Jak radzi sobie toruński rynek księgarski i antykwaryczny? Wyzwania w erze internetu
W czasach, gdy nie było internetu, antykwariusze stanowili rodzaj tajnego stowarzyszenia. Wówczas zdobycie wymarzonej książki było niemal wyzwaniem – trzeba było znać branżę księgarską, a nieraz również należało mieć odpowiednie znajomości. Obecnie dla większości klientów księgarni i antykwariatów książka to towar, który można zamówić online. Istnieją jednak jeszcze miejsca, gdzie ceni się fakt, że można towaru dotknąć, rzucić okiem i poczuć, czy przygoda ta warta jest przeżycia.
Niełatwo jest być dziś miłośnikiem słowa pisanego. Dziś ma on prawo czuć, że z każdym miesiącem każde słowo w nowej książce jest coraz droższe. Rosną przecież koszty produkcji – papier, druk, oprawa – wszystko coraz droższe. Niestety w końcowym rozrachunku dodatkowe koszty ponosi klient, zwany przez księgarzy Czytelnikiem.
Kryzys w branży wydawniczej ma wpływ także na nas, księgarzy – mówi Ewa Stanek-Zaremba z księgarni „Kafka i Spółka” w Toruniu. – Nie powiedziałabym jednak, że dotknął nas bezpośrednio, ale przyczyną tego jest to, jak zarządzamy sklepem. Nam akurat klientów nie brakuje.
Z nieco większym optymizmem patrzy na ten problem Sława Jędrzyńska-Chudzińska, która od 30 lat prowadzi toruńską księgarnię „Hobbit”.
Jak na razie się trzymamy. Bywają momenty, gdy nie jest stabilnie, jak choćby podczas pandemii, jak i teraz, gdy ceny są nieprzewidywalne. Na szczęście, póki co, nie jesteśmy w tragicznej sytuacji.
Księgarze z rozrzewnieniem wspominają minione lata, kiedy książki częściej od filmów napędzały wyobraźnię.
Kiedyś były lepsze czasy – stwierdza Andrzej Nehring z księgarni Centrum. – Jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu było większe zapotrzebowanie i zainteresowanie książkami. Nie wiem, czy te lata wrócą… W statystykach czytelnictwa Polacy nie wypadają zbyt dobrze.
Niezależnie od pomiarów statystycznych, wciąż są ludzie, którzy odwiedzają księgarnie i wybierają książki. W Toruniu sporym zainteresowaniem cieszą się regionalia, które od paru lat zyskują sobie kolejnych czytelników.
Interesuję się historią miasta, w którym mieszkam. Od kilku lat czekałem, aż ktoś opisze toruńską Starówkę – mówi pan Zbigniew, który nabył w jednej z księgarni nową publikację autorstwa Katarzyny Kluczwajd „Toruńskie Śródmieście”. – Wiem, że takie cuda znajdę tylko w małej księgarni. Kiedyś pytałem o to w Empiku, ale ich komputer nawet tego nie wykazywał.
O ile w zwykłych księgarniach kupić można zwykłe książki, o tyle w antykwariatach czekają pozycje niezwykłe, często takie, które wydrukowano wiele lat temu i nie pojawiły się dotąd ich nowe wydania. Przy ul. Wysokiej 12 działa Toruński Antykwariat Księgarski, jedyny w mieście.
Nie widzę kryzysu, może właśnie dlatego, że od ponad 10 lat nie mam z kim konkurować – wyjaśnia Aldona Mackiewicz. – Kontaktuję się też z antykwariuszami z Polski i mówią, że zawsze było ciężko, ale obecnie wielkiego kryzysu nie ma.
Klient antykwariatu również ma swoje upodobania. Oprócz książek dotyczących poszczególnych zainteresowań bardzo chętnie kupowana jest klasyka i dzieła takich autorów jak Henryk Sienkiewicz, Juliusz Słowacki czy Adam Mickiewicz.
Te nazwiska to hity, wiem, że zawsze się sprzeda choćby „Wojna i pokój” Lwa Tołstoja – dodaje antykwariuszka. – W dodatku rośnie także kolejne pokolenie Polaków na emigracji, dlatego klasyka literatury, jak „Trylogia” Sienkiewicza, może stanowić idealny prezent i okazję do tego, by przekazać w tych książkach element polskości.
Obecnie jednak antykwariat nie jest już jedynym miejscem, gdzie można zdobyć rzadkie książki.
To nie wygląda tak jak jeszcze w czasach przedinternetowych, gdy antykwariusze byli pewnym „tajnym” stowarzyszeniem, dzięki któremu ma się dostęp do książek – mówi Aldona Mackiewicz. – Dzisiaj wpisujemy dany tytuł w wyszukiwarkę i wiemy, gdzie jest do zdobycia, możemy go nawet sprowadzić dla klienta i to nie tylko z Polski.
Niezależnie od tego, czy książkę kupuje się w księgarni, czy też w antykwariacie, czytelnikowi ktoś musi doradzić, co kupić. A nie jest to proste zadanie.
Bardzo wielu klientów przychodzi i prosi o książkę „dla 11-letniego chłopca”, „dla 5-letniej dziewczynki”, „dla mamy”, „dla babci”. To są konkretni odbiorcy, dlatego musimy wiedzieć, co dana osoba lubi, co już czytała, z czym się jeszcze nie zapoznała – wyjaśnia Sława Jędrzyńska-Chudzińska. – Są też tacy, którzy mówią „idziemy gdzieś w gości i chcemy dać książkę jako prezent, a nie mamy pojęcia”. Wtedy też należy doradzić coś bardziej uniwersalnego, jak choćby tomik poezji lub klasyki.
Dziś wszelki handel przeniósł się do internetu. Czy jednak rynek doprowadzi do likwidacji księgarń i antykwariatów?
Gdy kupujemy przez internet, widzimy tylko okładkę oraz opis zaproponowany przez wydawcę – mówi Sława Jędrzyńska-Chudzińska z księgarni „Hobbit”. – Natomiast w księgarni stacjonarnej możemy książkę dotknąć, przejrzeć, przeczytać fragment, sprawdzić jakość papieru czy oprawy. Dlatego wolę ten zakup bezpośredni. Czasem się zdarzają jednak tacy klienci, którzy pytają nas o daną pozycję, przeglądają ją, a potem mówią „bardzo dziękuję, to już wiem, czego szukać w internecie”. Szlag trafia, ale trzeba to zrozumieć, a wolę, jak klient jest ze mną szczery.