Uratował życie starszemu mężczyźnie. „Bohaterem może być każdy z nas”
Nazywają go bohaterem, choć sam się nim nie czuje. Podkreśla, że każdy człowiek na jego miejscu powinien zrobić to samo. Do reanimowania nieprzytomnego mężczyzny przystąpił natychmiast, wykorzystując wiedzę, którą nabył na wojskowych kursach. „Lekarze dawali mi 5 proc. szans na przeżycie, gdyby nie pan Rafał, to już by mnie tu nie było”, wspomina tamten dzień poszkodowany pan Władysław.
Tradycje żołnierskie w rodzinie kapitana Rafała Rylicha obecne są od dawna. Jeden z jego pradziadków walczył pod Piłsudskim, a drugi w wojskach amerykańskich.
– Od małego kręciło mnie wojsko, mundur. Początkowo myślałem o policji albo straży miejskiej, ale ostatecznie stanęło na wojsku. Nie żałuję tej decyzji – zapewnia kapitan Rafał Rylich. – Człowiek, gdy idzie do wojska, jest jeszcze nieukształtowany przez życie. Wojsko pomaga ukształtować charakter, wzmocnić go, zahartować. Uczy innego spojrzenia na świat, ustalania priorytetów, skupiania się na czymś więcej niż tylko na przyziemnych sprawach. Wojsko zmieniło mnie z chłopaka w mężczyznę.
Nie tylko przyspieszyło proces życiowego dojrzewania, ale także wzmocniło patriotyczną postawę.
– Patriotyzm jest dla mnie miłością do ojczyzny i do rodaków. Mamy jako Polacy przepiękną historię, jest z czego ten patriotyzm czerpać. Mam poczucie, że będąc w wojsku, służę Polsce. Nie obawiam się zadań, które mnie czekają – gdy dostanę rozkaz, to go po prostu wykonam – dodaje kapitan Rylich.
Pełnoprawną służbę wojskową zaczął w 2004 r. w Brygadzie Kawalerii Pancernej w Świętoszowie, gdzie spędził kilkanaście lat. Potem przeniósł się bliżej rodzinnych stron i karierę żołnierską kontynuował w WKU we Włocławku, Żandarmerii Wojskowej w Bydgoszczy oraz w toruńskiej WKU. W 2020 r. przeszedł na emeryturę, ale nie oznacza to, że całkowicie pożegnał się z wojskiem. Podjął służbę w Wojskach Obrony Terytorialnej i zaczął pełnić funkcję wykładowcy w Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej w Toruniu.
– Aktualnie jestem instruktorem moździerza LMP-2017. Szkolimy żołnierzy z całej Polski z obsługi tego moździerza – tłumaczy kapitan Rafał Rylich. – Chciałbym zostać w Toruniu. Mam nadzieję, że dałem się poznać w toruńskim CSWOT jako dobry żołnierz.
Co do tego trudno mieć wątpliwości, zwłaszcza wobec ostatniej sytuacji w Czernikowie, w trakcie której żołnierz z Torunia uratował starszego mężczyznę z zawałem.
– Zatrzymałem się na światłach i zauważyłem, że przy samochodzie przede mną zbierają się ludzie. Wyszedłem zobaczyć, co się dzieje, czy przypadkiem ktoś nie potrzebuje pomocy. Okazało się, że kierowca tego samochodu jest nieprzytomny, nie wyczułem też u niego pulsu, więc natychmiast wyciągnąłem go z auta i przystąpiłem do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Zrobiłem to, co powinien zrobić każdy człowiek w takiej sytuacji – opowiada kapitan Rafał Rylich. – W późniejszym czasie pomagał mi straszy sierżant Mrówczyński z posterunku w Czernikowie, za co chciałbym mu podziękować.
Oddech poszkodowanego wracał, ale nie na długo. Konieczne było podłączenie go do defibrylatora.
– Byłem bardzo zasmucony, wydawało mi się, że nic z tego nie będzie – kontynuuje kapitan Rylich.
W szpitalu także nie dawali panu Władysławowi dużych szans na przeżycie. Zaledwie 5 proc.
– Niewiele pamiętam z tego dnia. Poszedłem do sklepu, porobiłem sprawunki, wsiadłem do samochodu. Po lewej stronie już od kilku dni mnie lekko kłuło, miałem wziąć skierowanie do lekarza, ale już nie zdążyłem. Zatrzymałem się na sygnalizacji i w tym momencie film mi się urwał. Obudziłem się w szpitalu dopiero po 36 godzinach – wspomina pan Władysław. – Dzięki Bogu, że trafiłem na pana Rafała, gdyby tak szybko nie udzielił mi pomocy, to już by mnie było. Uratował mi życie i jestem mu za to wdzięczny, codziennie się za niego modlę.
Bohaterskie zachowanie toruńskiego żołnierza docenił nie tylko sam poszkodowany, ale także przełożeni z CSWOT. 29 lipca kapitan Rafał Rylich odebrał wyróżnienie z rąk komendanta jednostki.
– Czułem dużą satysfakcję, że udało się komuś pomóc, wzmocniło to moją pewność siebie i z pewnością kolejny raz nie będę się obawiać podejmowania takich działań. Zawsze wszystkim tłumaczę: pamiętaj, że to ty mogłeś tam leżeć – komentuje kapitan Rafał Rylich. – Nie czekałem na oklaski, po prostu zrobiłem to, co musiałem. Mam nadzieję, że jeśli kiedyś będę w takiej sytuacji, to też otrzymam pomoc. Bohaterem może być każdy z nas.