O całodobowym gabinecie ginekologicznym w “Rozmowach nie tylko toruńskich”
Czy w Toruniu potrzebny jest całodobowy gabinet ginekologiczny? – m.in. z tym pytaniem mierzyli się wczorajsi goście “Rozmów nie tylko toruńskich”, czyli programu publicystycznego, transmitowanego na żywo na profilu Tylko Toruń na Facebooku. Petycja o utworzenie takiego gabinetu została dwukrotnie odrzucona.
Gośćmi wczorajszego programu byli Natalia Rososińska-Kozub ze Stowarzyszenia Polska 2050, Kinga Petryka z Partii Razem oraz radni: Wojciech Klabun z Prawa i Sprawiedliwości i Maciej Krużewski z Koalicji Obywatelskiej. “Rozmowy nie tylko toruńskie” tradycyjnie poprowadził Radosław Rzeszotek. Jedną z poruszonych kwestii była właśnie petycja o utworzenie całodobowego gabinetu ginekologicznego w Toruniu.
– W krajach Unii Europejskiej, w których wydaje się na ochronę zdrowia 6-9 proc. PKB, ponad 70 proc. społeczeństwa jest zadowolone z opieki zdrowotnej. W Polsce jest zupełnie odwrotnie. Znakomita większość Polaków nie jest zadowolona. Nasze utyskiwania mają swoje uzasadnienie. Obywatele i Obywatelki mają prawo dostępu do równej opieki zdrowotnej i w przypadkach pilnych i w sytuacjach regularnych – przekonywała Natalia Rososińska-Kozub. – W moim przekonaniu, całodobowe gabinety ginekologiczne powinny funkcjonować, być standardem i funkcjonować podobnie jak gabinety stomatologiczne. […] Takie gabinety powinny istnieć, bo pewne przypadki schorzeń zdrowotnych mogłyby być szybciej rozpoznane.
Podała także przykład innych miast, w których takie gabinety działają. W podobnym tonie wypowiadała się także przedstawicielka Partii Razem.
– To nie jest tylko kwestia dostępu do antykoncepcji czy antykoncepcji awaryjnej. W Polsce ogólnie jest problem, jeżeli chodzi o diagnozowanie chorób ginekologicznych, takich jak endometrioza czy zespół policystycznych jajników. Są to choroby związane z odczuwaniem bardzo dużego bólu i całodobowy gabinet ginekologiczny, gdzie dana pacjentka byłaby w stanie otrzymać pomoc jest czymś, co każdej z nas się należy – mówiła Kinga Petryka.
Skierowała także apel do innego z gości programu, radnego Macieja Krużewskiego.
– Chciałabym zaapelować do radnego Koalicji Obywatelskiej. Z tego co udało mi się dowiedzieć, był to jeden z państwa postulatów w wyborach do rady miasta w 2018 roku, zaraz obok miejskiego programu in vitro. Te postulaty nie zostały zrealizowane. W imieniu mieszkańców i mieszkanek Torunia, chciałabym zaapelować o działanie w tej sprawie – podkreślała.
– Mogę powiedzieć więcej. Szedłem do wyborów z programem Toruń bez raka. Ten program jeszcze nie został zrealizowany, choć robię wszystko, żeby taki program dotyczący pozbycia się chorób nowotworowych w Toruniu został wprowadzony – odpowiadał Maciej Krużewski. – Jeżeli mówimy o gabinetach ginekologicznych: wszystko co pani mówi jest super i ja się z tym zgadzam. Tylko że np. Miejska Przychodnia Specjalistyczna oprócz położnictwa i ginekologii ma jeszcze 16 innych specjalizacji. Chciałbym, żeby wszystkie te specjalizacje były czynne 7 dni w tygodniu przez 24 godziny. Do wszystkich tych specjalizacji mieszkańcy czekają w wieloletnich czy miesięcznych kolejkach. Widzimy problem nie tylko w położnictwie czy ginekologii, ale w każdym z tych aspektów.
Zdaniem radnego Koalicji Obywatelskiej, nie jest to kwestia, w której miasto może wiele zdziałać. Głównym odpowiedzialnym ma być tutaj rząd.
– Problem polega na tym, że za służbę zdrowia w Polsce odpowiada państwo, rząd. To domena rządu. Miasta mogą pewne rzeczy wspierać, ale najpierw muszą przejść szereg akredytacji, wnioskować o pewne rzeczy, które mogą robić na swoich terenach i muszą dostać na to zgodę. Niektórzy wykorzystują pewne programy, inni inne. W Toruniu mamy np. wieloletni program szczepień na wirusa HPV dla 12-letnich dziewczynek – mówił radny KO.
Z takim przedstawieniem sprawy nie zgodziła się Kinga Petryka, która uważa, że kobiety z problemami natury ginekologicznej nie otrzymają w Toruniu całodobowej pomocy.
– Jeżeli chodzi o inne specjalizacje, w Toruniu funkcjonują gabinety nocnej i świątecznej opieki lekarskiej, więc pomoc 24 godziny na dobę jest. Są też szpitalne oddziały ratunkowe. A jeżeli chodzi o gabinety lekarskie, to z problemem ginekologicznym kobieta pomocy nie otrzyma – przekonywała przedstawicielka Partii Razem. – W tym momencie stawiamy na szali życie kobiet i dziewcząt, co nie jest do końca w porządku. Ginekologia jest o tyle specyficzna, że jest jedyną dziedziną medycyny, gdzie obowiązuje takie coś jak klauzula sumienia. Dostęp do lekarzy i pomocy jest jeszcze bardziej utrudniony. Zdaję sobie sprawę, że Polska ochrona zdrowia nie jest w dobrej sytuacji, ale myślę, że to powinien być jeden z priorytetów i przerzucanie tego na rząd w sytuacji, kiedy ma pan możliwość działać lokalnie, nie jest do końca w porządku.
Innego zdania był radny Wojciech Klabun. W jego opinii problem leży w braku personelu lekarskiego. Zarzucił też, że za pomysłem całodobowego gabinetu ginekologicznego stoi upolityczniony postulat aborcji.
– Za służbę zdrowia odpowiedzialne jest państwo. Na początku dyskusji spłynęły porównania do krajów Europy zachodniej. Myślę, że musimy uświadomić sobie, w jakich realiach funkcjonujemy. Funkcjonujemy w realiach, w których nie tylko w kwestii służby zdrowia nadrabiamy wieloletnie zaległości, zarówno jeśli chodzi o poziom bogactwa mieszkańców i samego państwa, jak również pewne niedobory, które są związane z negatywnymi trendami, które były w Polsce zauważalne w latach 90’. Mówię tu głównie o odpływie białego personelu, o wyjeżdżaniu lekarzy, pielęgniarek, specjalistów do krajów Europy Zachodniej oraz braku nacisku na szkolenie nowej kadry, co niestety skutkuje sytuacją, którą mamy dzisiaj, zarówno jeśli chodzi o walkę z covidem, jak i wszystkie inne specjalizacje – tłumaczył Wojciech Klabun. – Pod płaszczykiem dbania o łatwy dostęp pojawia się aspekt antykoncepcji awaryjnej, czyli de facto aborcji. Jest to postulat polityczny i myślę, że nie możemy łączyć tych dwóch kwestii. Dostęp do pomocy jest, a tutaj jasno mamy postulat polityczny. To też musi wybrzmieć.
Na to zdecydowała się odpowiedzieć Kinga Petryka, która wyjaśniła, czym różni się antykoncepcja awaryjna od aborcji.
– Jeżeli chodzi o tabletkę “dzień po”, antykoncepcję awaryjną, to nie jest aborcja. Aborcja jest zabiegiem, może też być dokonywana w sposób farmakologiczny, który powoduje, że kobieta ma poronienie i już zagnieżdżony zarodek jest z jej organizmu usuwany. Tabletka “dzień po”, antykoncepcja awaryjna, która jest dostępna w Polsce na receptę, powoduje opóźnienie owulacji. Do zapłodnienia nie dochodzi, czyli nie jest to aborcja – mówiła przedstawicielka Partii Razem.
Na kolejne “Rozmowy nie tylko toruńskie” zapraszamy już w najbliższy wtorek o godz. 20.00. Program będzie transmitowany na żywo na profilu Facebook Tylko Toruń.
14 kwietnia 2021 @ 22:18
Biorąc pod uwagę inflację i siłę nabywczą pieniądza, obecne “eksterminowanie ciąż” polskich kobiet, dziewczyn, na terenie państwa demokratycznego Niemców, daje podobny wynik ekonomiczny, jak miesięczna praca niewolników w obozach zagłady !!
Jedna aborcja vs zapłata dla SS, za miesiąc pracy niewolnika.
Brawo Niemcy !!
Brawo polskie “brygady” i im podobni naganiacze, organizujący nabór na wyjazdy “eksterminacyjne ciąż” Polek !!
P.S.
Bądżcie przeklęci, młodzi polscy komuniści i wam podobni psubraci !!
14 kwietnia 2021 @ 11:57
Każda forma działalności przez partie, stowarzyszenia, fundacje,itp.,”antykoncepcja czy antykoncepcja awaryjna”-
DEPOPULIZACJA SPOŁECZEŃSTWA,
taka działalność, musi stać się przedmiotem zdecydowanego zwalczania przez państwo!
P.S.
Państwo polskie, musi zdecydowanie, przez zmianę prawa i bezwzględne zwalczanie, każdej formy
DEPOPULACJI SPOŁECZEŃSTWA,
odpowiedzieć
BEZWZGLĘDNIE !