Podcięcia, tabletki, dostawki – o problemach psychiatrii dziecięcej
Dramatyczna historia samobójstwa Wiktora z Warszawy i systemowej znieczulicy, z jaką spotykał się on sam i jego mama, była szokiem dla osób, które nigdy nie miały z tą problematyką styczności. Na jedno miejsce na całodobowym dziecięcym oddziale psychiatrycznym w Polsce przypada od kilku do kilkunastu tysięcy potencjalnych pacjentów. W kujawsko-pomorskim na każde z 43 łóżek przypada 92557 osób poniżej 18. roku życia.
W raporcie na temat psychiatrii dziecięcej przygotowanym przez Watchdog Polska można przeczytać, że w 2018 r. i 2019 r. w całym województwie kujawsko-pomorskim na oddziałach stacjonarnych dla dzieci i młodzieży były 43 łóżka. Nieco ponad 9 tys. dzieci i nastolatków w przeliczeniu na jedno łóżko nie jest bardzo złą proporcją w skali kraju. Na Podkarpaciu i Małopolsce jest to ponad 13 tys., w lubuskim – ponad 2 tys. W Toruniu w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w 2019 r. było 20 łóżek i trzy „dostawki”. Korzystanie z tych dodatkowych miejsc jest już powszechną praktyką w Polsce.
Mediana oczekiwania na przyjęcie na oddział w kraju to 36 dni. Terminów na zwykłe wizyty u psychiatry dziecięcego w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia brak. W Poradni Zdrowia Psychicznego Dzieci i Młodzieży przy ul. Mickiewicza pacjentów umawia się już na czerwiec.
– Kolejki nie są jedyną słabością tego systemu publicznej opieki zdrowotnej – zauważa Aleksandra Brzezińska, psychoterapeutka specjalizująca się w pracy z dziećmi i młodzieżą. – Pacjenci mówią mi, że ich wizyty u psychiatry trwają tyle samo, co u innych lekarzy specjalistów, czyli około 15 minut. Nie ma przestrzeni na rozmowę, opowiedzenie, co naprawdę się u nich dzieje. Można odnieść wrażenie, że psychiatra służy tylko do wypisywania recept. To jest trudne, jeśli nie niemożliwe, zdiagnozować prawidłowo np. chorobę dwubiegunową afektywną w ciągu jednej krótkiej wizyty. Bywa, że system „przepuszcza” również trudne przypadki. Znam nastolatka, który po dwóch próbach samobójczych trafił na izbę przyjęć z kolejnym zamiarem odebrania sobie życia. Wyszedł po półgodzinie. Nie zastosowano nawet dobowej obserwacji, dano wiarę jego zapewnieniom.
Co dzieje się z dzieckiem w kryzysie psychicznym lub po próbie samobójczej w naszym mieście? W przypadku dziewczyn, gdzie najczęściej dochodzi do podcięć i przedawkowania leków, następuje konsultacja na izbie przyjęć w zwykłym szpitalu. Po płukaniu żołądka lub opatrzeniu ran następuje konsultacja psychiatryczna i decyzja, gdzie umieścić młodą osobę. Jeśli dziecko trafia na izbę przyjęć bezpośrednio do szpitala psychiatrycznego, dzieje się to przy ul. Marii Skłodowskiej-Curie w Szpitalu Psychiatrycznym znajdującym się w strukturach Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. O miejsce na dedykowanym oddziale jest bardzo trudno, ale, jak mówią nam pracownicy, lekarze zawsze starają się gdzieś młodego pacjenta umieścić. Można szukać ratunku na oddziale dziennym w Bydgoszczy lub całodobowych w Grudziądzu i Świeciu, co jest atutem naszego województwa. Są województwa, w których alternatyw brak. Kujawsko-pomorskie przoduje również w wydatkach na ambulatoryjną opiekę psychiatryczną dla dzieci w przeliczeniu na jednego małoletniego mieszkańca w 2018 r. znajduje się na podium wraz z województwami pomorskim i mazowieckim.
– Mamy bardzo dobry oddział dziecięcy i młodzieżowy w Świeciu – dodaje Aleksandra Brzezińska. – Dzieci są tam zaopiekowane, mają zajęcia, spotkania, nie są pozostawione same sobie i wychodzą z dobrą diagnozą, prawidłowo dobranymi lekami.
Ogólnopolskim problemem jest brak miejsc w przypadkach pilnych i nieuwzględnienie miejsc „szybkiego reagowania” dla dzieci i młodzieży w systemie opieki zdrowotnej. Dlatego zdarzają się tak tragiczne historie jak ta opisana przez Onet.pl. Narodowy Program Zdrowia Psychicznego zakładał tworzenie Centrów Zdrowia Psychicznego, które jednak nie objęły swoim działaniem dzieci i młodzieży. Warto zatem wiedzieć, jak reagować w przypadku kryzysu psychicznego u dziecka.
– Jeśli zauważymy u dziecka zamiar samobójczy, który w odróżnieniu od myśli samobójczych jest konkretnym planem, podjętą decyzję, nie ma czasu na czekanie – podkreśla Aleksandra Brzezińska. – Konieczna jest pilna interwencja i każde podjęte środki zaradcze są uzasadnione. Rodzice czy bliscy takiego nastolatka mogą „odbijać się” od systemu, jak mama Wiktora, ale powinni wiedzieć, że ich próby zaopiekowania się dzieckiem są słuszne. Uważam, że ta pomoc po prostu się należy, dlatego jeśli nie mogę porozmawiać z pacjentem natychmiast, proszę o poczekanie, znajduję czas choćby następnego dnia. Ten plan, pewność, że ono zostanie wysłuchane, niepozostawianie go z problemem, zdobywa cenny czas.
Tym miejscem „pierwszego kontaktu” jest często szkoła. W Toruniu zapotrzebowanie nauczycieli na wiedzę z zakresu zdrowia psychicznego jest ogromne. Na prowadzone przez Instytut Edukacji Pozytywnej szkolenie w ramach projektu „Myślę Pozytywnie 2019” dotarło ponad 40 osób. Sala pękała w szwach. Gorzej wypadają rodzice. Na ostatnie szkolenie dotyczące tej tematyki zorganizowane przez Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną w Toruniu dotarło zaledwie ośmioro rodziców z całego miasta.
– Pracuję z wieloma nauczycielami, którzy są gotowi na wysłuchanie porad, spotkanie, zmiany, by odbudować relację z uczniem – potwierdza to zainteresowanie Aleksandra Brzezicka. – Niestety mam takie wrażenie, że nauczyciele podczas przekazywania wiedzy nie traktują młodzieży na równi, tylko traktują ich jako „uczniów” – wówczas mają świadomość, że uczniowie nie mają takiej wiedzy jak oni. Natomiast w kontekście relacji traktują uczniów jak równych sobie, zapominając o tym, że nastolatek dopiero uczy się swoich emocji, uczy się rozumieć, nazywać, poznaje siebie i buduje swoją świadomość czy poczucie własnej wartości. Tymczasem dzieci zupełnie inaczej odbierają słowa nauczycieli, a my nie zdajemy sobie sprawy z tego, że to, co nas, dorosłych nie obejdzie, na nie może mieć ogromny wpływ.