Tadeusz Tulidziński: Poświęciłem się temu bez reszty
To torunianin z krwi i kości, urodził się na Chełmińskim Przedmieściu. Grał w piłkę nożną w KS Pomorzanin Toruń, trenował też hokej na lodzie, a z drużyną hokeja na trawie wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich w Helsinkach w 1952 r. „Poświęciłem się temu bez reszty”, opowiada 88-letni Tadeusz Tulidziński o pamiętnym wydarzeniu.
Tadeusz Tulidziński urodził się w październiku 1932 r. w Toruniu. Miał siedem lat, jak zaczęła się wojna. Szykował się do pierwszej klasy, ale rok szkolny w 1939 r. nie rozpoczął się.
– Rok do szkoły nie chodziłem, a potem Niemcy otworzyli swoją szkołę. Ojca, z racji tego, że dobrze mówił po niemiecku, od razu wzięli do wojska, siedział we Francji, nie miał tam źle. Nawet czasem nam jakieś paczki przysyłał, to było święto, bo tutaj u nas był głód, jadło się chleb z marmoladą z buraków – opowiada Tadeusz Tulidziński.
Wojna zmieniła wiele, ale nie zmniejszyła zamiłowania do sportu.
– Dawniej nie było tylu rozrywek, co teraz. Dzieci chowały się na ulicy. Graliśmy w piłkę, próbowaliśmy też grać w hokeja na trawie. Tylko zamiast trawy była ulica, zwykłe patyki i puszka do odbijania – śmieje się pan Tadeusz.
Zaczynał jako obrońca w sekcji piłki nożnej w KS Pomorzanin Toruń. Udało mu się nawet rozegrać kilka meczów w II lidze, co wspomina z nieukrywaną dumą. Ostatecznie jednak grę na pozycji bramkarza zaproponowała mu drużyna hokeja na trawie. Pierwszy raz na zawodach wystąpił po zaledwie jednym treningu. Sprawdził się. Na tyle, że na turnieju w Gliwicach zakwalifikował się do kadry narodowej na Igrzyska Olimpijskie w Helsinkach. Był 1951 r.
– Przez rok ćwiczyłem, poświęciłem się temu bez reszty. Potem, w 1952 r., dostałem wezwanie na obóz przedolimpijski. Miesiąc trenowaliśmy w Poznaniu. Zakwalifikowałem się na igrzyska jako drugi bramkarz. Potem od razu jechaliśmy do Warszawy, krawiec na miarę szył nam ubrania z orzełkiem. To był dla mnie zaszczyt – wspomina.
Kolejny etapem była podróż. Pociąg z przedziałami sypialnymi często się zatrzymywał, dzięki czemu drużyna hokeistów miała okazję pozwiedzać. Olimpijczyk z Torunia szczególnie wspomina Wilno i „bieg”, żeby zobaczyć Ostrą Bramę, bo czasu było niewiele. Do Finlandii dotarli po dwóch dniach.
– To był piękny kraj, wszędzie lasy, jeziora. Zachwycaliśmy się kolorowymi domkami, tak różnymi od tej naszej polskiej szarzyzny. Piękny miesiąc tam spędziliśmy – wraca pamięcią.
Pan Tadeusz pojechał do Finlandii jako bramkarz rezerwowy, ale udało mu się wystąpić w jednym meczu, ze Szwajcarią. Polska wygrała wtedy 1:0. Ostatecznie reprezentacja Polski zdobyła całkiem niezłe, 6. miejsce. Zawody wyglądały jednak wtedy zupełnie inaczej niż teraz. Brakamrze nie mieli nawet kasków i ochraniaczy na głowę. To im jednak nie przeszkadzało.
– Mówiliśmy zawsze, że zrobiłoby się wszystko, nawet oddałoby życie, żeby obronić, bo to nasza bramka była, polska bramka. Nie myśleliśmy wtedy o tym, że może nam się coś stać – dodaje.
Dla torunianina ważne było jednak coś jeszcze.
– To była dla mnie niesamowita okazja, żeby zobaczyć na własne oczy światowych sportowców. Czułem się wyróżniony, że mogę ich oglądać – przyznaje. – Dużo się na tych igrzyskach integrowaliśmy, oczywiście oprócz Rosjan, im nie było wolno. Nam właściwie też, mieliśmy swojego opiekuna do pilnowania, ale my, jak to Polacy, uciekaliśmy mu. Wszystkich nas nie mógł upilnować.
Różnice pomiędzy krajami sowieckimi a Skandynawią były uderzające.
– Kusiło mnie, żeby zostać, dostałem nawet propozycję. Ojciec mojego kolegi mógł się mną tam zaopiekować, ale nie zdecydowałem się na to, nikogo bliskiego tam nie miałem, nie znałem języka, miałem dopiero dziewiętnaście lat – mówi.
Tadeusz Tulidziński stracił okazję, by zostać na Zachodzie, zyskał jednak coś innego.
– Kolega z pracy chciał mnie wyswatać z jedną panną z chóru. Spotkałem się z nią raz czy dwa, nie zaiskrzyło, ale cały czas myślałem o dziewczynie, która od razu wpadła mi w oko, jak przyszedłem na ten chór. O mojej Tereni. Zakochałem się w niej – wspomina, wskazując zdjęcie małżonki. – Żonę miałem piękną. Nasze małżeństwo było bardzo udane.
Nie żyło im się źle. Teresa Tulidzińska pracowała przez wiele lat jako kierowniczka sklepu spożywczego na Jakubskim Przedmieściu, a jej mąż był modelarzem odlewniczym. Do tego cały czas kontynuował karierę sportową, dzięki czemu można było podreperować domowy budżet. Czas dzielili pomiędzy pracę, dzieci i przyjaciół.
– Bardzo lubiliśmy z żoną spotkania towarzyskie, praktycznie nie było soboty, żebyśmy na jakimś nie byli. Mieliśmy duże grono przyjaciół, kiedyś ludzie byli ze sobą bardziej zżyci – kiwa głową.
Żona pana Tadeusza szybko odeszła. Olimpijczyk przyznaje, że teraz nie ma już nikogo. Z synem nie utrzymuje kontaktów, a córka mieszka w Niemczech. Pan Tadeusz dawne, bogate życie towarzyskie rekompensował sobie do tej pory spotkaniami w Dziennym Domu Pomocy Społecznej przy ul. Gagarina. Poznał tam nowych przyjaciół, z którymi mógł rozmawiać, dzielić się troskami, grać w ulubionego brydża. Niestety, obostrzenia pandemiczne zatrzymały pana Tadeusza i jego przyjaciół w domach. Z pomocą wyszedł do niego PZHT, który wspólnie z toruńską restauracją Rustico raz w tygodniu dowozi mu ciepłe obiady. To dla niego, jak sam przyznaje, ogromne wsparcie.
– Muszę sobie jakoś radzić. Przeżyłem wojnę światową, przeżyłem Jaruzelskiego i pandemię też, mam nadzieję, przeżyję – podsumowuje Tadeusz Tulidziński.
Camilla Karlsen
6 grudnia 2020 @ 21:29
Złóż wniosek o pożyczkę w NOVA GLOBAL FINANCE z oprocentowaniem 3%
Niezależnie od tego, czy chcesz ożywić swój styl życia, czy też masz nieoczekiwany wydatek, z którym musisz sobie poradzić, pożyczka od NOVA GLOBAL FINANCE jest opłacalnym sposobem na osiągnięcie tego celu.
Jak aplikować:
Złożenie wniosku o pożyczkę jest szybkie i proste! Firmy lub osoby zainteresowane ubieganiem się o pożyczkę w Nova Global Finances i potrzebują więcej informacji na temat JAK ZŁOŻYĆ APLIKACJĘ, powinny WYSŁAĆ E-MAIL na adres (novaglobalfinances@gmail.com) aby uzyskać więcej informacji i ustne spotkania informacyjne. OWU mają zastosowanie.
Camilla Karlsen
Starszy menedżer ds. Kredytów
Gabriel
6 grudnia 2020 @ 08:07
Niemożliwe…. nareszcie jakiś wartościowy artykuł na „łamach” tej gazety…. Oby nie ostatni /