Samorządowcy z regionu o podziale środków z Funduszu Inwestycji Lokalnych: decyzje były upolitycznione
Środki z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych zostały rozdane, ale ich przydział wzbudził wiele kontrowersji. Pod adresem polityków partii rządzącej padają zarzuty, że pieniądze samorządom rozdawane były na podstawie politycznych sympatii. W tej sprawie w biurze poselskim Tomasza Lenza w Toruniu spotkali się m.in. prezydenci Bydgoszczy, Włocławka i Grudziądza.
Samorządowcom z regionu nie spodobał się podział pieniędzy z Funduszu. Część z nich otrzymała niewiele, a większość – nic. Również Toruń został pominięty przy przyznawaniu środków. Platforma Obywatelska bije na alarm, bowiem dzielenie pieniędzy miało odbywać się w sposób niejawny, według niejasnych kryteriów, co stwarzało rządzącym możliwość „dawania swoim”.
– Podział środków dla samorządów wzbudził ogromne emocje. Wielu samorządowców zwraca uwagę, że w ich opinii środki zostały podzielone nietransparentnie i nie w taki sposób, byśmy mogli powiedzieć, że wszystkie samorządy były traktowane równo. Uważamy, że decyzje o rozdziale środków były upolitycznione – mówił dziś poseł Koalicji Obywatelskiej Tomasz Lenz. – Życzymy sobie, żeby środki były w przyszłości dzielone w sposób transparentny. Jeżeli to będzie działo się tak, jak do tej pory, to nie będzie uczciwe. Chcemy transparentności, wglądu w dokumenty, jak wyglądały wnioski z poszczególnych samorządów i dlaczego środki otrzymują te, a nie inne samorządy. Chcemy, żeby wszystkie samorządy były traktowane uczciwie i równo.
Tomaszowi Lenzowi wtórowali obecni dziś w Toruniu samorządowcy z regionu, w tym prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski, prezydent Grudziądza Maciej Glamowski, prezydent Włocławka Marek Wojtkowski i reprezentujący Inowrocław senator Krzysztof Brejza.
– Powiem szczerze: nie mam żadnych wątpliwości, że przydział tych środków nie odbywał się w oparciu o kryteria merytoryczne, ale tylko i wyłącznie kryteria polityczne – przekonywał prezydent Włocławka. – Przeanalizowałem to na przykładzie swoich powiatów ościennych. Te gminy, które były zaangażowane w kampanii po jednej ze stron te środki otrzymały. Te, które się nie angażowały, tych środków nie otrzymały.
– Chciałbym podkreślić, że złożyliśmy 22 wnioski, na kwotę łącznie ponad 290 mln zł, z różnych obszarów. Jeden z projektów dotyczył budowy alternatywnego dojazdu do naszego szpitala, który jest na froncie walki z covidem. Droga miała skrócić czas dojazdu od węzła autostradowego. Szkoda, że ten projekt nie zyskał uznania. Liczę na to, że w kolejnym rozdaniu będzie inaczej i barwy partyjne nie będą miały żadnego znaczenia i sposób weryfikacji projektów będzie transparentny, przejrzysty i według określonych, jasnych kryteriów, co nam, samorządowcom, pozwoli lepiej przygotować się do całej procedury – dodawał prezydent Grudziądza.
Podział nie spodobał się także Rafałowi Bruskiemu. Choć Bydgoszcz dostała 25 mln zł, to prezydent krytykował niejasne kryteria.
– Rząd nie ma swoich pieniędzy. Dzieli tylko te pieniądze, które zabierze – najczęściej w formie podatków. Należałoby się spodziewać, że skoro zabiera wszystkim, to według jasnych kryteriów te pieniądze do mieszkańców naszych miast wrócą. Tak się nie stało. W Bydgoszczy mieszka około 1 proc. Polaków, więc z kwoty, która była do dyspozycji, mógłbym się spodziewać około 40 mln zł. Jako Bydgoszcz otrzymaliśmy 25 mln zł. Ale tu nie chodzi o kwoty pieniędzy. Ważne są zasady podziału. Dlaczego karani są mieszkańcy wielu miast, miasteczek i wsi, którzy nie dostali nic? To niesprawiedliwe i niezrozumiałe – argumentował prezydent Bydgoszczy. – Jeżeli telewizja publiczna dostaje 2 mld zł wsparcia od rządu, to znaczy, że 20 mln zł z tego zapłacili bydgoszczanie. Jeżeli wybory, których nie było, kosztowały 70 mln zł, to 700 tys. zapłacili bydgoszczanie. Nie godzę się na to. Liczę, że kryteria zostaną wypracowane, będą jasne, przejrzyste i pieniądze, które Polakom są zabierane, będą do nich wracać. Wielu samorządowców jest oburzonych politycznym podziałem środków.
W podobnym tonie wypowiadał się senator Krzysztof Brejza, występujący w imieniu Inowrocławia.
– To nie jest karanie władz samorządowych, to jest karanie mieszkańców. Wśród projektów były sale gimnastyczne, boiska sportowe, place zabaw dla dzieci. Żadna z tych sal, żadne z tych boisk nie ma koloru partyjnego. Nie można dzieci i młodzieży traktować jako lepszy i gorszy sort. To metoda wschodnia, to wschodniorządność – podkreślał.
W spotkaniu uczestniczyli także inni parlamentarzyści z regionu – Tomasz Szymański i Magdalena Łośko. Oni również wyrazili sprzeciw wobec upolitycznienia Funduszu.
– Fundusz Inwestycji Lokalnych okazał się typowym, tępym narzędziem, które ma wbijać gwóźdź propagandowy PiS-u przeciwko samorządowcom, którzy nie wyrazili poparcia politycznego w kierunku PiS-u. To niesprawiedliwe, że pocovidowy instrument wsparcia służy tylko i wyłącznie pogłębianiu antagonizmów, a nie budowaniu nowego, lepszego obrazu społeczności lokalnych. To dotyczy nie tylko województwa kujawsko-pomorskiego – taka sytuacja jest w całej Polsce – alarmował poseł Tomasz Szymański.
– Fundusz Inwestycji Lokalnych miał być funduszem zrównoważonego rozwoju dla samorządów. Oczywiście, tak się stało, ale tylko dla samorządów sympatyzujących z Prawem i Sprawiedliwością. To nie tylko uderzenie we włodarzy miast i gmin. To uderzenie przede wszystkim w mieszkańców. To im zabierane są inwestycje. Pytanie, czy samorządowcy mają wybierać między rozwojem, a wolnością? – dopytywała posłanka Magdalena Łośko.
W ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych Włocławek złożył jeden projekt, który został odrzucony. W Inowrocławiu projektów złożonych było aż 37, ale wszystkie skończyły tak, jak ten we Włocławku. Wyjątkiem było wspomniana wcześniej Bydgoszcz, która otrzymała 25 mln zł oraz Grudziądz, gdzie na 22 projekty, opiewające na łączną kwotę ponad 290 mln, pozytywnie został rozpatrzony tylko jeden o wartości 900 tys. zł.
Pieniędzy zabrakło także dla Torunia. Miasto złożyło 4 projekty – wszystkie z zerowym dofinansowaniem.
– Zaskakuje nas ten fakt. Prezydent nie ukrywa swoich dobrych relacji z Prawem i Sprawiedliwością. Może właśnie źdźbłem w oku jest to, że Platforma Obywatelska także ma w mieście dużo do powiedzenia? – sugerował Tomasz Lenz. – Toruń, składając 4 wnioski, nie dostał nic. Co ciekawe, wojewoda kujawsko-pomorski wszystkie wnioski Torunia zaopiniował pozytywnie. Protestujemy przeciwko takiemu podziałowi środków lokalnych.
Gjk
14 grudnia 2020 @ 14:05
Zebranie w delegaturze PO-KO na Toruń. Ale co teraz? Poskarżycie się Niemcom? A może jakiś list do Jourovej? Już ona zajmie się tymi Polakami. Wystarczy się do niej poskarżyć.