Gastronomia wraca do życia? Od jutra otwarcie restauracji
Od jutra w całej Polsce ponownie otwierają się lokale gastronomiczne. Nie oznacza to jednak, że ich funkcjonowanie przebiegać będzie tak, jak dotychczas. Choć możliwość przyjmowania gości w lokalu może okazać się zbawienna, to obowiązujący reżim sanitarny sprawić może restauratorom wiele problemów.
W poniedziałek 18 maja nastąpi kolejna część luzowania obostrzeń. Dotknie ona też sektora gastronomicznego. Otwarcie lokali i przynależnych do nich ogródków napawa optymizmem. Do tej pory skazane na dowozy i zamówienia na wynos restauracje choć w części wrócą do normalności. W części, bo powierzchnia w lokalu będzie znacznie ograniczona. 2 metry odległości między stolikami, czy limit gości zależny od wielkości lokalu (4 m² na jedną osobę) mogą poprawić sytuację finansową lokali, choć wcale nie muszą – trudno przewidzieć, jak branża zareaguje na kolejne zmiany.
– Są pewne wytyczne, które musimy spełnić. Musimy zabezpieczyć odległości między stolikami, szykujemy też ogródki. Do tej pory działaliśmy cały czas, kuchnia była czynna, bo były zamówienia na dowóz. W tej chwili dochodzi do obsługa gości w restauracji i na ogródku – mówi Paweł Dowbor, właściciel sieci restauracji Azzurro. – Nie należy zapominać, że cały czas mamy duże obostrzenia. Powierzchnia użytkowa naszych lokali jest zmniejszona w bardzo dużym stopniu. Są ogródki, ale na nich też są ograniczenia.
Poluzowanie obostrzeń to jednak krok wprzód. Zwłaszcza w przypadku tych restauracji, które bazowały na obsłudze gości w lokalu, bo one restrykcje odczuły najbardziej.
– Wcześniej mieliśmy dowozy, ale gro naszych klientów obsługiwaliśmy w restauracji. Musieliśmy przerzucić się tylko i wyłącznie na dowozy i wynosy. Z biegiem czasu było lepiej, ale nie ma co się oszukiwać – wesoło nie było – przekonuje Paweł Dowbor.
– Jesteśmy przygotowani, stoły mamy porozstawiane zgodnie z wymogami. Do tej pory mieliśmy tylko dowozy i wynosy. Gdyby to nadal tak wyglądało, to trzeba byłoby lokal zamykać. Nie zarabialiśmy nawet na pokrycie kosztów. Liczymy, że teraz to zacznie wyglądać lepiej – mówi Ewa Latowska, która na co dzień prowadzi Bistro Katarzynka.
Specjalne wymogi dotyczący funkcjonowania lokali mogą jednak znacznie działalność utrudnić. Problematyczne jest chociażby zaopatrzenie w środki ochrony osobistej i do dezynfekcji.
– Studziłbym optymizm. Możemy wrócić do serwisu, ale nie zapominajmy, że te obostrzenia są nadal. Ograniczają nasze normalne funkcjonowanie. Podchodzę do tego z optymistyczną ostrożnością – podkreśla właściciel Azzurro.
– Kiedyś kupowaliśmy rękawiczki za 17 zł, teraz za 70. Płyny dezynfekcyjne to też ogromne koszty – zaznacza Ewa Latowska. – Na pewno uciążliwe będzie noszenie maseczek przez kucharzy. Kiedy zaczną się upały, trudno będzie sobie wyobrazić, by kucharze w kuchni, gdzie są duże temperatury, nosili maseczki. To może być uciążliwe.
Kolejnym ciosem dla branży jest zbliżające się lato, za którym zawsze ciągnął się największy ruch w lokalach, a które w tym roku nie napawa optymizmem.
– Każdy restaurator zarabia latem. W Toruniu to branża sezonowa – tłumaczy Ewa Latowska. – Sezonu w tym roku nie będzie, a w sezonie mieliśmy zawsze pełną salę. Żniwa dla lokali gastronomicznych na starówce zaczynają się w maju, a kończą we wrześniu, październiku. Najpierw mamy zorganizowane grupy, a potem przyjeżdżają turyści. Grup już nie było i nie będzie. Turyści może będą, a może ich nie będzie. Na pewno nie będzie różowo.
Kolejną niewiadomą jest także reakcja ludzi na otwarcie lokali. Wciąż obowiązujące ograniczenia mogą skłonić wielu do pozostania w domach, mimo pogody sprzyjającej korzystania z restauracji i ich ogródków. Również tutaj, właściciele lokali patrzą w przyszłość z niepewnością.
– Nie wiemy jak to będzie wyglądać. To nasi goście zadecydują, czy będzie dobrze, czy źle. Pytanie, czy nasz ruch dowozowy utrzyma się na podobnym poziomie – czy obsługa w lokalu będzie wartością dodaną, czy jednak wyprze dowozy – mówi Paweł Dowbor.
– Mamy stałych klientów, ale nie wiadomo, jak będą zachowywali się ludzie i czy stali bywalcy przy nas zostaną – dodaje Ewa Latowska.
Przed całą gastronomią staje więc teraz kolejne wyzwanie. Wydaje się, że najgorsze już minęło, jednak obawy nadal są. Czas pokaże, jakie będą skutki kolejnych decyzji o odmrażaniu gospodarki i czy restauratorzy przetrwają dostosowywanie się do kolejnych ograniczeń. Pewne jest jedno – od jutra posiłek będziemy mogli zjeść w lokalu.