Po bandzie [FELIETON]
Tak właśnie jedzie przez ostatnie tygodnie partia rządząca, na czele ze swoim prezesem, który na własnej skórze odczuł skutki nagrań tzw. afery taśm Kaczyńskiego.
Wszystko, co dzieje się teraz, jest spowodowane właśnie tym najgłębszym kryzysem, w który popadło PiS, ale także jednoczeniem się opozycji i formowaniem wspólnych list wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Co wymyślili stratedzy Kaczyńskiego?
Po pierwsze, finalizować wszystkie śledztwa toczące się przeciw politykom opozycji i pokazowo aresztować prezesów byłych spółek państwowych, którzy niby mają coś za uszami. Ich winę ostatecznie rozstrzygną sądy. Wtedy zobaczymy, czy zarzuty były drukowane na polityczne zamówienie i potrzebę przykrycia taśm.
Po drugie, w zeszłym tygodniu partia rządząca ujawniła pierwsze i drugie miejsca wyborcze do PE. Chęć wystawienia jak najsilniejszych graczy: obecnych ministrów, byłych premierów i osoby potencjalnie do politycznego, krajowego odstrzału, została przyjęta przez media i opinię publiczną jako jedna wielka ewakuacja przez wyjście bezpieczeństwa zwane Brukselą.
Po trzecie, PiS sięgnął do starej, sprawdzonej strategii łowienia wyborców na socjalny haczyk. W sobotę odpalono na konwencji programowej postulaty 500 zł na pierwsze dziecko i 13. emerytury. W pierwszym odruchu można by stwierdzić, że ten „myk” może się sprawdzić i wyborcy szybko zapomną o taśmach, aferkach i innych wpadkach. Choć już w mediach społecznościowych głośno o tym, że PiS zwinął PO te dwa pomysły społeczne, co więcej, kiedy były one dyskutowane i przyjmowane w Sejmie, politycy partii rządzącej byli im przeciwni.
Ta jazda po bandzie jest podjęciem ostatecznej próby przywrócenia inicjatywy PiS. Nie wiem tylko, czy mocno zużyty silnik motoru, na którym jadą, da im jeszcze odrobinę mocy, by pozwolić wyjść z trudnego wirażu, za którym jest już tylko twarda banda.