A. Myrcha: Jeśli PiS zwycięży po raz kolejny, czeka nas droga donikąd
– Państwo PiS-u to „państwo minimum”, w którym nie odpowiada się na realne potrzeby ludzi. Poza transferami socjalnymi ten rząd ponosi klęski w każdym obszarze działania. Jeśli PiS zwycięży po raz kolejny, czeka nas droga donikąd. My proponujemy państwo ludzi aktywnych, państwo, które zachęca, a nie zniechęca. I do tego właściwie wypełnia zadania aparatu państwowego – odpowiada za edukację, służbę zdrowia, inwestycje infrastrukturalne – mówi poseł Platformy Obywatelskiej Arkadiusz Myrcha
Panie pośle, kończy się pana pierwsza kadencja w Sejmie. Co przez ten czas udało się panu zrobić?
Moja działalność parlamentarna była bardzo intensywna – zasiadałem aż w trzech komisjach sejmowych, prowadziłem w tej kadencji ponad 30 projektów ustaw w imieniu klubu Platformy Obywatelskiej, złożyłem ponad 200 interpelacji, w tym wiele dotyczących również spraw lokalnych. Kawał solidnej parlamentarnej roboty. Poza tym, często niewidoczna, praca w moim okręgu wyborczym: rozwiązywanie problemów mieszkańców, którzy przychodzili do moich biur poselskich w Toruniu i Lipnie, a także intensywna współpraca z samorządowcami i lobbowanie na rzecz naszych interesów na szczeblu centralnym.
Czasem udawało się załatwić sprawy z pozoru drobne, ale dla ludzi stanowiące duże życiowe problemy, choćby w formie porad prawnych. Tego się nie dostrzega, media o tym nie mówią, ale daje to ogromną satysfakcję. Poza tym wspierałem organizacyjnie cenne inicjatywy lokalne, jak mecze czy koncerty charytatywne.
Jakieś przykłady?
Wraz z prezydent Łodzi Hanną Zdanowską i poseł Małgorzatą Niemczyk zaprezentowaliśmy projekt ustawy zaostrzający odpowiedzialność za handel dopalaczami. Niestety projekt nie doczekał pełnej realizacji, bo rządzący nie chcą pracować nad wnioskami opozycji.
Odnośnie zaś lokalnych inicjatyw, to warto wspomnieć o sprawie bez precedensu. W budżecie na 2019 rok zabiegałem o budowę obwodnicy Brześcia Kujawskiego wraz z przebudową drogi krajowej Brześć Kujawski – Włocławek.
Projekt został pozytywnie zaopiniowany przez Komisję Finansów Publicznych i został ujęty – jako jeden z nielicznych projektów złożonych przez posłów opozycji – w projekcie budżetu, mimo negatywnego stanowiska Ministerstwa Finansów. Niestety w toku prac posłowie PiS-u pod naciskiem resortu finansów wykreślili tę inwestycję, która – podkreślam – została już wpisana do projektu budżetu. To miała być inwestycja warta ok. 550 mln zł łącznie. Byłem zaskoczony, że posłowie PiS-u zgłosili poprawkę, żeby wpisaną już inwestycję wykreślić! To zupełnie sprzeczne z praktyką parlamentarną, bo zazwyczaj to, co jest przyjęte po pierwszych czytaniach w komisjach, w projekcie budżetu już zostaje. Nawet najbardziej doświadczeni koledzy parlamentarzyści byli tym totalnie zaskoczeni. Oczywiście wykreślenie tej inwestycji poparli wszyscy posłowie PiS-u z naszego regionu. Jak to o nich świadczy, nie muszę dodawać.
Tu rodzi się pytanie, czy parlamentarzysta jest bardziej reprezentantem swojego regionu, czy powinien działać raczej na szczeblu centralnym.
Obydwie kwestie się kompletnie nie wykluczają. Jako parlamentarzysta mam dbać o dobre przepisy w tych branżach, na których się znam. W moim przypadku jest to głównie wymiar sprawiedliwości. Powinienem maksimum czasu poświęcić na konsultacje z odbiorcami projektowanych przepisów. Odpowiadam za to, żeby przyszłe prawo było dobrej jakości, rozwiązywało realne problemy, a nie tworzyło kolejne.
Z drugiej strony jako parlamentarzyści jesteśmy też rzecznikami swojego regionu i lobbystami na rzecz jego interesów. Podam przykład – załóżmy, że w budżecie państwa jest pewna ograniczona pula pieniędzy na inwestycje drogowe. W naszym interesie jest, żebyśmy w odpowiednim resorcie naciskali, żeby dana inwestycja została zrealizowana w naszym okręgu, a nie w innym. To kwestia przekonywania, która inwestycja jest bardziej potrzebna, pilna. Każdy parlamentarzysta stara się jak najwięcej inwestycji ze swojego okręgu wprowadzić do budżetu.
Wybory parlamentarne już w tę niedzielę, 13 października. Wszystkie partie próbują mobilizować swoich wyborców, powtarzając, że to najważniejsze wybory od 1989 r., że zdecydujemy w nich, w jakim kierunku będzie podążać Polska.
To będzie wybór między dwiema różnymi wizjami Polski. Z jednej strony mamy państwo PiS-u – „państwo minimum”, w którym nie odpowiada się na realne potrzeby ludzi. Proszę zwrócić uwagę, że poza transferami socjalnymi ten rząd ponosi klęski w każdym obszarze działania. Ochrona zdrowia? Codziennie słyszymy o zamykanych oddziałach szpitalnych i o tysiącach brakujących lekarzy. Ochrona środowiska? Przecież zrobiono z Polski „śmietnik Europy”, a śmieci zwożone są nawet z innych kontynentów. Polityka zagraniczna? Pasmo porażek i fatalny wizerunek Polski. Edukacja? Fatalna „deforma” i chaos w szkołach. Wymiar sprawiedliwości? Jeszcze żaden minister nie zrobił tyle złego, co Zbigniew Ziobro. Możemy tak wyliczać dalej. Ten rząd wychodzi z założenia, że jak wypłaci obywatelowi 500 zł, to już nie musi rozwiązywać jego problemów. I te 500 zł idzie na prywatne leczenie czy korepetycje dla dzieci. Ale to zastępowanie państwa, które zamyka oczy na problemy.
Z drugiej strony przedstawiamy Polskę, która stawia na aktywność ludzi i właściwie wypełnia zadania aparatu państwowego – odpowiada za edukację, służbę zdrowia, inwestycje infrastrukturalne. Chcemy budować państwo, które zachęca ludzi do aktywności, do pracy – tak by każdy, kto pracuje, miał zagwarantowane, że będzie żył na godnej stopie życiowej. Państwo, które zachęca, a nie zniechęca. Praca w Polsce musi się opłacać. Los nas wszystkich zależy od pracy – jak dotąd żadne państwo nie wzbogaciło się, opierając swoją filozofię działania na transferach socjalnych. Jeśli państwo będzie prowadziło politykę zniechęcającą do podejmowania własnej inicjatywy, prowadzenia działalności gospodarczej, zatrudniania pracowników – to czeka nas droga donikąd.
PiS proponuje konkretne rozwiązania, które trafiają do ludzi. Opozycja ma problem z wyrazistością. Dlatego to przekaz rządu dominuje.
Zupełnie się z tym nie zgadzam. To mit, kreowany przez propagandę PiS-u i posłuszne mu media. Nasze stanowisko w kluczowych dla Polski sprawach jest jasne. Wprost mówimy, co się zmieni w naszym kraju, jeśli 13 października wygramy wybory.
Więc co się zmieni?
Będą wysokie zarobki Polaków, niskie podatki i niski ZUS. Program Koalicji Obywatelskiej „Niższe podatki, wyższe płace” zawiera propozycję podwyższenia płacy minimalnej bez obciążania pracodawców. Wszyscy pracownicy zarabiający pensję minimalną dostaną 600 zł dodatku z budżetu państwa. Każdy, kto zarabia pomiędzy pensją minimalną a jej dwukrotnością, dostanie z budżetu dodatek za aktywność. Zmienimy zasady wyliczania minimalnego wynagrodzenia – które ma wynieść połowę średniego wynagrodzenia w danym roku. Koniec z arbitralnymi decyzjami polityków. Pensja minimalna 4 tys. zł to czysty populizm. PiS nie ma żadnych propozycji dla tych, którzy zarabiają niewiele więcej ponad pensję minimalną. My swój program kierujemy do wszystkich pracujących, ale także ich pracodawców. Wdrożenie naszego programu postawi nas na podium z Irlandią i Szwajcarią w kategorii najmniejszych kosztów pracy. Dzisiaj jesteśmy w europejskim ogonie.
Stawiamy też na zdrowie Polaków. Stworzymy nowoczesne centra i systemy walki z nowotworami, tak jak zbudowaliśmy tysiące kilometrów dróg i autostrad oraz setki stadionów czy szkół. Skrócenie kolejek do specjalistów do 21 dni jest absolutnie możliwe. Ich należy odciążyć z pracy papierkowej. Wprowadzenie „asystentów lekarzy” pozwoli przeznaczyć lekarzom dwa razy więcej czasu na leczenie pacjentów. To jakby przybyło nam dwa razy więcej lekarzy specjalistów. Od zaraz! Do tego rozwiązania w zakresie edukacji czy ochrony środowiska. Wszystkie szczegółowo opisane na stronie www.koalicjaobywatelska.pl. Zachęcam wszystkich Państwa czytelników do przyjrzenia się im.