Sędzia z Torunia zabrał głos ws. wybryku po alkoholu
Sędzia Bartosz Frankowski żałuje swojego wybryku przed meczem eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy Dynamem Kijów a Rangers FC. Torunianin razem z innym sędzią Tomaszem Musiałem został zatrzymany przez policjantów podczas kradzieży jednego ze znaków drogowych. Obydwaj mężczyźni byli pijani. Konsekwencje wobec sędziów ma wyciągnąć PZPN.
Podczas meczu eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy Dynamem Kijów a Rangers FC Bartosz Frankowski pełnić funkcję głównego sędziego VAR, a jego asystentem miał być Tomasz Musiał, jednak podczas wczorajszej nocy doszło do niecodziennej sytuacji. Jak podało TVP Sport, dwóch sędziów oraz jeden mężczyzna zostali zatrzymani przez policję około godz. 01:43 w Lublinie przy Al. 1000-lecia. Dokonali kradzieży znaku drogowego. Jak się okazało, Bartosz F. miał 1,7 promila, natomiast Tomasz M. około 1,8 promila. Obydwaj trafili na izbę wytrzeźwień.
Polski Związek Piłki Nożnej może nawet rozwiązać kontrakt z sędziami – zarówno Bartoszem Frankowskim, jak i Tomaszem Musiałem. Kolegium sędziów ma przesłać taki wniosek do sekretarza generalnego federacji. W rozmowie z TVP Sport Bartosz Frankowski żałuje swojego błędu, który może tak naprawdę przekreślić całą jego sędziowską karierę.
– W zasadzie do teraz próbuję znaleźć słowa, które dostatecznie oddadzą to, jak bardzo żałuję, że do tego zajścia doszło i jak bardzo jest mi przykro. Mam świadomość, że jednym takim występkiem przekreśliłem 22 lata pracy z gwizdkiem i budowania pozycji. Była to głupota, ułańska fantazja, nawet nie wiem, jakiego użyć określenia. Powinienem w spokoju przygotowywać się do meczu i nigdzie nie chodzić. Pewnie wtedy nic by się nie wydarzyło – powiedział Frankowski cytowany przez portal sportowefakty.pl.
– Z tego co później przekazał mi jeden z policjantów, nasza eskapada została zauważona na monitoringu. Poproszono o interwencję. Chciałbym, aby to wybrzmiało, że nie zachowywaliśmy się w żaden sposób agresywnie. Były to głupie żarty. Nie podejrzewaliśmy, że to może zostać tak odebrane. Nie mieliśmy złych intencji. Ten znak to była idiotyczna zabawa… Teraz, jak patrzę na to wstecz, nie był to rozsądny pomysł – stwierdził arbiter.
– To był znak, który leżał przy robotach drogowych, takie tymczasowe rozwiązanie. Przechodziliśmy obok i tyle – powiedział Frankowski, zapytany o słynny już znak.
Po informacje z regionu zapraszamy na nasz bliźniaczy portal pozatorun.pl