Biletowy problem na cztery łapy
Wiemy, ile kontroli biletów przeprowadzono w toruńskich autobusach i tramwajach w zeszłym roku oraz w pierwszych miesiącach obecnego. To nie zamyka jednak tematu kontrolerów. Okazuje się bowiem, że niekiedy problemy może sprawiać przewóz psa.
O tym, ile odbyło się kontroli oraz ilu gapowiczów złapano na jeździe bez biletu, poinformował w odpowiedzi na interpelację radnych prezydent Torunia Michał Zaleski. Z przedstawionych danych wynika, że w zeszłym roku w pojazdach komunikacji miejskiej przeprowadzono 53 888 kontroli. Wystawiono 8524 mandaty. Wpłynęło mało skarg, biorąc pod uwagę liczbę mandatów, bo tylko 49, z czego wyłącznie jedną uznano za częściowo zasadną.
Natomiast od stycznia do końca kwietnia tego roku kontroli było 18 740. Wypisano 3326 mandatów. Do MZK wpłynęło 19 skarg, z czego jedną uznano za zasadną.
Medialne relacje pasażerów, na których nałożono opłatę za brak biletu, wskazujące na możliwe nieprawidłowości podczas kontroli, potęgują ogólne wrażenie dużej skali nadużyć ze strony kontrolerów – stwierdza prezydent Zaleski i dodaje, że zaprezentowane dane nie potwierdzają skali zjawiska.
Jednocześnie włodarz miasta zaznacza, iż każdorazowo, po wpłynięciu skargi, rozmawia się z kontrolującymi bilety, tak by wykluczyć nieprawidłowości w działaniu.
Nadal jednak dochodzą kolejne głosy mieszkańców świadczące o tym, iż nie zawsze kontrolerzy MZK zachowują się zgodnie z przyjętymi normami oraz przepisami. Jedna z takich historii stała się powodem kolejnej interpelacji, jaką złożyli radni Margareta Skerska-Roman oraz Bartosz Szymanski.
W połowie maja jedna z pasażerek jechała autobusem linii nr 11 wraz z małym psem. Zwierzak był na kolanach opiekunki. Zgodnie z regulaminem obowiązującym w pojazdach MZK małe psy mogą być tak przewożone i w takim wypadku nie trzeba kupować dodatkowego biletu. Problem pojawił się w momencie kontroli.
Kontroler stwierdził, iż pies nie jest mały, choć pasażerka trzymała go na kolanach, i zażądał biletu za przejazd. Nie miała go, za co została ukarana mandatem w wysokości 130,90 zł – opisują radni.
W dodatku sama kontrola odbyła się w nieprzyjemnej atmosferze, gdyż zdaniem pasażerki kontrolerzy byli chamscy i prostaccy, jeden z nich miał stwierdzić nawet, iż „małego to sobie nawet słonia może na kolanach przewozić”.
Problem istnieje już w samej definicji. W polskim ustawodawstwie – na co zwracają uwagę radni składający interpelację – występuje tylko definicja „psa agresywnego”. Nie istnieje natomiast rozróżnienie na psy małe i duże, w samym regulaminie przewozu również nie ma kryteriów, które pozwalałyby określić, kiedy zwierzę przestaje być małe i powinno posiadać bilet. A to powoduje nieporozumienia.
Wnioskujemy o podjęcie prac nad uchwałą celem wyeliminowania ewentualnych błędnych zapisów – apelują wnioskodawcy.
Radni chcą też, aby pojawił się „tajemniczy klient”, który oceniłby działania kontrolerów nie tylko pod względem skuteczności, ale też jakości obsługi klienta, np. tego, czy zwracają się oni kulturalnie do pasażerów. Prezydent Zaleski stwierdził, że taka procedura nie jest w Toruniu praktykowana.