“Też jestem rolnikiem”. Rozmawiamy z Janem Krzysztofem Ardanowskim
– Jestem rolnikiem, który został ministrem rolnictwa, a nie tylko zwykłym urzędnikiem do spraw wsi. Chcę dobrze zapisać się w świadomości rolników jako ten, który nie tylko ich zrozumiał, ale też przekuł to zrozumienie na bardzo konkretne działania na rzecz rozwoju rolnictwa i poprawy jakości życia na obszarach wiejskich – mówi Jan Krzysztof Ardanowski, minister rolnictwa i rozwoju wsi, „jedynka” na liście Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do Sejmu.
W czerwcu 2018 r. został pan ministrem rolnictwa i rozwoju wsi. Co konkretnie udało się panu zrobić przez ten czas?
O wielu działaniach podejmowanych w rolnictwie – poza rolnikami bezpośrednio tym zainteresowanymi czy wyspecjalizowanymi portalami informacyjnymi – społeczeństwo niewiele wie. Ambicją moją i mojego ugrupowania politycznego było dowartościowanie polskiego rolnictwa, którego rola w życiu całego narodu często jest niedoceniana, a przecież kluczowa – jako dostarczyciela żywności. Dziś, kiedy rozmawiam z rolnikami, często mi powtarzają, że wreszcie pojawiło się jakieś światełko w tunelu: „wytykano nam, że jesteśmy darmozjadami, którzy tylko korzystają z pomocy publicznej, że nic nie robimy, a teraz nareszcie pojawiła się władza, która szanuje rolników”. Cenię sobie to, że realizując konkretne działania na rzecz rolników, nie muszę spierać się z premierem czy innymi ministrami, bo sam współtworzyłem program Prawa i Sprawiedliwości w punktach dotyczących wsi. Obejmując stanowisko ministra, zadeklarowałem m.in., że rolnicy nie tylko mogą liczyć na pomoc państwa w sytuacjach kryzysowych, ale będziemy też w przyszłości aktywnie możliwym kryzysom przeciwdziałać.
W tym roku sporym problemem dla polskich rolników po raz kolejny była susza.
W zeszłym tygodniu, 3 października, ruszył dla rolników nabór wniosków o wsparcie. Taka pomoc nigdy nie zrekompensuje strat w 100 proc. – to jest zupełnie oczywiste. Jednak warto zauważyć, że choćby w 2018 r. w związku z suszą rząd udzielił rolnikom pomocy największej od 1989 r. w Polsce oraz największej w tamtym roku w całej Europie – bo susza panowała wtedy w wielu krajach. Przeznaczyliśmy na to 2,2 mld zł, czyli ponad 500 mln euro. W 2015 r., przy podobnej skali suszy, rząd PO-PSL dał rolnikom tylko 500 mln zł, czyli czterokrotnie mniej. Oczywiście susza to niejedyny problem, z jakim mierzyć się muszą rolnicy, są też inne klęski: gradobicie, przymrozki, deszcz nawalny itp. Pomoc klęskowa obejmie również gospodarzy nimi dotkniętych.
Susza nawiedza nasz kraj coraz częściej. W związku z tym 25 września wprowadziłem program retencji i nawodnień w gospodarstwach, na który przeznaczyłem 100 mln euro. Gospodarstwa będą mogły dostać nawet 100 tys. zł na wykopanie zbiornika na wodę, studnię głębinową, pompę czy deszczownię. To pomoc, która dotyczy rolników, ale też jest korzystna dla konsumentów, bo powinna ustabilizować podaż warzyw i owoców. Zakładam, że z tego udogodnienia będą korzystały gospodarstwa bardzo intensywne, które zapewnią konsumentom stabilne dostawy warzyw i owoców po rozsądnych cenach, niezależnie od skoków cenowych związanych z tym, czy z nieba akurat popada, czy nie popada.
Od 1 stycznia 2019 r. obowiązują nowe stawki zwrotu podatku akcyzowego za tzw. paliwo rolnicze. Na pomoc w zakupie paliwa rolniczego przeznaczyliśmy dodatkowe kilkaset milionów złotych, co istotnie obniżyło koszty w gospodarstwach. Z kolei w sierpniu uruchomiliśmy program dofinansowania zakupów wapna nawozowego, na który przeznaczyliśmy 300 mln zł. Gleby mineralne w naturalny sposób ulegają zakwaszeniu, co powoduje nieuwalnianie nawozów, które są w glebie, również gorszą chłonność gleby i zatrzymywanie wody. To wszystko skutkuje spadkiem plonów.
Właśnie ogłosił pan, że jeszcze w tym roku wprowadzi ułatwienia w prowadzeniu małych ubojni przy gospodarstwach.
Te małe ubojnie, oczywiście prowadzone pod niezbędną kontrolą weterynaryjną, będzie można przy gospodarstwach zakładać tak łatwo jak nigdy dotąd. To część szerszej polityki. Wprowadziłem cały pakiet ułatwień w detalicznej sprzedaży produktów rolnych. Od niedawna rolnik może w zgodzie z prawem i praktycznie bez ograniczeń sprzedawać wszystko, co mu się w gospodarstwie urodziło. To jest korzystne również dla konsumentów, którzy mogą lepszą, zdrową żywność kupować bezpośrednio u rolnika. Nie widzę przeszkód, żeby ten rolnik sprzedawał też do restauracji, gospodarstw agroturystycznych czy sklepów z pominięciem pośredników. Od 2016 r. istnieje możliwość zakładania małych gospodarstw przetwórczych w ramach tzw. MOL-i (sprzedaż lokalna, marginalna i ograniczona). Półprzemysłowy zakład przerabiający mięso czy mleko na wędliny i sery można założyć bez żadnej zgody powiatowego lekarza weterynarii. Jeszcze niedawno taka procedura była dla rolników drogą przez mękę. Uważam, że wprowadzone przeze mnie rozwiązania dotyczące handlu detalicznego i sprzedaży bezpośrednio z gospodarstwa są lepsze od obowiązujących obecnie w większości krajów europejskich.
Ułatwienia wprowadziliśmy też na innych polach, m.in. wspieramy finansowo ochotnicze straże pożarne i zrzeszanie się w kołach gospodyń wiejskich. Dzięki wprowadzonym przez nas przepisom tylko w ciągu jednego roku powstało 8 tys. nowych KGW. Pamiętam, jak jeszcze niedawno, gdy panie z KGW chciały sprzedać wypieczone przez siebie ciasta, by zarobić parę groszy na swoją działalność, zostały ukarane kilkutysięcznym mandatem! To skandal, takie sytuacje nie mogą się już powtórzyć.
Podstawową formą aktywności na wsi jest rolnictwo, ale wieś to nie tylko rolnictwo.
Coraz więcej jest wsi, gdzie dominuje ludność niezwiązana z rolnictwem w żaden sposób. Migracja na wieś jest dodatnia – co roku 50 tys. ludzi więcej przeprowadza się na wieś, niż z niej wyjeżdża. To tu płacą podatki, przenoszą swoją aktywność zawodową. Wszyscy, którzy wybrali wieś na swoje miejsce do życia, mają prawo oczekiwać, że dobrze zorganizowane państwo będzie wyrównywało warunki życia, że to, co cywilizacja XXI w. może zaoferować, będzie dostępne zarówno w miastach, jak i na wsi – a więc cała infrastruktura techniczna: wodociągi, szerokopasmowy internet, drogi. Zwłaszcza drogi lokalne są w dramatycznym stanie – o ile zyskaliśmy już w kraju solidny „kościec” komunikacyjny, czyli autostrady i trasy szybkiego ruchu, to szacuje się, że ok. 200 tys. km dróg lokalnych wymaga pilnej przebudowy czy modernizacji. W tym roku na inwestycje w ramach Funduszu Dróg Samorządowych przeznaczyliśmy 6 mld zł, w kolejnych latach planujemy na to dać kolejne 30 mld zł. Równie ważne co infrastruktura są usługi społeczne – np. dzięki dopłatom do transportu publicznego chcemy przeciwdziałać wykluczeniu komunikacyjnemu, co dotychczas jest bolączką polskiej wsi. To pokazuje zaangażowanie środków publicznych na poprawę warunków życia na obszarach wiejskich.
Czy gdyby po wyborach padła taka propozycja, zostałby pan ponownie ministrem?
Jestem rolnikiem, który został ministrem rolnictwa, a nie tylko zwykłym urzędnikiem do spraw wsi. Chcę dobrze zapisać się w świadomości rolników jako ten, który nie tylko ich zrozumiał, ale też przekuł to zrozumienie na bardzo konkretne działania na rzecz rozwoju rolnictwa i poprawy jakości życia na obszarach wiejskich. Czy znów będę ministrem? To zależy nie tylko od wyniku wyborów, ale też różnych czynników politycznych, kwestii dogadania z ewentualnym koalicjantem itd. Praca w ministerstwie to nie kwestia osobistych ambicji, tylko służba publiczna i tak to chcę traktować. Być może będę wykorzystany do innych celów. Wieś, tak jak całe społeczeństwo, wymaga poważnego traktowania – nie mrzonek czy przypominania sobie o niej co cztery lata, gdy akurat głosy chłopów są potrzebne, żeby wygrać wybory. Jest nadzieja, że szanująca rolników władza wraz z rolniczymi organizacjami, które nie tylko protestują, ale też pozytywnie wpływają na dotyczące rolnictwa decyzje polityczne, będą potrafiły wspólnie stawić czoła rozmaitym kryzysom, od których rolnictwo, uzależnione od warunków pogodowych i światowej koniunktury, nigdy nie będzie w pełni wolne.