Najlepszy przyjaciel człowieka?
31-letniemu Pawłowi z Torunia grozi do 5 lat więzienia. Prokuratura oskarża go o znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Internauci swój wyrok już wydali.
Słodkie zdjęcia z czworonożnymi przyjaciółmi, prześciganie się w tym, czyj pupil na spacerze ma najładniejsze ubranko. Ludzi kochających psy naprawdę nie brakuje, ale niestety pojawiają się też tacy, którzy najwidoczniej nie zdają sobie sprawy z tego, że zwierzęta też mają uczucia. Takich osób niestety jest coraz więcej.
Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski uważa, że nie ma takiego pojęcia jak „prawa zwierząt”, ponieważ zwierzęta nie mają zdolności do czynności prawnych. Czy w takim razie można traktować je nie jako istotę mającą uczucia, a jako rzecz? Na to wskazywałoby zachowanie byłego senatora PiS, Waldemara B. Były członek Rady Społecznej Doradztwa Rolniczego pod koniec marca przywiązał do samochodowego haka psa i ruszył. Pies początkowo biegł za pojazdem, ale później nie nadążał i był ciągnięty po drodze.
Zwłoki psa znaleziono na posesji Waldemara B. Ich sekcja wykazała, że zwierzę poniosło śmierć w wyniku obrażeń odniesionych podczas ciągnięcia za samochodem. Były senator usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem.
Nie mniej makabryczna sytuacja miała miejsce ponad trzy lata temu w podtoruńskiej Chełmży. Pod koniec stycznia 2018 r. znaleziono tam czteromiesięcznego szczeniaka o imieniu Fijo, który leżał w kałuży krwi. Pies został skatowany przez swojego właściciela, Bartosza D. Fijo miał połamaną miednicę, zmiażdżony kręgosłup, złamaną szczękę i uszkodzone żebra. Pies, którym opiekuje się teraz Artur Serocki z Pabianic, już do końca życia będzie kaleką. Do tej pory ma problemy z załatwianiem się, a także miewa napady drgawek.
Są osoby, którym zależy na tym, aby zwierzęta żyły w dobrych warunkach i były odbierane właścicielom w przypadkach złego traktowania. Nie wszyscy jednak uważają działania obrońców praw zwierząt za dobre i potrzebne. Były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski powiedział w maju 2020 r., że „działanie tak zwanych obrońców praw zwierząt jest podobne do całej propagandy hitlerowskiej wymierzonej przeciwko Żydom czy Słowianom”.
W sobotę 10 kwietnia niestety znów zrobiło się głośno o nierespektowaniu praw zwierząt. Toruńskie Towarzystwo Ochrony Praw Zwierząt odebrało właścicielowi psa rasy shar pei, Bobika.
– Zgłoszenie przyszło na naszą skrzynkę internetową na profilu facebookowym. Nie napisała tego bezpośrednio osoba, która tego psa widziała, ale taka, która dowiedziała się tego od innych. Do mieszkania wpuściła nas właścicielka mieszkania. Opiekuna psa nie było na miejscu, nie odzywał się też do nas później – mówi Piotr Korpal, prezes Toruńskiego Towarzystwa Ochrony Praw Zwierząt.
Pies, który powinien ważyć około 25-30 kg, ważył zaledwie 7 kg. Próbę ratowania Bobika podjęła Przychodnia Weterynaryjna Kościuszki w Toruniu. Niestety na ratunek było już za późno. Pies miał powiększone serce, chorą tarczycę i niewydolność nerkową.
– Nie da się stwierdzić, ile czasu potrzeba, by doprowadzić psa do tak złego stanu. Mogło to trwać miesiąc, a mogło też trwać trzy lata. Pies miał nie jedną, a kilka chorób. Mogło to być stopniowe chudnięcie miesiącami, a mogło to być gwałtowne schudnięcie w ciągu dwóch tygodni – mówi lek. wet. Tomasz Garstecki z Przychodni Weterynaryjnej Kościuszki w Toruniu.
Jakie czynności w przypadku przywiezienia do przychodni tak zaniedbanego zwierzęcia podejmują weterynarze?
– Naszym zadaniem jest postawienie rozpoznania. Staramy się dowiedzieć, na co pies jest chory. Jeżeli okazuje się, że pies ma wiele chorób, to staramy się leczyć wszystkie, ale w taki sposób, żeby lecząc jedną chorobę, nie powodować rozwoju drugiej – mówi Tomasz Garstecki.
W internecie na właściciela Bobika wylała się fala hejtu. Niektórzy skupiali się na formułowaniu jak najbardziej obraźliwych zdań w stosunku do właściciela psa. Inni zaś próbowali na wszelkie sposoby dowiedzieć się, kto doprowadził zwierzę do takiego stanu.
Internautom udało się dojść do tego, kto był właścicielem Bobika. Wtedy rozpoczął się festiwal obrażania go w postach na facebookowym profilu. Komentarze są przeróżne. Począwszy od nazywania właściciela Bobika „śmieciem” aż po życzenie mu śmierci. Od internautów dostało się także osobom z otoczenia właściciela psa, które wiedziały o tym, w jakim stanie jest czworonóg i nikogo o tym nie poinformowały, ani też w żaden sposób nie pomogły.
Właściciel Bobika w piątek 16 kwietnia usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. W poniedziałek 19 kwietnia sąd zdecydował o zatrzymaniu go w areszcie na 3 miesiące. Grozi mu do 5 lat więzienia. Niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, że takie sprawy ciągnęły się latami.
W całej tej niesamowicie smutnej historii jest też jeden pozytywny aspekt. Jeden z internautów, poruszony historią Bobika, utworzył zbiórkę na rzecz Toruńskiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt.
– Wszyscy jesteśmy głęboko poruszeni historią psa Bobika. Zaniedbany, wychudzony do granic możliwości zwierzak nie przeżył piekła, jakie zafundował mu człowiek. Mimo że ta historia nie ma happy endu, a w nas samych buzuje złość, możemy coś zmienić! Wspólnie pomóżmy Toruńskiemu Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt, niech ta zrzutka będzie pozytywnym elementem tej całej historii – czytamy na stronie zbiórki.
Na ponad 20 dni przed zakończeniem zbiórki udało się zebrać o ponad 1 tys. zł więcej, niż zakładano.
24 kwietnia 2021 @ 19:33
ŚMIEĆ