W różnych sferach dla jednej społeczności
Różne formy zaangażowania, ale jeden cel. Najważniejsze to jednak działać z pasją. Jak kobiety zarządzają toruńskimi placówkami?
W 2003 r. w Polsce powstał pierwszy zakład opiekuńczo-leczniczy dla osób w śpiączce. Do tej pory wybudziły się w nim 84 osoby.
Modliłam się, by nastąpiło choć jedno wybudzenie. Potem był czas, że wybudzenia były co miesiąc – opowiada Janina Mirończuk, prezeska Fundacji Światło.
Najpierw była praca w szpitalu, a potem nauka w szkole, gdzie Janina Mirończuk założyła kółko hospicyjne. Wraz z uczennicami pomagały pacjentom przebywającym w domach. Pomysł założenia hospicjum z opieką stacjonarną był krytykowany. Trudno było również o finanse, jednak znalazł się budynek i zakład zaczął działać.
Stworzyliśmy pierwsze stacjonarne hospicjum, z czego będę dumna do końca – mówi prezeska Fundacji. – To było moje marzenie. Moja mama i babcia pomagały ludziom, więc chęć pomocy zakorzeniła się w mojej psychice.
Zakład opiekuńczo-leczniczy dysponuje nowoczesnymi urządzeniami, jak np. cyberoko, służące do komunikacji z pacjentem oraz wiele urządzeń do oceny stanu świadomości. Dla wybudzonych organizowane są turnusy rehabilitacyjne i bale dla osób z niepełnosprawnością. Placówka dba też o dzieci pacjentów, organizując kolonie, fundując stypendia i tworząc świąteczne paczki. Oprócz tego powstała też Akademia Walki z Rakiem i Dom Światła w Grębocinie, wspierający rodziny pacjentów. Jak zaznacza Janina Mirończuk, najważniejszy jest personel.
Można się nauczyć wszystkiego, ale dobrego serca się nie nauczysz. To trzeba mieć w sobie.
Fundacja Światło planuje stworzyć zakład geriatryczny, w którym każdy podopieczny miałby postawioną diagnozę i byłby zaopiekowany. Głównym celem jest opóźnienie objawów starzenia.
Fundacja Hospicjum dla Kotów Bezdomnych to kolejne miejsce, które powstało, aby nieść pomoc – tym razem czworonogom. Obecnie przebywają tam 73 koty, chore, niepełnosprawne, stare – czyli nieadopcyjne.
Powypadkowych kotów jest sporo. Pierwsza kotka, Szyszka, która pojawiła się w tym roku, też została ranna w wypadku – opowiada Agnieszka Szubert, założycielka Fundacji.
Hospicjum nie powstało z dnia na dzień – to konsekwencje małych zdarzeń i podejmowanych decyzji.
Jestem absolwentką filozofii. Miałam dryg do zwierząt i biologii, ale nie przypuszczałam, że to się uda – mówi Agnieszka Szubert. – Babcia mówiła, że coś w życiu trzeba robić. Ja bardzo lubię to, co robię.
Na początku pani Agnieszka prowadziła dla kotów dom tymczasowy. W 2008 r. zrodził się pomysł stworzenia hospicjum. To w nim koty mogą zaznać spokoju w ostatnich dniach czy miesiącach życia.
To miejsce, które daje kotom możliwość odejścia w warunkach tego, co znają – mówi założycielka Fundacji.
Podstawową rzeczą, o której często jednak nie myśli się w kontekście opieki nad zwierzętami, jest sprzątanie. Od kilku lat w utrzymaniu czystości w hospicjum pomagają pani Agnieszce współpracowniczki. Przy tylu kotach to ciężka praca.
To jest praca na rzecz społeczności. Teoretycznie każdy kot jest bezdomny. Kosztami leczenia powinny być obciążone gminy, bo taki jest ich obowiązek – mówi Agnieszka Szubert.
Hospicjum zapewnia kotom bezpieczną przestrzeń – jest ich domem. I choć nie każde zwierzę może być w pełni uleczone, z pewnością może odejść tu w spokoju.
Działać na rzecz społeczeństwa można też, pielęgnując kulturę. Centrum Kultury Dwór Artusa organizuje liczne wydarzenia kulturalne, edukacyjne i społeczne. W ubiegłym roku Fundacja Biuro Kultury objęła rolę zarządcy tej instytucji, na której czele stoją Katarzyna Kafka Jaworska i Dorota Płoska-Grzybowska.
Dwór Artusa nas zainspirował, by podjąć nowe wyzwanie tworzenia kultury nie tylko w obszarze filmowym, ale i w jej szerszym zakresie – mówi Kafka Jaworska.
Wśród celów jest realizacja autorskich projektów, które obie panie opracowały.
W tym roku powołujemy do życia cztery nowe festiwale, a pierwszy, Artus Short Film Festival, odbył się w zeszłym tygodniu – mówi Kafka Jaworska.
Dążymy do tego, aby twórczo łączyć różne dziedziny kultury, sztuki i nauki – opowiada Dorota Płoska-Grzybowska, dyrektorka CKDA.
Satysfakcję dają ludzie – to dzięki zespole profesjonalistów publiczność może wziąć udział w rozmaitych wydarzeniach.
Kultura i jej wytwory mają na celu uwrażliwiać, upowszechniać i edukować. To ma się podobać i zaskakiwać. Chcemy, by instytucja była miejscem spotkań. Nasza publiczność jest dla nas najważniejsza – mówi Kafka Jaworska.
To dzięki ludziom nasza praca ma sens. To, co robimy, jest możliwe dzięki naszemu zespołowi, a wszystko służy publiczności – mówi Dorota Płoska-Grzybowska.
Wśród wyzwań największe stanowi pozyskiwanie funduszy. CKDA to instytucja z wieloletnią tradycją, która oprócz Dworu Artusa ma również filie – Dom Muz na Podgórzu, Rudaku i przy ul. Podmurnej. Jednak wyzwania to ważna część funkcjonowania instytucji.
Ważne jest to, że każde inspiruje do poszukiwania często nieoczywistych rozwiązań – podsumowuje Dorota Płoska-Grzybowska.
Swój autorski program realizują od stycznia. Niedawno zakończył się Artus Short Film Festival, a już wkrótce kolejne wydarzenia inspirujące do kulturalnych przeżyć.