Złamana drabina z Inowrocławia zakupiona przez komendę w Toruniu. Czy można było przewidzieć niebezpieczeństwo?
Dwa tygodnie temu doszło do poważnego wypadku z udziałem nowego wozu strażackiego. Jedynie przypadek uratował życie testujących go strażaków. Maszyna pochodziła z przetargu zorganizowanego przez KWSP w Toruniu. Jednak to nie jedyny taki sprzęt funkcjonujący w Polsce. W 2019 roku zakupiono ich 16. W 2022 pierwsi stracili życie strażacy użytkujący go w Katarze.
Sprawa jest poważna, bo chodzi w niej nie tylko o grube miliony, ale przede wszystkim o życie strażaków. Jak doszło do tego, że KW PSP w Toruniu zdecydowała się wydać fortunę na sprzęt, który okazał się prawdopodobnie wadliwy? Czy przyczyna tkwi w przepisach przetargowych, czy odpowiada za nią człowiek? Najgłośniej te pytania zadają sami strażacy – ci zwykli, którzy na co dzień narażają życie, żeby ratować ludzi. W komendzie wojewódzkiej zaś słyszymy: wszystko odbyło się zgodnie z procedurami, komendant główny zadziałał błyskawicznie, będziemy sprawę badać.
Na europejskim rynku specjalistycznego sprzętu strażackiego działają dwie firmy – Rosenbauer i Magirus. Obie cieszą się renomą przedsiębiorstw profesjonalnych, które produkują znakomity sprzęt wychwalany przez strażaków od Gibraltaru po Suwałki. Naczelną zasadą obydwu producentów jest dbanie w pierwszej kolejności o bezpieczeństwo strażaków. Dlatego, gdy w wypadku, do którego doszło w Katarze podczas przygotowań do mistrzostw świata w piłce nożnej, zginęło trzech strażaków, przez środowisko ratowników w całej Europie przebiegł pomruk zdziwienia. Zdjęcia przełamanej na pół 40-metrowej drabiny wyprodukowanej przez firmę Rosenbauer musiały podziałać na wyobraźnię.
– Strażak, który wchodzi na taką drabinę, doskonale zdaje sobie sprawę, że jeśli z niej spadnie, nie ma żadnych szans na przeżycie, dlatego zachowuje środki bezpieczeństwa, z których został przeszkolony – mówią etatowi strażacy. – Musi mieć też pełne zaufanie do sprzętu, z którego korzysta. Bez tego brak mu pewności siebie, a zatem nie może być w pełni skuteczny.
Wieść o wypadku w Katarze dotarła też do Polski. Okazało się, że złamana drabina to ten sam sprzęt, który za 50 mln zł zamówiła KW PSP w Toruniu. Choć w środowisku strażackim zawrzało, nie podjęto radykalnych decyzji o sprawdzeniu, czy korzystanie z 20 wozów wyposażonych w 40-metrowe drabiny jest bezpieczne dla polskich strażaków. Sytuacja dziwi o tyle, że głosy o problemie ze sprzętem pojawiały się także w Polsce. W Lublinie podczas sprawdzania nowej drabiny doszło do awarii. Wygięła się ona na dużej wysokości wraz ze znajdującymi się na niej strażakami. Ludzi ewakuowano, a do jej złożenia wezwano serwis producenta i odwieziono do naprawy. Według zamieszczanych w mediach społecznościowych zdjęć, problem pojawia się nawet po naprawie. Tym bardziej dziwi, że w kolejnym przetargu z roku 2022 zdecydowano się na zakup sprzętu od tego samego producenta. Samochody otrzymać miała jednostka w Grudziądzu, a w Inowrocławiu już otrzymała. Termin odbioru się przedłużał, ostatecznie 27 stycznia 2023 r. z wielką pompą przekazano sprzęt jednostce w Inowrocławiu. Tymczasem 31 stycznia, podczas testowego uruchomienia nowej drabiny zakupionej od firmy Rosenbauer na terenie jednostki PSP w Inowrocławiu, doszło do bliźniaczo podobnej awarii, do jakiej doszło w Katarze. Z tą różnicą, że w Polsce nikt nie zginął .
– Zbieraliśmy dane w sprawie wydarzeń w Katarze i oczywiście byliśmy nimi zainteresowani – mówi starszy brygadier Robert Kulasiński, naczelnik Wydziału Technicznego Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Toruniu. – Gdy zaś doszło do incydentu w Inowrocławiu, komendant główny podjął natychmiastową decyzję o wstrzymaniu eksploatacji drabin „czterdziestek”.
Starszy brygadier Robert Kulasiński nie wspomina jednak o okolicznościach, w jakich doszło do wypadku. Do przeprowadzenia testu sprzętu przygotowani zostali strażacy zaopatrzeni w odpowiednie szelki zabezpieczające, którymi mieli zostać przypięci do drabiny. Tuż przed wejściem na drabinę dowódca zdecydował, że zamiast ludzi, wystarczy włożyć do kosza worki z piaskiem. Jak się okazało, decyzja ta ocaliła życie strażaków. A zdjęcia złamanej na pół drabiny obiegły lokalne i ogólnopolskie media. Zareagowała na nie firma Rosenbauer, która wydała oświadczenie, w którym zaleca użytkownikom drabiny L42A-SX korzystanie wyłącznie z drabiny do 32. metra.
– Problem wcale nie jest błahy i wydaje się, że żadna prowizoryczna naprawa nie rozwiąże problemu braku odpowiednich rozwiązań konstrukcyjnych. Przyczyn może być wiele – mówi Piotr Pajor z firmy Firemax, która od 30 lat jest przedstawicielem producenta sprzętu strażackiego Magirus w Polsce.
Z wyjaśnień przedstawiciela niemieckiej firmy wynika, że – w dużym skrócie – sprowadzają się one do rozwiązań technicznych polegających na eliminowaniu drgań drabiny, nie tylko w oddziaływaniu pionowym, ale przede wszystkim poziomym, czyli np. na wpływ wiatru. W dokumentacji przetargowej przedstawiciele Rosenbauera zaznaczyli, że ich drabiny taki system posiadają. Tymczasem w karcie katalogowej produktu sama firma zaznacza, że ich układ działa tylko w kierunku pionowym. Konkurencyjny oferent podniósł tę kwestię w zarzutach skierowanych do Krajowej Izby Obrachunkowej. Posiłkował się przy tym ekspertyzą Uniwersytetu w Stuttgarcie. Według orzeczenia Izby sprawdzenia takiego należy dokonać przy odbiorze, gdyż drabiny będą produkowane w przyszłości.
Jeszcze w 2020 r. drabiny Rosenbauera nie uzyskały pozytywnej opinii technicznej od Centrum Naukowo-Badawczego Ochrony Przeciwpożarowej w Józefowie, zaś konkurencyjne firmy oprotestowały zgłoszone przez Rosenbauera normy bezpieczeństwa. Ekspertyza okazała się na tyle kłopotliwa, że komendant wojewódzki PSP w Toruniu zawnioskował o wydłużenie terminu realizacji umowy na dostawę sprzętu.
– To nieprawda, że sprzęt Rosenbauera nie spełniał naszych norm. Spełniał – dodaje starszy brygadier Robert Kulasiński z KW PSP w Toruniu. – Gdyby było inaczej, nie przeszedłby przecież przez sito przetargowych przepisów. Różnice w ofertach obu wiodących na rynku firm, a więc Rosenbauera i Magirusa, były znikome. Obie te firmy produkują znakomity sprzęt i przy wyborze ofert decydowały niuanse. Fakt, że ci dwaj producenci spierają się podczas przetargów o to, kto ma lepszy sprzęt, to przecież normalne, wolnorynkowe zjawisko i trudno od nich oczekiwać, że będą chwalić sprzęt konkurenta, a nie swój.
Sprawą zakupu 20 wozów przez KW PSP w Toruniu w przetargu z 2020 r. zapewne dziś już nikt by się nie zajmował, gdyby nie incydent w Inowrocławiu. W mediach społecznościowych szeroko komentują ją przede wszystkim strażacy, którzy nie szczędzą gorzkich słów pod adresem dostawcy sprzętu z Niemiec. Ze względu na dbałość o dobre imię firmy Rosenbauer nie będziemy ich cytować.
– Zarzucanie nam, że przeprowadziliśmy przetarg, w którym względy bezpieczeństwa strażaków nie były na pierwszym miejscu, jest po prostu absurdem – stwierdza starszy brygadier Robert Kulasiński. – Sprzęt, który zakupiliśmy, spełnia wszelkie wymogi bezpieczeństwa, co potwierdza otrzymanie świadectwa dopuszczenia, zezwalające na użytkowanie go przez straże pożarne do ratownictwa. Gdy tylko okazało się, że bezpieczeństwo jest zagrożone, sprzęt został natychmiast wycofany z użytku do czasu wyjaśnienia i rozwiązania problemu. Teraz ruch jest tak naprawdę po stronie producenta, który musi ten problem rozwiązać.
Jednocześnie sprawę badają aż cztery komisje: naukowo-badawcza, komendanta głównego, komendanta wojewódzkiego oraz ta powołana przez producenta.
– Gorzki w tej sprawie jest fakt, że zanim ten i kolejny przetarg rozstrzygnięto, wielokrotnie wskazywaliśmy na różne rozwiązania, które mogły podnieść poziom bezpieczeństwa i funkcjonalność drabin, które spowodowały awarię w Inowrocławiu, a wcześniej wypadek w Katarze – stwierdza Piotr Pajor. – Protestowaliśmy, pisaliśmy odwołania, alarmowaliśmy, że komisja przetargowa nie bierze pod uwagę opinii ekspertów. Na przykład Wydziału Badania Dynamiki Systemów na Uniwersytecie w Stuttgarcie, który wykazał różnice w działaniu systemów stabilizacji przęseł drabin obu producentów. Ekspertyzę taką prezentowaliśmy nawet na rozprawie w Krajowej Izbie Odwoławczej. Bez skutku.
Przedstawiciele firmy Magirus podkreślają równocześnie, że pod względem formalnoprawnym trudno jest doszukiwać się złamania prawa przez Rosenbauera. Podkreślają jednakże, że zastanawiający jest fakt, dlaczego ich argumenty nie zostały wzięte pod uwagę. W tej sprawie pojawia się wątek personalny, o którym dziś napisać jeszcze nie możemy do czasu pełnego zebrania materiału dokumentacyjnego. Do tematu jednak z pewnością wrócimy.
Zuzia Biały
17 lutego 2023 @ 15:52
No i w sumie dobrze, że tak wyszło