Komitet My Toruń (dawny Czas Mieszkańców) przedstawił swoje postulaty wyborcze w nieco innej formie niż inni. Pokazali, jak ma wyglądać Toruń po 100 dniach ich rządów w Toruniu. Co takiego chcą zrobić?
Na swojej kolejnej konferencji prasowej komitet My Toruń przedstawił swoje propozycje programowe na 100 pierwszych dni po objęciu rządów w naszym mieście. Chcą wykonać „realny i możliwy do zrealizowania plan”.
– Jako mieszkańcy bierzemy udział w festiwalu obietnic wyborczych – mówi Sylwia Kowalska, kandydatka My Toruń na urząd prezydenta Torunia. – Mnie by to dziwiło, gdyby nie fakt, że przez ostatnie cztery lata PO, PiS i prezydent mieli podpisane porozumienie programowe i mogli wspólnie zrealizować bardzo wiele projektów, czego nie uczynili. Mamy dość nierealnych obietnic. Mamy dość kiełbasy wyborczej.
My Toruń po objęciu rządów zamierza na nowo skonstruować budżet miasta. Ma być kierowany do mieszkańców, a „nie zaspokajać potrzeby województwa czy kraju”. Komitet planuje zrezygnować z budowy trasy wschodniej, która jest wyceniana na ok. 603 mln zł. Ich zdaniem arteria w obecnie planowanym kształcie omija tereny mieszkalne i pełni głównie funkcję tranzytową i przejazdową przez miasto. Co proponują w zamian?
– Zbudujemy to, co postulowaliśmy przez wiele lat – łącznik, który wychodzi z ul. Wschodniej, drugą jezdnię ul. Skłodowskiej-Curie, która spowoduje, że ruch będzie bezkolizyjnie wchodził na trasę średnicową i będzie się rozchodził po całym Toruniu – zapowiada Maciej Cichowicz, „jedynka” My Toruń na lewobrzeżu i Skarpie. – Zbudujemy to za 10 mln zł. Kolejna rzecz to budowa trasy średnicowej – nie może kończyć się na Szosie Chełmińskiej.
My Toruń dalszy ciąg średnicówki – w kierunku Szosy Okrężnej – chce wybudować za 35 mln, a nie 46 mln zł. Skąd ta różnica. Komitet proponuje, żeby na tym odcinku trasa średnicowa była drogą jednojezdniową z rondami na skrzyżowaniach. – Dzisiaj przygotowany projekt przypomina autostradę w środku miasta – mówi Cichowicz.
Kolejną propozycją jest budowa w podobnych parametrach trasy staromostowej – łączącej ul. Bema z pl. Niepodległości. Miałaby to być droga osiedlowa. Zdaniem kandydatów przy węższej drodze – na wysokości cmentarza i targowiska – można by wydzielić ok. 100 miejsc parkingowych. – Przestajemy budować wielkie inwestycje drogowe, które nie służą torunianom – mówi Cichowicz. – Będziemy budowali szybciej, lepiej, taniej. Będziemy starali się, żeby inwestycje były efektywne. Dzięki temu nie wydamy kilkuset milionów złotych.
My Toruń chce od 1 marca 2019 r. wprowadzić darmową komunikację miejską dla dzieci i młodzieży. Według szacunków komitetu skorzysta z tego ok. 22 tys. osób.
– To wszystkim się opłaca – podkreśla Ryszard Mosiołek, lider listy na na Bydgoskim. – Rodzice w Warszawie zaczęli dla siebie kupować bilety sieciowe, przez co wzrosły przychody. To działanie wspiera też kierowców. W godzinach porannym i popołudniowym zrobi się luźniej. Do transportu w Toruniu dokładamy ok. 50 mln zł. Ok, 5 mln zł wydamy na darmową komunikację dla dzieci i młodzieży.
Kolejne korzyści to: mniejsze wydatki na budowę, remonty dróg i oczyszczanie, mniejsze natężenie ruchu, mniej wypadków, mniej zanieczyszczeń i hałasu. Kolejnym pomysłem są parkingi buforowe na obrzeżach miasta – np. na placu cyrkowym i okolicach ul. Gagarina. Bilet za całodzienne parkowanie i komunikację miejską ma kosztować 5 zł. – Wydamy na to ok. 100 tys. zł – na system biletowy i tablice informacyjne – mówi Mosiołek.
My Toruń chce też usprawnić działanie budżetu partycypacyjnego, konsultacji społecznych i wprowadzić panele obywatelskie. – Należy stworzyć w mieście grunt pod dobry dialog i komunikację – mówi Kowalska. – Należy stworzyć przejrzyste, przyjazne i czytelne strony internetowe urzędu i wydziałów. Jako klub radnych Czas Mieszkańców wprowadziliśmy rejestr umów publicznych. Udało nam się to, a teraz planujemy go rozwijać.
Komitet zapowiada też reformę rad okręgów: powołać je tam, gdzie nie działają i przekształcić w rady osiedli z większymi kompetencjami. Zamierza też wprowadzić transmisje online z posiedzeń komisji rady miasta.
My Toruń planuje też „porządki” w miejskich spółkach. Na konferencji prasowej komitet pokazał wykonane dzisiaj zdjęcia zanieczyszczonych miejsc, gdzie zalegają śmieci, np. na Bulwarze Filadelfijskim i Warneńczyka. – Czy MPO pracuje dobrze? – pyta Maciej Karczewski, „jedynka” na Chełmińskim i Starówce. -W każdej z tych spółek mamy rady nadzorcze, prezesów, honoraria, diety, wynagrodzenia i premie, więc całkiem sporo kasy do wydania, pytanie komu.
Karczewski wskazuje, że są w Toruniu takie spółki, gdzie „większość pracowników albo członkowie jednej partii, albo jednego ruchu politycznego, dawni radni, kandydaci na radnych, grupy związane ze sprawowaniem władzy”.
– Mogę państwu zadeklarować, że w ciągu pierwszych stu dni odpartyjnimy je wszystkie – zapowiada Karczewski. – Jak to zrobić? Na normalnych biznesowych zasadach. Zrobimy audyty finansowe i kompetencyjne w tych spółkach. Zatrudnimy wreszcie kompetentnych menedżerów i ekspertów. Toruńskimi spółkami powinni zarządzać fachowcy, eksperci, a nie działacze partyjni, polityczni, dawni radni, dawni kandydaci na radnych lub ludzie związani z polityką. Posprzątamy miejskie spółki.
Jak oceniacie propozycje programowe My Toruń? Czekamy na Wasze komentarze.