Wiemy już, co dalej z budynkami dawnej rakarni. Rozbiórki nie będzie!
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji 16 kwietnia ogłosił przetarg na wykonanie dokumentacji dla zagospodarowania terenów wokół kortów tenisowych. Dzięki niemu wiemy już, jaki los czeka budynki.
Wokół kortów mają się pojawić stoły szachowe, stoły do ping ponga, kosze na śmieci, miejsca na grilla, dodatkowe alejki i ławki parkowe. Wygląda na to, że Chełmińskie Przedmieście zyska swoją „Martówkę”.
Najważniejsze jednak, że poszukiwany jest również wykonawca dokumentacji dla budynków dawnej rakarni. Do wykonania jest:
–Inwentaryzacja budowlana trzech budynków na terenie byłego zakładu utylizacji objętych ochroną konserwatorską przez osobę posiadającą kwalifikacje w zakresie zabytkoznawstwa i architektury historycznej, które planowane są do zagospodarowania na cele organizacji pozarządowych -jak czytamy w ogłoszeniu.
Jest to dobra wiadomość. Chełmińskie już dawno ustami Rady Okręgu wyrażało potrzebę miejsca podobnego do inkubatora dla organizacji pozarządowych na Bydgoskim Przedmieściu. Być może się go doczeka.
Kontrowersje wokół budynków dawnej rakarni zaczęły się, gdy mieszkańcy zaczęli upominać się o drogę i oświetlenie do zabudowań. Wygrali je w ramach Budżetu – wówczas jeszcze Partycypacyjnego. Chwilę później otrzymali decyzję o konieczności wyprowadzki. Zimą budynki były już prawie puste i zachodziła obawa, że miasto ma zamiar zniszczyć jedne z ostatnich śladów dawnej Chełmionki.
Warto wiedzieć:
O wzgórzu kata na Chełmińskim Przedmieściu do niedawna mało kto wiedział. Dziś wiemy, że właścicielami niemal całego kwartału ograniczonego ulicami Grunwadzką, Szosą Chełmińską i Bema, była rodzina Augusta Liedtke. To jej inicjały znajdują się na zabudowaniach pod numerem 75A. W XIX wieku z rąk kata Fischera przeszła w ręce rodziny Liedtke. „Rakarnia” zastąpiła funkcję katowskiego wzgórza wraz z malejącą liczbą tortur, stosów i kar śmierci. Jeszcze w latach powojennych w to miejsce zwożono padłe zwierzęta z całego miasta. Tu również hycel odstawiał bezpańskie zwierzęta. Istniejące zabudowania gospodarcze zajmowały się przede wszystkim bardzo nowoczesną, jak na tamte czasy utylizacją zwłok w zamkniętym obiegu. Dziś już nikt nie pamięta, że niegdyś była to „Łakoma Góra”, na której płonęły stosy.