Niepokojący stan Martówki. Jak reagują władze miasta?
Po katastrofie w Odrze jesteśmy dodatkowo wyczuleni na to, co dzieje się z okolicznymi rzekami i jeziorami. Nic więc dziwnego, że niepokój w mieszkańcach Bydgoskiego Przedmieścia wzbudził stan Martówki. Ryby w zbiorniku umierają, a woda przybrała niepokojąco zielony odcień. Wszystko za sprawą obecnej pogody, suszy i – w konsekwencji – zakwitu glonów. Władze miasta uspokajają – podjęto działania, mające na celu polepszenie stanu zbiornika.
Nie chodzi tu o jedną czy nawet kilka martwych ryb. Ciał zwierząt, choć jezioro samo w sobie jest stosunkowo małe, nie sposób zliczyć na palcach. Paweł Gulewski, Zastępca Prezydenta Torunia uspokaja – stan Martówki nie jest spowodowany skażeniem, lecz przedłużającymi się upałami i suszą.
„Przyczyną śnięcia ryb są warunki pogodowe, panujące na terenie całego kraju, czyli upały i brak opadów, przez co w rzekach i zbiornikach jest dramatycznie niski poziom wody, a także zakwit glonów” – tłumaczy.
Śnięte ryby w Martówce zostały znalezione w poniedziałek, 22 sierpnia. Od razu podjęto działania, mające na celu opanowanie sytuacji, a o zjawisku poinformowano Wydział Środowiska i Ekologii Urzędu Miasta Torunia. Jak wynika z pomiarów, dokonanych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, temperatura wody w Martówce wynosi 26°C. Pomiary tlenu w wodzie wykazały, że zachodzi w niej intensywna fotosynteza, prowadzona przez glony. Potwierdziła się zatem teza, że woda w zbiorniku kwitnie. Stąd właśnie niecodzienny, zielony kolor wody i fala zgonów wśród ryb. Zakwit powoduje gwałtowne obniżenie zawartości tlenu w nocy, co prowadzi do obumierania wrażliwych gatunków.
Już w poniedziałek – a więc w ten sam dzień, kiedy zgłoszona została cała sytuacja – przeprowadzono akcję uzupełnienia zbiornika. Wtłoczono do niego ponad 1800 m³ wody. Na miejscu pracuje Państwowa Straż Pożarna, która ustawiła kurtynę wodną, mającą dodatkowo polepszyć sytuację na miejscu. Martówka jest na bieżąco oczyszczana i monitorowana.
Niestety, do poprawy jej stanu niezbędne jest długotrwałe i znaczące obniżenie temperatury. I opady. Nie mamy wpływu ani na jedno, ani na drugie, pocieszające jest jednak to, że gdy udamy się nad Martówkę, rzeczywiście zobaczymy, że coś się dzieje, a sytuacja nie została pozostawiona bez reakcji. I choć poprawy być może nie widać, bo martwe ryby nadal wypływają na powierzchnię wody, to świadomość tego, że problem nie jest ignorowany, pokrzepia.