Termiński: Jestem zwolennikiem wychowanków w formacji juniorskiej
Kluby żużlowe w PGE Ekstralidze są podzielone na zwolenników obowiązkowego wychowanka w formacji juniorskiej oraz na te, które preferują transfery młodzieżowców. Zwolennikiem pierwszej opcji jest Przemysław Termiński, właściciel Apatora Toruń.
Aby zachęcić kluby do inwestowania w młodych zawodników, wprowadzony mógłby zostać obowiązek posiadania przynajmniej jednego lub dwóch wychowanków w swoim składzie. Obecnie tylko dwie drużyny w PGE Ekstralidze, Orlen Oil Motor Lublin oraz Enea Falubaz Zielona Góra, nie mają żadnych wychowanków w swojej młodzieżowej formacji. Przemysław Termiński, podczas rozmowy z Marcinem Musiałem w programie „Gabinecie Prezesa”, został zapytany o obszar, z którego najchętniej wyciąłby środki budżetowe.
– To bardzo trudne pytanie – zaczął właściciel Termiński. – W żużlu mamy sporo takich wydatków, które nie do końca są dla mnie racjonalne. To jest związane ze schematem szkolenia, gdzie szkoli się na sztukę. Nieważne, czy żużlowiec umie jeździć, najważniejsze jest to, żeby zdał licencję. Masa tych chłopaków się przewija, na to wydaje się ogromne pieniądze. Wydajemy na zespoły młodzieżowe 2,5 mln zł netto rocznie, bez kosztów instruktorów czy trenerów. Ten sprzęt jest bardzo drogi, bardzo szybko się niszczy, jest de facto jednorazowy. Nie jest to do końca efektywne. Nie przekłada się to potem na tych zawodników, którzy mogą jeździć.
Właściciel „Aniołów” jest zwolennikiem wychowanków w składzie formacji juniorskiej.
– Lepiej stawiać na tych, którzy rokują, mają jakieś szanse, talenty i lepiej wymagać efektów szkolenia raczej poprzez wprowadzenie wymogów np. własnego juniora, jednego, czy dwóch – mówił Termiński. – Ja nie mam z tym problemu. Jestem zwolennikiem wychowanków w formacji juniorskiej, bo wtedy wiadomo, że kluby będą inwestować w tych najlepszych.