Uczniowie o zdalnej nauce: nic nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem
Wkładanie termometru do herbaty, podrabianie podpisów rodziców na zwolnieniach i zwykłe wagarowanie. Tak wymigiwanie się od zajęć wyglądało dawniej. Teraz uczniowie w trakcie zajęć biorą prysznic, robią sobie śniadanie albo buszują w internecie. Do tradycyjnych zajęć tęsknią nawet ci, którzy do tej pory od szkoły stronili.
Uczniowie zgodnie przyznają, że zdalne lekcje przy pierwszym lockdownie w marcu a naukę on-line dzisiaj dzieli przepaść. Kilka miesięcy temu cała brać uczniowska i nauczycielska została zaskoczona koniecznością podjęcia innej, dotąd nieznanej, formy nauczania. Nic nie działało tak, jak powinno. Nauczyciele nie potrafili obsługiwać wirtualnych platform, nie wiedzieli, jakim systemem oceniać uczniów, nie każdy dysponował także odpowiednim sprzętem. To się jednak zmieniło.
– W marcu to szło licho. Na żywo nie miałem praktycznie żadnych lekcji, skakaliśmy pomiędzy platformami, nauczyciele w ogóle nie wystawiali ocen. Teraz nauczanie zdalne rozwinęło się, wszystkie lekcje są prowadzone on-line, widać znaczny progres – przyznaje Patryk, uczeń I Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu.
Uczniowie potrzebowali znacznie mniej czasu, aby przystosować się do nowego systemu, ale na początku także nie mogli się przemóc, by aktywnie uczestniczyć w lekcjach on-line.
– Nie ma już niezręcznej ciszy, nie ma wymówek, że nie działa mikrofon, jak trzeba, to włączamy kamerki i nikt na to nie narzeka – mówi Basia, uczennica IV Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu. – Przyzwyczailiśmy się do „pandemicznych” lekcji.
Do ideału jednak sporo brakuje. Jednym z największych problemów dla uczniów w zdalnym nauczaniu jest nienaturalny sposób przekazywania wiedzy. To rodzi problemy.
– Wielu moim kolegom opanowanie materiału przychodzi z trudem. Nauka zdalna jest mniej efektywna, z takich lekcji po prostu mniej się wynosi – przekonuje Basia.
Nie bez wpływu na jakość kształcenia pozostaje także samo otoczenie, w jakim dzieci i młodzież od kilku miesięcy muszą przyswajać wiedzę. Dom pełen jest rozpraszaczy uwagi. Telefon na biurku kusi, a otwarcie kolejnej zakładki w przeglądarce to kwestia jednego kliknięcia.
– Wcześniej czułem, że jestem w szkole, teraz tego poczucia nie ma. Mam bardzo duży problem, żeby skupić uwagę na lekcjach, bez przerwy coś mnie rozprasza, zwłaszcza na przedmiotach, które mnie mniej interesują albo nie są wiodące na moim profilu – tłumaczy Patryk.
– Dom to było miejsce, w którym można było odpocząć. Teraz w swoim pokoju muszę zachowywać się jak w sali lekcyjnej. To dla mnie trudne – dodaje Adam ze Szkoły Podstawowej nr 9 w Toruniu.
Słuchanie lekcji z łóżka i w pidżamie to norma. Na wielu z nich wystarczy powiedzieć krótkie „jestem”, a potem, pamiętając o wyłączeniu mikrofonu i kamery, można pójść wziąć prysznic albo zrobić sobie śniadanie. Uczniowie, zwłaszcza ci starsi, nie narzekają na większą ilość wolnego czasu. Nie jest on jednak w stanie zrekompensować im braku kontaktów międzyludzkich, zarówno z innymi uczniami, jak i z nauczycielami. Bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem jest nie do zastąpienia.
– Tęsknię za swoimi kolegami. Wcześniej byliśmy razem na każdej przerwie, a teraz w ogóle się nie widujemy. Nie lubię szkoły, ale dla kolegów mógłbym do niej wrócić – mówi Adam.
– Nie ma porównania pomiędzy nauczycielem wyświetlającym nam swoją prezentację a chodzącym po klasie i żwawo gestykulującym – dodaje Basia.
Starsza młodzież, pomimo wszystkich bolączek wirtualnej nauki, dostrzega w niej jednak perspektywę na rozwój systemu edukacji.
– Zawsze zastanawiałem się, czy fuzja nauczania zdalnego ze stacjonarnym, oczywiście z przewagą tego drugiego, byłaby możliwa. Teraz widzę, że tak – podkreśla Patryk.
Uczniowie jednogłośnie przyznają jednak, że już nie mogą doczekać się powrotu do stacjonarnych zajęć. Dawniej pójście do szkoły wywoływało grymas na twarzy, teraz uczniowie czasy sprzed pandemii wspominają z sentymentem. I uczą się doceniać małe rzeczy.
– Niemal w każdej rozmowie z kolegami pojawia się temat, jakby to było fajnie już wrócić do szkoły, zobaczyć się nawzajem, nawet zobaczyć nauczycieli – śmieje się Patryk. – Brakuje nam kontaktu, brakuje nam nawet tak błahej rzeczy, jak dźwięk dzwonka na przerwę czy wspólny powrót ze szkoły do domu. Bardzo chcielibyśmy już wrócić w mury szkoły.
Na to przyjdzie jeszcze jednak poczekać. Zdalna nauka została przedłużona do 3 stycznia. Potem młodzież z całej Polski równocześnie rozpocznie ferie zimowe. Czy wraz z początkiem lutego wróci szkoła taka, jaką znaliśmy do tej pory?