Suweren na wolności. Sąd Apelacyjny w Gdańsku skrócił areszt
Bartosz T., szerzej znany jako „suweren” i „król antycovidowców”, miał opuścić areszt najwcześniej na przełomie sierpnia i września. Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał jednak, że wystarczą kaucja i dozór policyjny, więc skrócił areszt. Przypominamy, że 32-latek został skazany na 5 lat więzienia w innej sprawie, ale ten wyrok się jeszcze nie uprawomocnił.
Do wtargnięcia na teren Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu doszło pod koniec marca. Do sieci trafił filmik, na którym widać, jak grupka kilku osób spaceruje bez maseczek szpitalnymi korytarzami, chcąc pokazać, że pandemia to fikcja. To właśnie wtedy padły z ust Bartosza T. słowa „suweren przyszedł na kontrolę”. Szpital złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Mężczyzna próbował potem także wtargnąć do Urzędu Miasta Torunia, krzycząc przy tym, że toruński ratusz będzie płonąć.
32-latek trafił do aresztu na przełomie marca i kwietnia i początkowo miał w nim spędzić trzy miesiące. Toruński sąd przedłużył jednak tymczasowy areszt o kolejne dwa miesiące, co oznaczało, że „suweren” wyjdzie na wolność najwcześniej na początku września. W międzyczasie okazało się także, że Bartosz T. został skazany na pięć lat więzienia za udział w handlu narkotykami. Wyrok jest jednak jeszcze nieprawomocny, więc skazany nie może zacząć go odsiadywać. Fani „króla antycovidowców” zaczęli zbierać pieniądze na pomoc prawną dla mężczyzny. Jak donosi Onet, uzbierali ponad 20 tys. zł. Ostatecznie sprawą zajęła się Kancelaria Adwokacka Arkadiusza Pietrzaka.
9 sierpnia Bartosz T. na portalu Wolni My zamieścił informację, że jest już na wolności.
Onet podaje, że o skróceniu aresztu zdecydował Sąd Apelacyjny w Gdańsku po rozpoznaniu zażalenia obrońcy. Gdański sąd uznał, że wystarczającymi środkami zapobiegawczymi będą 30 tys. zł kaucji, dozór policji trzy razy w tygodniu oraz zakaz kontaktowania się ze świadkami w sprawie. Co więcej, biegli badający Bartosza T. pod kątem psychiatrycznym stwierdzili, że był on w pełni poczytalny w trakcie zdarzenia.