Antoni Czeliuskin od czterech lat mieszka w Toruniu. „Bałem się w Rosji, w Polsce nie mam czego”
Przyjechał do Polski cztery lata temu szukając lepszego życia. Bo w Rosji, nawet w Moskwie, nie żyje się tak, jak wydaje się mieszkańcom Europy. Jest bieda, strach przed policją i brak szans na lepszą przyszłość. Powołuje się na polskie korzenie, choć nie jest w stanie ich udokumentować, bo aby to zrobić, musiałby wrócić do Rosji. A tego nie chce. Wolę przysłużyć się Polsce – mówi Antoni Czeliuskin, który Toruń wybrał za swój nowy dom.
Antoni Czeliuskin jest wysokim, postawnym mężczyzną z charakterystyczną, słowiańską urodą. Kulturalny, uprzejmy, mówi biegle po polsku, choć z wyraźnym akcentem, co jakiś czas stosując rosyjską składnię.
– Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Polski, chciałem zobaczyć Kraków – mówi Antoni Czeliuskin. – Jeszcze mieszkając w Moskwie starałem się jak najlepiej poznać polską kulturę. Mam po tacie polskie korzenie, dlatego wszystko, co było związane z Polską szalenie mnie interesowało. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że poznałem dość dobrze kulturę kilku krajów. I choć bardzo dobrze czułem się na przykład w Kazachstanie, czy w Gruzji, to jednak mojemu sercu zdecydowanie najbliżej do kraju nad Wisłą. I to już od najmłodszych lat.
Do Polski przyjechał w 2018 roku. W Toruniu osiadł przypadkowo. Chciał rozpocząć studia historyczne i zależało mu na kontakcie z innymi studentami zza wschodniej granicy. Trafił na Białorusina i Kazacha, którzy namówili go na naukę na UMK.
– W Rosji słyszałem, że w Polsce Rosjan się nie lubi i można tu się spotkać z wrogością – uśmiecha się z politowaniem Antoni Czeliuskin. – Faktycznie, raz spotkałem się z nieprzyjemnym komentarzem. Zaczepił mnie na dworcu w Warszawie bezdomny, który dość nachalnie domagał się pieniędzy. Kiedy usłyszał mój akcent i potwierdziłem, że jestem z Rosji, zaklął i pod nosem mnie zwyzywał. Czasem padają pytania czy się nie boję żyć w Polsce. Odpowiadam zawsze tak samo. Bałem się w Rosji, w Polsce nie mam czego. Poza tym Polacy są bardzo ciepłym i gościnnym narodem, który w pewnym stopniu przypomina mi Rosjan, z tą różnicą, że Polacy są często bardziej naiwni.
Antoni Czeliuskin ukończył w Moskwie Uniwersytet Pedagogiczny – w Rosji mógłby zostać nauczycielem i uczyć historii. W putinowskim państwie nie widział jednak dla siebie przyszłości.
– Obserwuję polską scenę polityczną jestem zdania, że polskie skrajne partie polityczne są skutecznie inwigilowane i sterowane przez rosyjski wywiad, dlatego czasem bawią mnie niektóre opinie – dodaje Antoni Czeliuskin. – Na przykład kiedy słyszę o dyktaturze albo o państwie totalitarnym, które rzekomo w Polsce powstało czy zaczyna powstawać. Parę dni w Rosji i każdy, kto takie sądy wygłasza, zmieniłby zdanie. Tak naprawdę dopiero tu poczułem, co to znaczy prawdziwa wolność. Tu nie muszę się bać, że ktoś z aparatu państwa przyjdzie i zacznie mnie bez powodu kontrolować. Być może aresztuje bez powodu, bo coś mu się nie spodoba. Nie muszę obawiać się tego, że moją dziewczynę, czy siostrę po takim aresztowaniu policjant zgwałci w areszcie. Nie muszę się bać tego, że jeśli nie mam ojca, wujka czy jeszcze kogoś na wysokim stanowisku, to nie jestem dla mojego państwa człowiekiem i mogą ze mną zrobić co tylko zechcą. Polacy często mówią, że rozumieją Rosję. Zazwyczaj się mylą, bo wycieczka do Moskwy czy Petersburga o Rosji wiele nie nauczy.
Rosyjska codzienność, to przede wszystkim strach. Zwłaszcza dziś, kiedy trwa „specjalna operacja wojskowa”, której wojną nazywać nie wolno. Wielu znajomych i przyjaciół Antoniego uciekło z Rosji, gdy ogłoszono mobilizację. Ale byli też tacy, którzy zostali i głośno popierają działania Władimira Putina.
– W Rosji dziś nie ma podziału politycznego na lewicę, prawicę, czy liberałów – wyjaśnia Antoni Czeliuskin. – Niezależnie od tego jakie kto ma poglądy, liczy się tylko to, czy popiera władców Kremla czy też nie. I to jest świetnie widać w telewizji, gdzie na przykład dwóch członków partii komunistycznej mówi co innego: jeden popiera wojnę w Ukrainie, a drugi nie. Ten pierwszy jest prawdziwym patriotą, a drugi to zdrajca i należy go czym prędzej zamknąć w kolonii karnej.
Życie w Polsce choć pod wieloma względami jest lepsze, niż w Rosji, dla Rosjanina wcale proste nie jest. Pomimo wyższego wykształcenia, Antoni Czeliuskin pracuje jako ochroniarz. W trakcie rozmów o pracę na lepszym stanowisku często słyszy, że barierą jest wyraźny akcent, dlatego nie mógłby rozpocząć pracy jako nauczyciel.
– Moja obecna praca pozwala mi normalnie funkcjonować, ale oczywiście chciałbym czegoś więcej – uśmiecha się Antoni Czeliuskin. – Trenuję judo, a przeszłości ćwiczyłem karate, więc predyspozycje jakieś mam, jednak nie jest to szczyt moich marzeń i chciałbym lepiej przysłużyć się Polsce.
Kiedy 24 lutego wybuchła wojna w Ukrainie, Rosjanin z Torunia, nie był zaskoczony. Nie tylko się jej spodziewał, ale również ją przepowiadał, co wśród jego polskich znajomych przyjmowane było z przymrużeniem oka.
– Polakom tylko się wydaje, że rozumieją Rosję, bo byli na wycieczce w Moskwie albo Petersburgu – mówi wyraźnie zmartwiony. – Tymczasem Rosja to tak naprawdę inna cywilizacja, dużo bardziej azjatycka, niż się Polakom wydaje. Nie zaskakują mnie mordy popełniane w Ukrainie, ani to jak traktowani się przez dowódców rosyjscy żołnierze. Tak właśnie w Rosji się postępuje. I to od wieków. Dlatego jeśli Polacy sądzą, że Rosja nie będzie chciała ich zaatakować, są w wielkim błędzie. Zwłaszcza dziś Polska jest traktowana jako wróg, którego trzeba stłamsić, ale do którego mimo wszystko czuje się jakiś respekt, bo Rosjanie pamiętają, że to właśnie Polska i Turcja, to dwaj odwieczni rywale Moskwy, którzy potrafili Rosję pokonać.
Przyszłość Antoniego Czeliuskina w Polsce nie jest pewna. Choć posiada kartę stałego pobytu, to jego status formalny jest wciąż niepewny. O tym, czy będzie mógł pozostać w Toruniu zdecyduje administracja państwowa.