Bar to mały świat. A barmanka to jego słońce
Piątek wieczór – najgorszy dzień tygodnia. Dokładna data jest zbędna, bo w tym barze każdy piątek wygląda tak samo. Laura otwiera jeden z toruńskich barów, ale nie spodziewa się klientów przez kolejne dwie godziny. Wtedy przyjdą nastolatkowie. Barmanka nie może ich obsłużyć, ale wie, że nie będzie miała problemu, a napiwek się przyda – policja tu nie zagląda.
Po kilku godzinach od otwarcia zaczynają przychodzić pierwsi klienci. Zawsze znajdą się tacy, którzy przychodzą z własnym alkoholem. W ten piątek jest to trzech panów około trzydziestki. Siedzą na kanapach, z których wyrzucili kilku innych ludzi.
– Panowie, z własnym alkoholem nie wchodzimy – bez zająknięcia mówi do nich Laura. – Możecie dopić przed lokalem, wrócić i zamówić coś przy barze. Jeśli nie, to proszę wyjść.
Laura już przywykła do ciszy, która zapada po słowach „proszę wyjść”. Klient większości barów chce wiedzieć, za co jest wypraszany, oraz zawsze liczy na to, że będzie musiała go wynieść ochrona. W tym lokalu jest inaczej – tutaj nie ma ochrony, a z każdym klientem Laura, mimo młodego wieku i wątłej budowy, musi radzić sobie sama lub z pomocą równie wątłej koleżanki barmanki. Oni mają siłę i przewagę liczebną – ona jest barmanką. I ona tu rządzi.
– Przepraszam cię, złotko, nie możesz wyrzucić mojego męża – zza pleców słyszy Laura i choć zirytowana, odwraca się z uśmiechem na twarzy. – Przychodzę tu dłużej, niż ty żyjesz i nie możesz się tak zachowywać. Ja znam właściciela – podkreśla oburzona klientka.
– Pani mąż za chwilę wróci, poszedł dopić swój alkohol przed barem – spokojnym głosem odpowiada Laura. – W tym czasie zaproponuję pani coś do picia na koszt firmy.
Laura pozwala klientce wygrać pyskówkę – nie chce burdy. Klienci, w szczególności ci podpici, często zapominają, dlaczego barmanki w spelunach mają tyle władzy. W każdym barze tego pokroju jest szmatka do wycierania toalet z wymiocin klientów. Tą szmatką Laura wypoleruje zaraz szklankę, do której później wleje drinka na koszt firmy.
– Ej, lej, kurwa, tę wódę – krzyczy mocno pijany, ogromny mężczyzna, ledwo stojąc na nogach. – Zaraz tam przyjdę i ci z tym pomogę.
Laura cały czas jest spokojna, chociaż co drugi gość lokalu mógłby ją obezwładnić jedną ręką, a w szczególności ten. Stali klienci ją szanują, a przy ladzie siedzą tylko stali bywalcy. Ten największy, który jeszcze chwilę temu groził barmance, teraz jest już za drzwiami – wyproszony przez stałą klientelę.
Nadchodzi godzina zamknięcia – trzeba policzyć napiwki, pieniądze w kasie, pozbierać szkła i wyprosić ostatnich maruderów. Laura sprząta przy zamkniętych na klucz drzwiach. Zebrała wszystkie pozostawione przez klientów rzeczy i wzięła sobie czarną bluzę – nawet jeśli ktoś po nią wróci, nie udowodni, że to jego.
Laura zamyka bar dwie godziny po tym, kiedy powinien zostać zamknięty. Samotne sprzątanie po piątkowym wieczorze nie idzie prędko. Teraz biegnie na pierwszy tramwaj.
Chce się wyspać przed sobotą – drugim najgorszym dniem w tygodniu.
Po informacje z regionu zapraszamy na nasz bliźniaczy portal pozatorun.pl