Apator bez menedżera? Tomasz Bajerski nie chce pracować dla toruńskiej drużyny

Tomasz Bajerski, trener Apatora Toruń, zdecydował że nie chce dalej pracować w toruńskim zespole. Wczoraj menedżer miał rozmawiać z władzami klubu w sprawie ostatnich doniesień prasowych, otrzymał jednak ultimatum: ma uregulować swoje sprawy osobiste do końca stycznia.

Chodzi o wywiad z Moniką Cymańską, byłą partnerką Bajerskiego, który ukazał się w ostatni wtorek na portalu Interia.pl. Cymańska oskarża w nim trenera Apatora o oszustwo i uważa, że jest jej winien 30 tysięcy złotych. Bajerski z kolei uważa te zarzuty za nieprawdziwe:

Faktycznie zalegam z płatnością kredytu, ale nie 30 tysięcy, a 10 tysięcy złotych. Dodatkowo opóźnienie wynika z faktu, że od 11 maja nie mogę doczekać się wydruku sald kredytu, o które prosiłem. Dostałem je dopiero 28 października i w listopadzie poszedł już przelew – komentował w wypowiedzi dla Przeglądu Sportowego.

Prezes klubu Ilona Termińska pytana o sprawę Bajerskiego odpowiedziała:

Po informacjach, które pojawiły się na temat Tomasza i jego partnerki postanowiliśmy, że najpierw musi on rozwiązać swoje prywatne sprawy, daliśmy mu czas do końca stycznia.

Jak sama przyznaje, nie jest to łatwa sytuacja dla zespołu:

Wszyscy musimy ochłonąć podejść do tego na spokojnie. Wciąż jeszcze jest czas, drzwi do nas nadal są otwarte.

Jednocześnie prezes Termińska dementuje informacje, jakoby Apator poszukiwał już następcy Bajerskiego:

Nie mamy takich planów. Mam nadzieję, że Tomek jeszcze przemyśli swoją decyzję i wróci.

Formalnie odejście Bajerskiego nie przynosi za sobą żadnych konsekwencji, gdyż nie podpisano nowej umowy, a jedynie osiągnięto wstępne porozumienie, jednak w wyniku zmian w klubie i wymogów narzuconych przez władze PGE Ekstraligi konieczne było dogranie szczegółów. Ponadto klub zapowiedział, że do czasu zawarcia nowej umowy trener nie będzie otrzymywać pieniędzy.