czyli bez mocnych podstaw, bez mocnych rezerw i zabezpieczeń. I to ten zły pieniądz generuje inflację. A jej wpływ na życie zna każdy starszy obywatel tego kraju, a młodszy wkrótce pozna. Bo za chwilę maszynka drukarza z NBP spowoduje, że masło będzie po 10 zł, czekolada po 15 zł, a cienkusz w lokalnym pubie po 25.