Trwa rozprawa w sprawie Fijo. „Obrażenia nie mogły powstać wskutek upadku człowieka na psa”
W toruńskim sądzie trwa proces Bartosz D. z Chełmży, któremu prokuratura postawiła zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad psem Fijo.
– Według mnie obrażenia, jakich doznał pies Fijo, nie mogły powstać wskutek upadku człowieka na psa – powiedziała podczas rozprawy weterynarz, do której zwierzę trafiło 28 stycznia. – Gdyby rosły mężczyzna upadł na psa, złamałby mu kręgosłup. A takich obrażeń pies nie miał.
Obrona wnioskowała o utajnienie rozprawy. Jednym z argumentów była możliwość linczu, którego ofiarą po raz kolejny mógłby paść Bartosz D.
– Oskarżony został trzy razy brutalnie pobity przez mieszkańców Chełmży, co skutkowało jego pobytem w szpitalu – mówiła obrończyni. – Jawność rozprawy mogłaby wywołać również zagrożenie dla jego rodziny oraz spokoju publicznego.
Oskarżyciele byli innego zdania. Jak podkreśliła prokuratura, przy wcześniejszym etapie postępowania oskarżony nie uwzględniał zagrożenia rodziny. Dodatkowo narażał ich na nieprzyjemności, biorąc aktywny udział w komentowaniu sprawy w mediach społecznościowych.
Argumentowali, że sprawa ma charakter społeczny, wychowawczy i prewencyjny. Wnieśli o jawność rozprawy. Sąd się temu przychylił.
Żona Bartosza D. odmówiła składania zeznań. Bartosz D. zeznał, że 27 stycznia był w pracy, remontował łazienkę. Nie jadł. Pił wódkę.
– Wróciłem do domu pijany, szedłem przez mieszkanie i wywróciłem się na psa – zeznał oskarżony. – Rannym psem się zająłem, obmyłem. Zostawiłem w domu i poszedłem pić do szwagra. Gdy się obudziłem na telefonie miałem mnóstwo wiadomości. Bałem się wyjść z domu. By sprawa ucichła, wyjechałem do Niemiec. W „Faktach” zobaczyłem swoje zdjęcie i dane. Wróciłem do Polski i chciałem pójść do prokuratury.
Mężczyzna wpadł w Ostaszewie (gm. Łysomice), gdzie, według policji, ukrywał się u członka swojej rodziny. W trakcie przesłuchań wielokrotnie powtarzał, że jest zdumiony zachowaniem mediów i opinii publicznej oraz że w tej sprawie został potraktowany gorzej niż wielu morderców.
Oskarżyciele posiłkowi z ramienia Fundacji Dla Szczeniąt Judyta żądają najwyższego wymiaru kary – bezwzględnego pozbawienia wolności.
– Myślę, że wyrok, który zapadnie w tej sprawie będzie przełomowy – zaznaczała przed rozprawą adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik Fundacji „Judyta”, która opiekowała się pieskiem. – W przypadku tak bestialskiego okrucieństwa nikt nie ma wątpliwości, że kara powinna być surowa. Będziemy wnioskować o bezwzględne pozbawienie wolności Bartosza D. Niech to stanie się przestrogą dla innych, którzy będą chcieli podnieść rękę na zwierzę.
Rozprawa trwa. Więcej informacji podamy wkrótce.