Pies, który umierał przy budzie
Wielu z nas ma w domu zwierzę, które traktuje jak członka rodziny. Niestety nie każdy pies czy kot, który posiada właściciela, ma tyle szczęścia. Kolejną ofiarą braku empatii dla braci mniejszych był pies z podtoruńskiej wsi, który mimo pomocy weterynaryjnej musiał zostać poddany eutanazji.
Pracownicy Schroniska dla zwierząt w Toruniu kilka dni temu odebrali kolejne zwierzę, które potrzebowało pilnej pomocy. Pies był wychudzony i zaniedbany, stwierdzono u niego obrzęk i nieleczone tygodniami złamanie łapy, paradontozę, guza w okolicy odbytu. Nie był w stanie sam podejść do miski. Choć cel interwencji był zupełnie inny, pies także został zabrany właścicielowi. Niestety zwierze musiało zostać uśpione.
– Sytuacja w Polsce jest na tyle fatalna, że to ile takich zwierząt znajdujemy, zależy tylko od naszej inicjatywy – mówi Piotr Korpal, z TTOPZ. – Jeśli wsiądę teraz w samochód, w ciągu dwóch godzin znajdę jeden lub dwa takie przypadki, gdzie będzie potrzebna pilna interwencja.
W naszym kraju brakuje scentralizowanego systemu ochrony zwierząt. Większość przypadków takich jak pies z podtoruńskiej wsi jest leczonych przez organizacje pozarządowe. Ich problemem są przede wszystkim fundusze. Nie otrzymują środków unijnych czy dofinansowań, działania muszą prowadzić ze swoich składek, co w pewien sposób je ogranicza.
– Przypadków, gdzie zwierze wymaga podkarmienia, zadbania o futro czy podstawowego leczenia jest tyle, że moglibyśmy cały czas patrolować ulice i codziennie zbierać takie zwierzęta – mówi Korpal. – Mamy olbrzymią robotę edukacyjną do odrobienia.
Te działania rzeczywiście zmieniają sytuację czworonogów. Jeszcze do niedawna w Polsce nie było ustawy o ochronie zwierząt, a one mogły być traktowane jak rzeczy. Według dawnego rozporządzenia nieodebrany ze schroniska przez właściciela kot mógł być poddany eutanazji po 5 dniach, pies po 14. Teraz zwierze nazywa się członkiem rodziny, a organizacje ratujące zwierzęta pozywają ludzi o zaniedbania czy znęcanie.
– Chodzenie na rozprawy, presja wobec sądów ma sens – przekonuje Piotr Korpal. – Sędziowie zapoznają się z tymi wyrokami i sprawami, przygotowując się czytają o tym, jak postępują inni.
Dodatkowym działaniem musi być na pewno edukacja właścicieli zwierząt. Choć na wsiach łatwiej jest ukryć zaniedbania czworonogów, to praca jest tak samo duża do wykonania też w miastach.
– Na wsiach, gdzie nikt nikomu nie zagląda przez płot, łatwiej o takiego psa, który leży z połamaną łapą i powoli umiera – mówi Korpal. – W mieście wychodząc na ulicę od razu ktoś robi nam zdjęcia czy zgłasza zwierzę zaniedbane przez właściciela.
System zawodzi w wielu miejscach. Przede wszystkim w egzekwowaniu tego, co jest już ustalone, na przykład przez policjantów. Edukację warto zaczynać od najmłodszych lat, prowadzić zajęcia na godzinach wychowawczyć i uświadamiać, jak wygląda opieka nad zwierzętami, ich prawa i nasze obowiązki.
– Nie wiem dlaczego ochrona zwierząt trafiła na sztandar ideologii – podsumowuje Piotr Korpal. – Zwierzęta mają wszyscy, od prawa do lewa. Ich dobro to nie polityczna rzecz, to elementarne poczucie współodczuwania, niezależne od poglądów politycznych.