Nie śpij, bo cię przegłosują
O wadze wyborów i znaczeniu każdego głosu rozmawiamy z Grzegorzem Karpińskim, kandydatem Koalicji Obywatelskiej na posła do Sejmu RP z okręgu nr 5.
Jaką wagę mają zbliżające się wybory?
To są wybory, które moim zdaniem tak naprawdę przesądzą na długi czas o rozwoju Polski. Odpowiemy na pytanie, czy chcemy mieć Polskę mocno zakotwiczoną w strukturach europejskich i NATO, a w konsekwencji, czy chcemy mocnego rozwoju gospodarczego. To przekłada się na poziom życia polskich rodzin. Taka jest waga pytania, na które będziemy odpowiadać 15 października.
Czy zgodziłby się pan ze stwierdzeniem, że liczy się każdy głos? Często ludzie tłumaczą niechęć do chodzenia na wybory tym, iż uznają, że ich głosy nie mają żadnej wartości i niczego nie zmienią.
Historia zna wiele przykładów, w których niewielka liczba głosów przeważyła o zwycięstwie jednej ze stron. Zawsze w takich sytuacjach podaję trzy przykłady. Pierwszy jest lokalny. W 2002 r. Michał Zaleski wygrał drugą turę wyborów na prezydenta Torunia, zdobywając tylko 810 głosów więcej od Jana Wyrowińskiego. Zdecydowały o tym trzy obwody. Drugi przykład jest świeższy – podczas wyborów prezydenckich w 2020 r. obaj kandydaci, zarówno Andrzej Duda, jak i Rafał Trzaskowski, zdobyli po ponad 10 mln głosów, a różnica między nimi wyniosła nieco ponad 420 tys. głosów. Natomiast w 2016 r. podczas referendum brexitowego opcję wyjścia z UE przez Wielką Brytanię wybrało tylko 51,9 proc. głosujących wobec 48,8 będących za pozostaniem. Te przykłady pokazują, że warto chodzić na wybory i manifestować poglądy. Opowieść o tym, że „mój głos się nie liczy”, jest fałszywa. Szczególnie teraz, gdy mamy do czynienia z jednoznacznym sporem politycznym i trudno znaleźć kogokolwiek, kto nie jest w stanie opowiedzieć się po danej stronie, te różnice będą niewielkie.
Ci, którzy zastanawiają się nad wzięciem udziału w wyborach, twierdzą czasem, że niezależnie od tego, na kogo się zagłosuje, to i tak do Sejmu wejdą ci, którzy są najwyżej na liście. Jak to faktycznie wygląda?
To nieprawda. Ordynacja tak nie działa. Mandaty, które przypadają na każdą z partii, rozdzielane są na tych kandydatów, którzy zdobyli najwięcej głosów w ramach listy i nie ma tutaj znaczenia miejsce, z którego startują. Oznacza to, że ja, kandydując z miejsca nr 10, jeśli zdobędę najwięcej głosów, wejdę do Sejmu. Jeśli Koalicja Obywatelska będzie miała, na co liczymy, 5-6 mandatów, a mój wynik będzie piątym czy szóstym, albo nawet lepszym, to i tak mandat dostanę, bez względu na moje miejsce na liście. Nasze decyzje są prawdziwe podwójnie. Oddając głos na ugrupowanie, które wspieramy, decydujemy o tym, który komitet zwycięży, zaś oddając głos na konkretnego kandydata, przesądzamy o jego losie. Warto nie tylko iść na wybory, ale też wybrać najlepszego naszym zdaniem kandydata. Ordynacja to tylko pewien mechanizm, który pozwala obiektywnie przełożyć uzyskane przez ugrupowania głosy na mandaty. W trakcie wyborów wybieramy jednak konkretnych kandydatów.
Dla wielu wyborców będzie to pierwsza w życiu okazja do zagłosowania. Jakie znaczenie będą mieć głosy młodych?
To zawsze najbardziej interesujące wybory. Młodzi wyborcy mają zazwyczaj dość radykalne poglądy i nie znoszą politycznej ściemy. Ważne jest to, aby zechcieli pójść, gdyż jeśli teraz wezmą udział, to możliwe, że będą głosować w kolejnych wyborach. Najważniejsze jest to, co widziałem podczas kampanijnych spotkań – młodzi ludzie są autentycznie zorientowani w tym, co się dzieje i domagają się radykalnych zmian. Nie podoba im się to, jak została w ostatnich latach urządzona Polska. Krytykują to, co dzieje się w polskiej szkole. Nie mają tu na myśli tylko ideologizacji szkolnictwa, ale także to, iż po pandemii zapomniano o nich. Zamknięto w domach na dwa lata i kazano uczyć zdalnie. Nikt ich nie zapytał o to, jak się czują. Szkoła nie przygotowała ich do wejścia w dorosłość. Pomoc psychologiczna leży, o czym świadczą toruńskie badania przeprowadzone przez UMK. Jestem przekonany, że my jako Koalicja Obywatelska mamy najlepszą ofertę dla młodych i najlepiej odpowiadamy na ich potrzeby.
Często mówi się, że „jeśli nie głosowałeś, nie masz prawa narzekać”. Jak się pan do tego odniesie?
Lubimy jako Polacy narzekać i często koncentrujemy się bardziej na tym, co się nie udało. Jednak w przypadku pozostania w domu i rezygnacji z głosowania rzeczywiście jest tak, że możemy mieć później pretensje wyłącznie do siebie. Taką postawę oceniam jako wyraz „machnięcia ręką” na to, co się dzieje w kraju oraz zaprezentowanie obojętności. Tymczasem decyzje podejmowane przez polityków mają bardzo duży wpływ na nasze codzienne życie: wysokość podatków, na co wydawane są pieniądze publiczne, jak funkcjonuje szkoła i wiele innych. Czy można powiedzieć, że wszystko jedno, jakie decyzje zostaną podjęte w tych sprawach?
Można więc przypomnieć hasło z historycznych wyborów z czerwca ‘89 – „Nie śpij, bo cię przegłosują”.
Zdecydowanie, co więcej, podkreśla ono wagę zbliżających się wyborów. Nie mam wątpliwości, że wyniki tych wyborów będą ważnym wydarzeniem w podręcznikach historii najnowszej. To hasło jest kwintesencją rozmowy o tym, na co mamy wpływ. Decydujemy o przyszłości Polski. Nie pozwólmy, aby przez naszą nieobecność o Polsce decydowali ci, z którymi się nie zgadzamy. Bardzo często jest tak, że sporo osób nie bierze udziału w wyborach, a potem jest zaskoczonych, że ugrupowanie, które popierają, przegrało. A to nieobecność na wyborach, brak motywacji, powoduje taką sytuację. Warto zatem powtórzyć – nie śpij, bo cię przegłosują. Nie zmarnuj szansy, aby zabrać głos w sprawie przyszłości Polski.
Więc stwierdzić można, że warto wziąć udział w tych bardzo ważnych wyborach?
Zachęcam wszystkich, by 15 października udali się do urn. Nawet jeśli ktoś ma w głowie przeświadczenie, że w jego życiu ten głos nic nie zmieni, niech pomyśli o młodym pokoleniu. Rezultaty najbliższych wyborów będą miały wpływ na to, co będzie działo się w naszym kraju w dłuższej perspektywie czasowej i konsekwencje tego będą odczuwać młode osoby.
Jeśli dzisiaj w jednym z tygodników wspierających rząd PiS pojawia się okładka z hasłem „Tak, musimy wyjść z UE”, to znaczy, że w przestrzeni naszych rządzących się takie pomysły pojawiają. W trakcie ostatnich ośmiu lat było co najmniej kilka wypowiedzi, które zdradzały motywacje antyunijne. Tak więc trzeba pójść na wybory, żeby zapewnić wolności, którymi żyjemy i których nikt nie powinien odebrać, także młodemu pokoleniu.
Materiał sfinansowany przez KKW KOALICJA OBYWATELSKA PO .N IPL ZIELONI
8 października 2023 @ 10:29
Tak
Tylko PiS tylko lista nr 4