Peru warto zobaczyć choć raz [WYWIAD]
O pracy konsulatu, współpracy polsko-peruwiańskiej i różnicach między polityką a dyplomacją rozmawiamy z Maciejem Wydrzyńskim, nowym Honorowym Konsulem Peru w Toruniu
Jaką drogę trzeba przebyć, by zostać konsulem?
W moim przypadku sprawa była nieco uproszczona. Miałem za sobą przygodę w parlamencie, byłem też po namowie konsula Stanisława Rakowicza, który pozostaje dla mnie mentorem. To on przekonał mnie, by założyć parlamentarną grupę bilateralną polsko-peruwiańską. Zostałem jej przewodniczącym. Szybko stała się jedną z większych grup polskiego parlamentu, a na pewno największą spośród krajów Ameryki Łacińskiej. Za tym poszły wszystkie dalsze propozycje. Ambasadorem wtedy była JE Martha Chavarri-Dupuy, z którą miałem świetne relacje jako przewodniczący tej grupy. Często się wtedy spotykaliśmy w ambasadzie. Zapraszałem też panią ambasador do sejmu, by rozmawiać o możliwościach współpracy i wymieniać poglądy z grupą. To już wtedy pojawiła się pierwsza propozycja. Między wierszami gdzieś padło, że z moim doświadczeniem biznesowym, wyczuciem politycznym, otwartością i znajomością języków powinienem być konsulem. Potraktowałem to z przymrużeniem oka. Zgodnie z zasadami kadencji pojawił się nowy ambasador, JE Alberto Salas-Barahona, a ja byłem już posłem do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w Strasburgu. On również przy okazji naszych spotkań namawiał mnie, bym po zakończeniu przygody z polityką został dyplomatą. Bardzo zaangażował się w moją nominację. Nie zostałem posłem na kolejną kadencję i wróciłem do biznesu. To okazało się dla mnie dobrym rozwiązaniem, bo dawało mi pewnego rodzaju swobodę i możliwość zarządzania swoim czasem, aby kontynuować znajomość z ambasadorem i uczestniczyć w różnego rodzaju spotkaniach dyplomatycznych. Zostałem konsulem w młodym wieku. Jest to trochę zaskoczeniem, bo zawsze wydawało mi się, że konsulem zostaje ktoś, kto jest już osobą spełnioną życiowo i zawodowo, a ta honorowa funkcja jest jakby wisienką na torcie. Funkcja konsula honorowego nie wiąże się z żadnym wynagrodzeniem, to konsul musi często finansować różne przedsięwzięcia promocyjne z własnej kieszeni. Do polityki już raczej nie wrócę.
Nie jest pan jednak jedynym konsulem Peru.
W tej chwili w Toruniu jest nas dwóch konsulów Republiki Peru. Dr Stanisław Rakowicz i ja. Konsul Rakowicz mimo 86 lat jest w doskonałej formie, ale kiedyś przychodzi taki czas w życiu każdego z nas, że ma się już trochę mniej siły i dobrze mieć kogoś zaufanego obok. Umówiliśmy się, że będę funkcjonował jako wicekonsul, ucząc się jednocześnie „dyplomatycznego rzemiosła”. Konsul Rakowicz posiada ogromną wiedzę i doświadczenie nie tylko dyplomatyczne. Jest dla mnie mentorem, wciąż bardzo dużo się od niego uczę. Mam możliwości jakich nie mieli inni konsulowie. Funkcjonujemy we dwójkę, jednocześnie wdrażając się w konsularne meandry i zadania. Chciałbym aby tak było jak najdłużej.
Proces od nominacji do otrzymaniu listów uwierzytelniających tzw. „exequatur” potrafi trwać nawet dwa lata, a znam przypadki kiedy trwało to dłużej. Oba kraje muszą zweryfikować kandydata. Nierzadko pojawiają się podejrzenia o szpiegostwo, więc sprawdzenie danej osoby może trochę potrwać. W moim przypadku strona polska miała trochę ułatwione zadanie, ponieważ jako poseł zasiadający w komisji ds służb specjalnych byłem kontrolowany przez CBA i weryfikowany przez ABW w celu uzyskania poświadczeń bezpieczeństwa uzyskania dostępu do informacji niejawnych, tajnych i ściśle tajnych.
Bardzo się cieszę, że udało mi się zostać konsulem już teraz. Dzięki temu zachowamy ciągłość na stanowisku.
Nie kryje pan, że konsul Rakowicz jest dla pana mentorem.
Poznaliśmy się, kiedy zostałem posłem, ale Stanisław często wspomina, że obserwował mnie już wcześniej, choćby w czasie kampanii wyborczej w 2010r.
Osoba z takim doświadczeniem i takimi osiągnięciami musi imponować. Przypomnę tylko, że jest doktorem nauk ekonomicznych, swego czasu był wojewodą toruńskim, przedsiębiorcą, dyrektorem m.in Elany, Fabryki Łożysk Tocznych czy Bydgoskiej Fabryki Kabli, szefem w bydgoskim STOMIL-u i ZACHEM-ie, pierwszym w województwie dealerem samochodów zachodnich (VW i Audi) i pierwszym konsulem honorowym w regionie więc osiągnął w życiu bardzo wiele. Spotkaliśmy się kilka razy aby porozmawiać o życiu, polityce i Peru. Zaiskrzyło. Potem padła propozycja założenia polsko-peruwiańskiej grupy bilateralnej w sejmie. Kilkukrotnie przyjeżdżał do sejmu, nasza znajomość się zacieśniała. Dzieli nas wiele lat, ale nadajemy na tych samych falach. Miałem szczęście do kilku takich ludzi, którzy byli dla mnie mentorami i mieli wpływ na moje życie. Stanisław Rakowicz jest jednym z nich, dużo nauczył mnie o polityce, jednak od początku namawiał do dyplomacji. Twierdzi, że jestem już możliwie najlepiej przygotowany do funkcji konsula. Mam doświadczenie w parlamencie, w Radzie Europy, skończyłem Europejską Akademię Dyplomacji, znam niemiecki, angielski i rosyjski. Przede mną kolejne wyzwanie, chciałbym jeszcze nauczyć się hiszpańskiego, bo to język urzędowy w Peru. Co dziwne, a dla mnie oczywiście niesamowicie wygodne, peruwiańscy ambasadorzy mówią po niemiecku. Obecny ambasador Republiki Peru JE Alberto Salas Barahona, wiele lat przebywał na placówce dyplomatycznej w Wiedniu w Austrii. Stąd też łatwość komunikacji.
Czym zajmuje się konsul?
Konsul honorowy zajmuje się głównie pomocą obywatelom kraju, którego jest przedstawicielem, jeśli takowej potrzebują. Oczywiście też promocją kraju, którego jest konsulem. Kolejna sprawa to wizy. Bardzo ważną funkcją jest też kojarzenie biznesowe podmiotów (w moim przypadku Peru i Polski) chętnych współpracować ze sobą. Świetnym przykładem współpracy polsko-peruwiańskiej może być eksport wysokonapięciowych kabli z bydgoskiej fabryki kabli, gdzie kontrakty każdego roku opiewają na miliony dolarów. Kable z Bydgoszczy użyte zostały m.in do okablowania metra w Limie. Konsul może pomagać w takich właśnie kontaktach, pomagać kojarzyć firmy i osoby, które mogłyby być pomocne jakiemuś biznesowi, zwłaszcza z sektora małych i średnich przedsiębiorstw. Oczywiście jesteśmy również wszyscy zainteresowani wymianą studentów wyższych uczelni technicznych z regionu ze studentami z Peru. Dodam też, że ukazał się już dwukrotnie album o Peru autorstwa toruńskiego podróżnika Zdzisława Preisnera, sfinansowany przez toruński konsulat.
W jaki sposób promuje się obcy kraj z siedziby konsula?
Wielu osobom funkcja konsula kojarzy się z czasem spędzanym na przyjemnościach. Tak różowo niestety nie jest. Czasem konieczna jest interwencja, gdy np. dochodzi do konfliktów z prawem. Jesteśmy też po to, aby pomóc rozwiązać wszelkiego rodzaju problemy natury życiowej, gdy takowe pojawiają się np. w mieszanych małżeństwach w podległym okręgu konsularnym. Praca konsula polega na pomocy obywatelom kraju, w dowolnych sprawach, nawet tak przyziemnych, jak znalezienie pracy czy mieszkania. Takich przypadków jest niewiele, więc skupiamy się raczej na promocji kraju.
Ludzie, którzy wybierają się do Peru lub fascynują jego historią, mogą przyjść do konsulatu i porozmawiać z nami. Służymy informacjami, na co należy zwracać uwagę, czy należy się czegoś obawiać, czy czekają nas na miejscu jakieś niebezpieczeństwa – takie informacje mamy dzięki współpracy z MSZ. Mamy też materiały promocyjne, które otrzymujemy z ambasady lub sami finansujemy, podpowiadamy, gdzie pojechać, co zobaczyć, co zjeść. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Peru wybierane jest bardzo często ze względów kulinarnych. Różnorodność kuchni, owoców i warzyw wręcz poraża, w dobrym znaczeniu tego słowa. W dużej mierze na tym to polega. Ważny jest też aspekt biznesowy. Kojarzymy Polaków z Peruwiańczykami. Mam pomysł, żeby we współpracy z ambasadą i kolegami konsulami z innych okręgów wprowadzić flagowy produkt alkoholowy Peru – pisco na nasz rynek. To produkt trochę w stylu włoskiej grappy, destylat z winogron, jednak bardziej szlachetny i delikatny. Serwuje się go dziś tylko w lepszych hotelach. Nie jest to bardzo drogi czy niedostępny alkohol, ale mimo że jest wyjątkowo smaczny, zarówno jako pisco puro czy w drinku jako pisco sour, to brak mu odpowiedniej promocji i mało kto go zna. Nie ma chętnych, by go importować, ludzie boją się takiego ryzyka. Tu jest rola konsula, by im to przybliżyć. Poza tym, jak wiemy, Chile zdominowało rynek win z tamtej części świata, ale peruwiańskie wcale nie są gorsze, a nawet, powiedziałbym, ciekawsze w smaku.
Ktoś przychodzi do konsulatu i mówi, że chce zrobić biznes w Peru. Co wtedy robicie?
Oczywiście nie jesteśmy urzędem pracy. Jednak cieszy nas, kiedy przychodzą do nas osoby, które mają już biznes w Polsce, produkują coś, są innowatorami albo chcą coś stworzyć i chciałyby współpracować z Peru, importować czy eksportować. Rolą konsula jest to, żeby znaleźć im partnera, który po stronie peruwiańskiej tym się zajmuje lub chciałby się zajmować. Po naszej stronie leży tzw. kojarzenie biznesu. Nie robimy tego oczywiście zupełnie sami, tylko w porozumieniu z ambasadą. To wiele ułatwia. Tak było chociażby w przypadku wspomnianej bydgoskiej fabryki kabli.
Często się to zdarza?
To niestety rzadkość. Peru jest odległym krajem i ludzie obawiają się ryzyka. Łatwo jest handlować z Niemcami czy Czechami, bo są blisko. Peru jest znacznie dalej, to zupełnie inny świat. Ludzie mają też inną mentalność. Polakowi z Niemcem łatwiej zrobić biznes, czasem nawet mimo problemów językowych. Peru jest bardzo zainteresowane eksportem do Europy, przede wszystkim produktów spożywczych czy owoców morza. Nie każdy jednak chce podejmować takie wyzwania. Osobiście uważam jednak, że ryzyka nie ma. Oszustwa raczej się nie zdarzają, Peruwiańczycy wysoko cenią Polaków. Poza tym historycznie już są zwyczajnie uczciwi i przyjaźnie nastawieni do ludzi.
Warto pojechać do Peru?
Peru jest bardzo ciekawym krajem. Powiedziałbym nawet – wyjątkowym. Trochę egzotycznym w naszym wyobrażeniu. Podróż jest niestety długa, ale warto Peru zobaczyć choć raz. Duży kraj, z długim wybrzeżem, pięknymi zabytkami i bogatą kuchnią. Nie sposób nie wspomnieć o Limie, Cuzco, Trujillo, Arequipie, Machu Picchu, Ollantaytambo, inkaskich salinach Salineras de Maras, kanionie Colca z klasztorem Santa Catalina, płaskowyżu Nazca z tajemniczymi geoglifami, najwyżej położonym na świecie żeglownym jeziorze Titicaca z pływającymi wyspami Uros, Paracas, Islas Ballestas nazywanych peruwiańskimi Galapagos, Sacsayhuaman i oczywiście Amazonią… Oj, rozmarzyłem się. O Peru można rozmawiać bez końca. Jako ciekawostkę dodam, że to właśnie z Peru pochodzą nasze ziemniaki i jest ich tam kilkaset odmian. Stąd wzięło się określenie „perka”, które potem przeszło w „pyrkę”. Co bardzo ważne, to fakt, iż bardzo wielu Polaków odcisnęło swój ślad w historii Peru i jesteśmy jako naród postrzegani tam wyjątkowo pozytywnie. Inżynier Ernest Malinowski wybudował swego czasu w Andach najwyżej położoną kolej na świecie. W tym miejscu polecam nową książkę wydaną z inicjatywy konsula Stanisława Rakowicza „Polacy w dziejach Peru”, która jest zarysem historii od Imperium Inków po czasy współczesnej Republiki Peru.
Na koniec dodam jeszcze, że w Peru funkcjonuje obecnie bardzo duża „polonia”, stowarzyszenie „Dom Polski”, działa kilka firm turystycznych obsługiwanych przez Polaków, a w peruwiańskim parlamencie powołana została bilateralna grupa peruwiańsko-polska.