Portowa kula czasu, czyli jak dawniej w Toruniu wskazywano południe?
Kiedyś zegarki nie były tak powszechne, a o sprawdzeniu godziny w komórce można było sobie pomarzyć, gdyż coś takiego jak telefon komórkowy nie istniało. Trzeba było jednak w jakiś sposób wskazywać czas, jeśli nie dokładny, to chociaż moment wybicia godziny 12:00.
Do tego właśnie służyła portowa kula czasu, uwieczniona na fotografii toruńskiego nabrzeża portowego z ok. 1900 r. To urządzenie pomagało synchronizować czasomierze. Wyglądem przypomina urządzenie znane z torów wyścigów konnych, czyli słynną „bombę”, sygnalizującą początek gonitwy.
Pięć minut przed godziną dwunastą kulę wciągano do połowy masztu. Trzy minuty później wędrowała ona na sam jego szczyt, a po kolejnych dwóch minutach sygnał biegnący linią telegraficzną z Królewskiego Obserwatorium Astronomicznego w Berlinie zwalniał jej mechanizm. Spadająca kula oznaczała dokładnie godzinę dwunastą w południe czasu środkowoeuropejskiego i w ten sposób kapitanowie statków i inni mogli dokładnie nastawiać swoje chronometry.
Wynalazcą takiego rozwiązania był angielski kapitan Robert Wauchope. Kula czasu musiała mieć około półtora metra średnicy, by było ją widać ze statków, nieraz znajdujących się bardzo daleko. Podnoszono ją, korzystając z ręcznego kołowrotu. Po zwolnieniu naciągu – spadała.