Sprawa Piotra Wielgusa w Sądzie Najwyższym. Jest skarga prokuratury
Prokuratura zaskarżyła do Sądu Najwyższego orzeczenie ws. Piotra Wielgusa, męża toruńskiej posłanki Joanny Scheuring-Wielgus, dotyczące wydarzeń z października 2020 roku. Toruński sąd umorzył sprawę, ale teraz może ona wrócić na wokandę.
Przypomnijmy: w październiku 2020 roku Piotr Wielgus i jego żona demonstrowali w kościele św. Jakuba swój sprzeciw wobec zaostrzania ustawy aborcyjnej, wychodząc na środek świątyni z transparentami „Kobieto! Sama umiesz decydować” oraz „Kobiety powinny mieć prawo decydowania, czy urodzić, czy nie, a nie państwo w oparciu o ideologię katolicką”. Postępowanie wytoczył prokurator generalny Zbigniew Ziobro. W przypadku posłanki ruszyło ono później, gdyż najpierw trzeba było odebrać jej immunitet. Toruński sąd okręgowy umorzył sprawę wobec Piotra Wielgusa we wrześniu 2021 roku, uznając że nie ma znamion przestępstwa obrazy uczuć religijnych.
Czekaliśmy na odpowiedni moment, tj. moment, który nie zakłóci aktu religijnego. Powiedziałem żonie, że ma się na mnie zdać i gdy będzie odpowiedni moment, to ja dam sygnał – tak swoje motywy postępowania Piotr Wielgus wyjaśniał podczas przesłuchania. – Był taki moment, gdy już było po Ewangelii, wierni wówczas siadają, jest rozgardiasz, trochę szum, widziałem, że również ksiądz odprawiający Mszę siada i do ambony podchodzi ksiądz, który tej Mszy nie odprawiał. Zanim ten ksiądz zaczął mówić, powiedziałem żonie, „teraz chodźmy” i wówczas wyciągnęliśmy transparenty i stanęliśmy przed ołtarzem
Według informacji portalu Gazeta.pl, już we wrześniu zeszłego roku Robert Hernand, zastępca prokuratora generalnego, złożył w jego imieniu skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Domaga się w niej, aby sprawa ponownie trafiła do Sądu Rejonowego. Zdaniem prokuratora toruński sąd nie wziął pod uwagę zeznań tych wiernych, którzy poczuli się urażeni. Ponadto miano nie dochować reguł rzetelnej kontroli odwoławczej na etapie okręgowym. Termin rozprawy przed SN nie został jak dotąd wyznaczony.
Uważam, że ja i mój mąż jesteśmy tak naprawdę pionkami – mówi Gazecie.pl posłanka Lewicy. – Chodzi w rzeczywistości o efekt mrożący, o to, by pokazać ludziom, że jeśli będą „podskakiwać”, to mogą stanąć przed sądem. Chodzi o zastraszenie.
Nie wiadomo, czy wyrok umarzający sprawę wobec posłanki, wydany w marcu tego roku, również zostanie zaskarżony do SN.
10 maja 2023 @ 22:35
Ona i jej mężuś są chorzy psychicznie