Toruńska gastronomia robi, co może
Przedstawiciele toruńskiej branży gastronomicznej próbują utrzymać swoje firmy przy życiu na wszystkie możliwe sposoby.
Pod koniec października premier Mateusz Morawiecki zakazał stacjonarnej działalności lokali gastronomicznych i restauracji. Od tego momentu restauracje mogły sprzedawać przygotowane przez siebie dania jedynie na wynos. Początkowo zakaz działalności stacjonarnej miał obowiązywać przez dwa tygodnie. Później jednak przedłużono ten zakaz do odwołania.
Ta decyzja bardzo nie spodobała się branży gastronomicznej w Toruniu, która 3 listopada zorganizowała konferencję prasową zapowiadającą protest.
– Są ludzie w naszej branży, których czeka naprawdę ogromny dramat – mówił na konferencji prasowej właściciel restauracji Baku Norbert Gackowski – My sobie sami z tym raczej nie poradzimy. Bez naszych włodarzy, bez naszego rządu, który co chwilę nas zamyka, nie dając nam żadnej furtki i żadnej nadziei.
Pierwszy strajk branży gastronomicznej i eventowej pod hasłem przewodnim „GastroToruńUmiera” odbył się w czwartek 5 listopada o godz. 14.00. Protestujący pod pomnikiem Mikołaja Kopernika złożyli trumnę zrobioną z opakowań na wynos. Stamtąd marsz udał się pod Urząd Marszałkowski, gdzie odczytane zostały postulaty protestujących. Pod Urzędem Marszałkowskim do protestujących wyszedł wicemarszałek województwa kujawsko-pomorskiego Zbigniew Ostrowski.
Tydzień później, 12 listopada odbył się drugi strajk. Tym razem rozpoczął się na Rynku Nowomiejskim, skąd marsz ponownie ruszył pod Urząd Marszałkowski. Tym razem do protestujących wyszedł marszałek województwa Piotr Całbecki. Powiedział, że jego zdaniem lockdown gastronomii był niepotrzebny i zaprosił przedstawicieli branży gastronomicznej na spotkanie w urzędzie. Marszałek powołał także zespół pod przewodnictwem wicemarszałka Zbigniewa Ostrowskiego, który miał za zadanie pomoc przedstawicielom branży gastronomicznej m.in. w zredagowaniu postulatów adresowanych do rządu RP.
Organizatorzy protestów branży gastronomicznej przed wysłaniem listu do kancelarii premiera odbyli dwie rozmowy z przedstawicielami Urzędu Marszałkowskiego, a także jedną rozmowę z prezydentem Torunia Michałem Zaleskim.
Niektóre restauracje w związku z obecnie panującą epidemią zmieniają profil działalności. W związku z możliwością jedynie sprzedaży na wynos, kawiarnia PERS przeniosła swój sklep, który powstał w wyniku pierwszej fali epidemii, na główną salę.
– Od momentu, kiedy pojawiła się reklama na Facebooku, cieszy się to coraz większym zainteresowaniem – mówi Artur Kaniecki, wiceprezes Fundacji Studio M6 prowadzącej kawiarnię PERS. – Ale dalej to jest taka sytuacja, gdzie prawie zarabiamy na dniówki dla pracowników, a na rachunki i resztę już absolutnie nie. To jest takie rozwiązanie na ten czas kryzysu, na teraz. Trochę nam to podnosi obroty, ale to na pewno nie jest poziom nawet 40-50 proc. tego, co było rok temu.
Hitem stosunkowo niedawno otwartego sklepu spożywczego w duchu zero-waste jest robione od podstaw przez pracowników sklepu masło orzechowe. PERS Delikatesy oferują także produkty na wagę.
Nie wszystkie restauracje jednak mogą się przebranżowić i przez zakaz działalności stacjonarnej nie radzą sobie najlepiej.
– Moja restauracja działa tylko na wynos lub na odbiór osobisty w lokalu – mówi właściciel restauracji Baku Norbert Gackowski. – Ale jednak to nie przynosi takich rezultatów, jak przy pierwszej fali koronawirusa. Wtedy tych zamówień było zdecydowanie więcej, ale wiem, że ta tendencja spadkowa utrzymuje się we wszystkich lokalach. Ten drugi lockdown jest naprawdę bardziej dramatyczny. Możemy mówić tak naprawdę o 2-3 proc. obrotu w porównaniu do tego, co było przed pandemią.
Przedstawiciele toruńskiej branży gastronomicznej zdecydowali, że wyślą list do premiera Morawieckiego, w którym zawarte będą ich postulaty. W nieoficjalnym piśmie zawarto następujące wymagania: zapewnienie środków na zatrudnienie i utrzymanie pracowników, na ponowne uruchomienie działalności zawieszonej z powodu kryzysu, na dopłaty do wynagrodzeń pracowniczych, ustanowienie krajowego budżetu wsparcia w ramach częściowej, bezzwrotnej rekompensaty dla podmiotów prowadzących działalność w branży gastronomicznej za poniesione straty w wyniku zamrożenia jej działalności, zapewnienie środków na przebranżowienie.
Marszałek Piotr Całbecki zapowiedział, że zostanie uruchomiony mechanizm pozwalający na przywrócenie zlikwidowanych miejsc pracy i utrzymanie tych, które są zagrożone. Wszystkie restauracje, w których musiało dojść do zwolnień, a także te, w których miejsca pracy są zagrożone, do czasu otwarcia restauracji będą otrzymywały po 3 tysiące złotych miesięcznie na pracownika.
Taka pomoc zostanie udzielona w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego. Władze województwa zakładają, że pieniądze będą mogły trafić do przedsiębiorców od grudnia.