Afera o przetarg na prowadzenie schroniska dla zwierząt w Toruniu. Aktywiści protestują, urząd uspokaja
Gorąco zrobiło się wokół nowego przetargu na prowadzenie miejskiego przytuliska dla bezdomnych zwierząt. Według Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt wycena, jaką podała Fundacja Cztery Łapy z Torunia, w przypadku wygrania przez nich przetargu może narazić życie i zdrowie zwierząt znajdujących się i przyjmowanych do schroniska. Jest ona po prostu za niska.
W apelu TTOPZ czytamy:
“Do przetargu przystąpiła firma prowadząca schronisko od lat oraz młoda fundacja z zaledwie dwuletnim stażem w jakichkolwiek działaniach ze zwierzętami, proponując kwotę TRZYKROTNIE(!!!) niższą od konkurentów. Już teraz naszym zdaniem miejskie schronisko jest niedoszacowane i nie mieści nam się w głowach aby można było powierzyć zdrowie i życie zwierząt w tak nieodpowiedzialne ręce. Samo błędne oszacowanie kwoty potrzebnej do prowadzenia schroniska świadczy o braku kompetencji i (strach pomyśleć) być może nieuczciwych zamiarach. Prowadzenie schroniska i opieka nad zwierzętami, często chorymi i po traumatycznych przejściach to niezwykle ciężka i odpowiedzialna praca, wymagająca nie tylko odpowiednich środków, ale także, a może przede wszystkim ogromnego i wieloletniego doświadczenia”.
Co się zadziało? Sprawdziliśmy. 23 października br. miasto ogłosiło przetarg na prowadzenie miejskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Kryterium ceny stanowi 60 proc. punktacji, natomiast gwarantowany procent zwierząt adoptowanych w stosunku do liczby zwierząt trafiających do schroniska w każdym bieżącym roku – 40 proc.
Obecnie ten drugi współczynnik oscyluje wokół 100 proc., co oznacza, że liczba zwierząt w schronisku zwiększa się tylko okresowo, czego świadomość musiała mieć Agnieszka Szarecka, składając swoją ofertę. Wskazuje, że nieznacznie zwiększy ilość adopcji. Fundacja Cztery Łapy chce go podnieść o 30-40 proc., co de facto oznacza, że rokrocznie liczba zwierząt w schronisku będzie się skokowo zmniejszać, aż do zera.
Tak wyglądają oferty, które wpłynęły w postępowaniu przetargowym. Wymagania, jakie wydział środowiska i zieleni urzędu miasta stawia oferentom, nie są wysokie.
Oferent musi wskazać, że w ciągu ostatnich trzech lat wykonywał co najmniej jedną usługę dotyczącą wyłapywania, opieki, pomocy, sterylizacji i kastracji bezdomnych zwierząt, dysponuje adekwatnie doświadczonym kierownikiem schroniska, lekarzem weterynarii, 20 osobami z doświadczeniem w opiece nad zwierzętami (bez udokumentowanych kwalifikacji np. technika weterynarii lub kursie pierwszej pomocy dla zwierząt), dwoma samochodami, lodówkami, jednym urządzeniem do mielenia kości i przygotowywania karmy i jednym sprzętem do wyłapywania zwierząt.
Fundacja Cztery Łapy wykonuje właśnie sterylizacje kotów wolno żyjących dla miasta, a jedna klatka-łapka służąca do ich wyłapywania to koszt kilkuset złotych. Gorzej wygląda z zatrudnieniem wymaganych 20 osób przy obecnych kosztach pracy. Wygląda na to, że oferta tej organizacji może zostać wzięta pod uwagę w procedurze przetargowej. Zapytaliśmy o to Tomasza Kozłowskiego z magistrackiego wydziału środowiska i zieleni.
– Afera jest co najmniej przedwczesna – zapewnia. – Wszystko, co do tej pory zostało złożone przez oferentów, jest w BIP. Jeśli cena drugiej organizacji okaże się rażąco niska, będziemy wzywali do złożenia wyjaśnień. Tak to teraz wygląda, że oferenci będą dopiero dosyłali wiele dokumentów. Z drugiej strony mamy również ofertę pani Agnieszki Szareckiej, która jest za wysoka w stosunku do środków przeznaczonych przez nas na ten cel. W przypadku niedokonania wyboru żadnej z ofert, będziemy powtarzali postępowanie przetargowe.
Oznacza to, że możemy się spodziewać, że ta procedura będzie trwała jeszcze dość długo. Czy uda się wyłonić opiekuna schroniska w tym roku? Nie wiadomo.
– Właściwa opieka nad zwierzętami bezdomnymi jest zakresem trudnym do opisania w formie przetargu – podkreśla Kozłowski. – Z drugiej strony nie mamy uwag, co do funkcjonowania schroniska w obecnym kształcie, pomimo trudnych warunków, jakimi dysponuje. Mamy niezwykle wysoki współczynnik adopcji, jest to niemal 100 proc., a opinie o placówce są bardzo dobre. Cieszę się, że nasze schronisko nie jest traktowane jak to bywa w innych miastach jak “rakarnia”, lecz ośrodek integrujący wokół siebie ludzi i promujący właściwą opiekę nad zwierzętami.
Miejskie schronisko znajduje się przy ul. Przybyszewskiego 3. W latach 70. XX wieku w tym miejscu znajdowały się miejskie szklarnie i szkółkarnie zaopatrujące Toruń w kwiaty. Jego położenie ma liczne zalety, bliskość dla odwiedzających, co przekłada się na adopcje, niewielką odległość dla kilkudziesięciu wolontariuszy, park, z którego korzystają spacerowicze z grupy wyprowadzającej psy.
Z drugiej strony na hałas skarżą się mieszkańcy Bydgoskiego Przedmieścia. Od lat planuje się przeniesienie schroniska w okolice wysypiska śmieci na Katarzynce. Czy te plany są aktualne? Najprawdopodobniej tak. Do tematu wrócimy.