Żużlowcy Get Well Toruń rozpoczęli sezon od dwóch porażek
Toruńscy fani czarnego sportu doczekali się. Miała być wielka radość i euforia spowodowana powrotem do ligowego ścigania. Jak na razie jest jednak tylko wielki zawód. „Anioły” zamykają tabelę PGE Ekstraligi, a coraz więcej głosów wieszczy drużynie powtórkę sprzed dwóch lat. Czy rzeczywiście zespół Jacka Frątczaka stać tylko na bój o utrzymanie?
Zanim ocenimy dotychczasowe poczynania Get Well Toruń, ustalmy fakty – w żadnym z dwóch pierwszych spotkań PGE Ekstraligi 2019 żużlowa drużyna z grodu Kopernika nie była faworytem. Na torze w Zielonej Górze, gdzie w tym roku został zainaugurowany nowy sezon, toruński klub wygrał po raz ostatni… w 2013 r.
Tym razem miejscowy Falubaz, wzmocniony takimi nazwiskami jak Nicki Pedersen i Martin Vaculik, również nie pozostawił złudzeń gościom. Swoje robili Jason Doyle i Niels Kristian Iversen, którzy łącznie przywieźli dla Get Well 24 punkty, ale nikt więcej nie potrafił postawić się żużlowcom z Myszką Miki na plastronie.
Zawiodła przede wszystkim trzecia z „armat”, jaką miał być kapitan Get Well, Chris Holder, który zapisał na koncie zaledwie 5 oczek. Żużlowcy z Torunia nie potrafili drużynowo wygrać ani jednego z piętnastu rozegranych biegów, więc triumf Falubazu 53:37 nie był nawet przez chwilę zagrożony.
Okazja do rehabilitacji nadarzyła się tydzień później. Get Well inaugurował ściganie na Motoarenie. Zadanie było jednak najtrudniejsze z możliwych. Do Torunia przyjechała Unia Leszno – mistrz Polski z sezonów 2017 i 2018 oraz główny pretendent do zwycięstwa w trwających rozgrywkach. Gospodarze chcieli jednak udowodnić, że na ich stadionie mogą rozprawić się z każdym przeciwnikiem.
Niestety, te nadzieje okazały się złudne. Znów punktowali Doyle i Iversen, dwucyfrową zdobycz, chociaż bez żadnego zwycięskiego biegu, zapisał na swoim koncie Chris Holder, ale to było zbyt mało na leszczynian. Pozostała czwórka reprezentantów Get Well, która pojawiła się tego dnia na torze, zdobyła łącznie… cztery punkty. „Anioły” przegrały 42:48 i jako jedyny zespół PGE Ekstraligi nie mają jeszcze na swoim koncie ligowych punktów.
– W obu tych spotkaniach przyczyny naszego powodzenia były takie same – uważa Jacek Frątczak, menadżer Get Well. – Brakuje nam jeszcze jednego, regularnie punktującego żużlowca. Wspólnie z zawodnikami próbowaliśmy wielu rozwiązań, ale nie przyniosły one pożądanego skutku.
Po meczu z Unią pojawiło się wiele głosów krytycznych, zarzucających menadżerowi torunian faworyzowanie Jacka Holdera kosztem Norberta Kościucha. Młodszy brat Chrisa pojechał pięciokrotnie i zdobył 1 punkt, zaś Norbert, po pierwszym biegu, w którym był ostatni, nie pojawił się więcej na torze.
– Łatwo o ocenę, kiedy nie zna się wszystkich faktów – odpowiada Frątczak. – Dwa dni przed meczem Norbert miał wypadek na treningu. Do spotkania przystępował obolały. Wynik jest sprawą ważną, ale jednak to zdrowie jest najważniejsze. Dlatego też nie zdecydowałem się na Rune Holtę, który jest po kontuzji, a przed meczem z Unią zadeklarował mi swoją gotowość.
Następny mecz Get Well pojedzie 28 kwietnia, kiedy uda się na wyjazdową rywalizację do Betardu Sparty Wrocław. W walce z brązowymi medalistami mistrzostw Polski z zeszłego sezonu torunianie również nie będą faworytem, a kolejna porażka może jeszcze bardziej utrudnić ich sytuację i przywołać niemiłe wspomnienia sprzed dwóch lat, kiedy „Anioły” musiały walczyć o utrzymanie w barażach.
– Ale jeszcze tego meczu nie przegraliśmy – wtrąca Frątczak. – Czas do zmagań we Wrocławiu mamy szczegółowo zaplanowany. Żużlowcy będą uczestniczyć w zawodach i dwóch treningach punktowanych. Do końca obecnego tygodnia od jazdy, z powodu urazu, na pewno odpocznie Norbert, ale do składu wraca Rune. Wierzę w tych chłopaków, ale nie chcę już robić szumnych zapowiedzi. Wszystko możemy udowodnić tylko i aż na torze.
Gerhard Malberg
21 kwietnia 2019 @ 12:10
Panie Fratczak.Kiedy 3 lata temu zaczynal Pan prace w Toruniu czekaliśmy na zmiany.Co się zmienilo?Nic.Dalej zla atmosfera,dalej brak druzyny,dalej kuleje szkolenie młodzieży.Panie Fratczak,teraz czas zmienić Pana.Bo rozliczam Pana z wynikow nie z opowieści.