Chory zmarł w szpitalu zakaźnym w Toruniu. Powód? Brak miejsc na intensywnej terapii
Trzy dni temu, w Szpitalu Obserwacyjno-Zakaźnym w Toruniu, zmarł 70-letni mieszkaniec powiatu rypińskiego. Chorował na COVID-19, a jego stan był na tyle ciężki, że wymagał hospitalizacji na oddziale intensywnej terapii. Niestety, w całym województwie kujawsko-pomorskim wolnego miejsca na takim oddziale nie udało się znaleźć.
Emocjonalny wpis zamieściła w mediach społecznościowych parafia św. Katarzyny w Radzikach Dużych, gdzie mieszkał p. Wojciech. Ostatnie dni walki z chorobą miałaby być dramatyczne nie tylko dla chorego, ale także dla lekarzy.
Podawano leki pobudzające organizm do zmagania z wirusem, ale w ostatnich dniach zabrakło respiratora, dostępnego w okolicznych klinikach, aby odciążyć organizm. Miejsce w sali covidowej na Bielanach zostało przyznane 35-letniej zakażonej kobiecie. Lekarz, łamiącym się głosem, informował nas o tak podjętej decyzji. Pan Wojciech odchodził w samotności i niewyobrażalnym cierpieniu – relacjonuje parafia.
Okazuje się jednak, że problemem nie był brak respiratorów, a brak miejsc na oddziale intensywnej terapii.
W całym województwie jest określona liczba miejsc na intensywnej terapii, gdzie kieruje się najciężej chorych na COVID-19. Tych miejsc, tego dnia, zabrakło. Nie udało się takiego miejsca znaleźć w całym województwie. W takich sytuacjach szukamy oczywiście też miejsc poza województwem, ale w trakcie tych poszukiwań i kontaktu ze sztabem kryzysowym stan pacjenta na tyle się pogorszył, że chory zmarł – tłumaczy dr n. med. Janusz Mielcarek, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. L. Rydygiera w Toruniu.
Dr Janusz Mielcarek zaznaczył przy tym, że problem tkwi w niedostatecznej liczbie personelu medycznego.
Anestezjologów i pielęgniarek anestezjologicznych jest po prostu za mało, żeby stworzyć dodatkowe miejsca na oddziałach intensywnej terapii – podsumowuje rzecznik szpitala.
Podobne sygnały, o ograniczonej liczbie miejsc, zgłaszał też szpital w Grudziądzu. Pozostaje pytanie, jak szybko (i czy w ogóle) uda się ten problem rozwiązać wobec kolejnej fali koronawirusa.