Gastronomia wciąż zamknięta. Jak restauracje radzą sobie z lockdownem?
O tym, że branża gastronomiczna przeżywa trudny okres, mówi się już od dawna. I niezmiennie nie wiadomo, jak długo jeszcze to potrwa. Rząd powoli zaczął odmrażanie poszczególnych sektorów. Możliwości otwarcia doczekały się muzea, kina, galerie, ale nie restauracje. Przedsiębiorcy nie kryją, że sytuacja jest trudna i liczą na szybki powrót do normalności. Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w toruńskich lokalach.
Restauracje, którym udało się przetrwać dotychczasowy lockdown, wybierają między dwiema drogami. Pierwszą jest stosowanie się do ministerialnych rozporządzeń i wydawanie posiłków na wynos lub dowóz. To droga, która chroni przed nakładaniem kar przez sanepid i nie wyklucza z rządowej pomocy dla branży. Drugim wyborem przedsiębiorców jest nieposłuszeństwo wobec zakazu przyjmowania gości w lokalu i próby powrotu do działalności w pełnym zakresie, jednak przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa w myśl hasła „dystans, dezynfekcja, maseczka”. W obu przypadkach trzeba się jednak liczyć z problemami.
Popularna toruńska sieć restauracji Azzurro zdecydowała się działać zgodnie z rozporządzeniami. Od października lokale nie przyjmują stacjonarnie, co wiąże się ze sporymi stratami.
– Nie ma się co oszukiwać – jest ciężko. Przestawiliśmy się na obsługiwanie gości „na wynos” i z dowozem, ale jest to znacznie trudniejsze. Ludzie chcieliby przyjść do restauracji i coś zjeść, ale nie możemy ich przyjąć – mówi Paweł Dowbor, właściciel restauracji Azzurro.
Do restauratorów kierowane są kolejne tarcze pomocowe, choć i tu nie brakuje niezadowolonych. Okazuje się bowiem, że rządowe wsparcie niekoniecznie trafia tam, gdzie jest potrzebne.
– W okresie jesienno-zimowym nie otrzymaliśmy żadnej pomocy. Wiosną korzystaliśmy z tarcz, ale później nikt nam w żaden sposób nie pomógł. Nie załapaliśmy się na wsparcie. Zostaliśmy jedynie zwolnieni z opłaty za zezwolenie na alkohol. W morzu kosztów, które mamy, nie jest to oszałamiająca pomoc – podkreśla Paweł Dowbor.
Mimo to właściciel Azzurro nie bierze pod uwagę otwarcia lokalu.
– Na razie nie rozważaliśmy otwarcia. Staramy się mimo wszystko przestrzegać wytycznych. Mamy nadzieję, że procedura odmrażania gospodarki w końcu ruszy, bo nie będziemy w stanie wytrzymywać tego w nieskończoność. Powoli zbliżamy się do kresu naszych możliwości – dodaje.
Część restauracji nie czekała na decyzję rządu i sama zdecydowała się odmrozić. W Toruniu ścieżkę dla „zbuntowanych” lokali wytyczyły Smaki Indii. W połowie stycznia lokal otworzył się dla gości, co spotkało się z dużym zainteresowaniem klientów i… sanepidu. 1 lutego lokal otrzymał nawet nakaz zamknięcia. Właściciele się nie zastosowali, a sprawa ucichła.
– Zostaliśmy poinformowani, że następnym krokiem sanepidu może być nałożenie kary. Od tego czasu jednak nic więcej się nie wydarzyło – zapewnia Agnieszka Czyż, właścicielka Smaków Indii. – Na chwilę obecną nie rozważamy zamknięcia. Odważyliśmy się na otwarcie i będziemy dalej iść tą drogą. Póki nam kłódki na drzwi nie założą i siłą nas nie wyniosą, będziemy pracować. Spodziewamy się kar, ale na pewno będziemy się od nich odwoływać.
Restauracje, które podążyły drogą podobną jak Smaki Indii, połączyła akcja #otwieraMY. Swego czasu powstała nawet Interaktywna Mapa Wolnego Biznesu, gdzie można było znaleźć otwarte restauracje z całego kraju. Obecnie patrząc na mapę, zobaczymy jednak… szwedzką Karlskronę. I nie chodzi o to, że przedsiębiorcy zdecydowali się przeprowadzić w otoczenie bardziej sprzyjające prowadzeniu biznesu. Mapa była wykorzystywana przez przeprowadzający kontrole w lokalach sanepid. By nie ułatwiać pracy służbom, dostęp do mapy trzeba wykupić, a połowa zebranych w ten sposób środków przeznaczona zostanie na pomoc prawną dla przedsiębiorców.
Gastronomia podzieliła się, jeśli chodzi o respektowanie odgórnie narzucanych zakazów. Jednak niezależnie od tego, czy lokale są otwarte, czy nie, wszyscy muszą coraz głębiej sięgać do portfeli, nie wiedząc, jak długo to jeszcze potrwa. Rząd nie kwapi się, by rozwiać wątpliwości.
– Chciałbym usłyszeć logiczne wytłumaczenie, dlaczego gastronomia ciągle jest zamrożona, a inne branże są otwierane. Najgorsze, że nie wiemy, na jak długo mamy się uzbroić w środki i w cierpliwość. Nie jesteśmy w stanie przeprowadzić jakiejkolwiek długodystansowej strategii – zaznacza Paweł Dowbor.
Połowa ostatniego roku to dla restauratorów okres wynosów i dowozów. Jeśli ten okres się przedłuży, może się okazać, że przeprowadzka do Karlskrony naprawdę stanie się najbardziej opłacalnym wyborem.
Fałszywa Plan.demia
20 lutego 2021 @ 19:20
hipokryzja – bo także i „Tylko Toruń” bierze udział w kreowaniu obecnego stanu : stanu Fałszywej 'pandemii’ , paniki, strachu i dezinformacji.
Czy widzieliście jakiegokolwiek posła Kartelu partyjnego PiS PO LEWICA PSL , który swoją osobą i mandatem posła wspomógłby otwierający się? cisza