Zawalczyć o psa – historia o czworonożnej miłości
Dziki, nieopanowany, poza kontrolą. Potencjalnie niebezpieczny. Przez miesiące Nero określany był właśnie w ten sposób. Obrzucany niemiłymi spojrzeniami, odrzucany. Nierozumiany i przez to skreślany na starcie. A teraz? Teraz Nero biega zadowolony po Pomerdanym Ranczo – dużym psim parku, mieszczącym się na ulicy Podgórskiej 14A. Z lubością oddaje się gonitwom i harcom ze swoimi psimi kumplami. Na zawołanie ukochanych właścicieli przybiega błyskawicznie. No i ma ze sobą swoją ulubioną piłeczkę. Jak to się stało, że – jeszcze niedawno tak „szalony” pies – jest teraz zupełnie inny?
Pani Danuta i pan Władysław przyjeżdżają z Nero na wybieg kilkanaście minut przed rozpoczęciem zajęć, by ich psiak zdążył zorientować się w sytuacji przed przybyciem innych czworonogów. Adoptowali Nero dwa lata temu, w kwietniu.
– Kiedy przyjechaliśmy do schroniska i zobaczyliśmy Nero, od razu wiedziałam, że to właśnie on z nami zamieszka – wspomina pani Danuta, drapiąc swojego psiaka za uchem. – Spojrzał na mnie zawadiacko, jakby mówił „ja wam jeszcze pokażę”, a ja błyskawicznie się w nim zakochałam. Był wtedy jeszcze szczeniaczkiem, miał trzy, może cztery miesiące.
Z czasem okazało się jednak, że życie z tym szczeniakiem wcale nie jest tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać. Że wcale nie jest bezproblemowym psim dzieckiem. Że w ciągu tych kilku miesięcy, życie zdążyło już go doświadczyć.
Właściciele nie wiedzą, co dokładnie spotkało go w przeszłości, ale sądząc po jego zachowaniu, nie mogło być to nic dobrego.
– Od samego początku Nero panicznie bał się dzieci – opowiada pan Władysław. – Nawet nie musiał ich widzieć – wystarczyło, że usłyszał jakiś dziecięcy głos. Od razu zaczynał się denerwować. Podobnie stresowały go wszelkie kontakty z nieznajomymi…
Spacery z dorastającym Nero również nie okazały się czystą przyjemnością. Duży, wystraszony pies, z nerwów skaczący na mijających go przechodniów… Nikogo nigdy nie ugryzł, ale samo fakt, że coraz częściej zachowywał się w ten sposób sprawiły, że wspólne przechadzki z Nero przestały cieszyć i stały się przykrym obowiązkiem.
Początkowo chętnych do pomocy nie brakowało. Sąsiedzi wykazywali się dużą cierpliwością i zrozumieniem, sami chcieli pokazać psu, że nie zrobią mu krzywdy. Ale z czasem chyba sami przestali wierzyć, że cokolwiek się zmieni. Bo Nero, tak, jak bał się wcześniej, bał się nadal i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek ma się zmienić.
Apogeum nastąpiło, gdy cała trójka – pani Danuta, pan Władysław i psiak – zostali wyproszeni z parku dla psów. Z parku, w którym mieli nadzieję spotkać się ze zrozumieniem i – przede wszystkim – uzyskać pomoc. Nie byli obojętni na zachowanie Nero, wręcz przeciwnie. Ze wszystkich sił starali się na niego wpłynąć – nie wiedzieli tylko, jak.
Łzy, łzy i łzy, dużo łez, a oprócz tego również poczucie bezsilności i frustracja. Pani Danuta nie ukrywa, że była wtedy załamana.
– Czuliśmy się bardzo źle. Ale nigdy, absolutnie nigdy nie pomyślelibyśmy o tym, by oddać Nero do schroniska – mówi. – Dla mnie oczywistym było, że adoptując psa, biorę na siebie za niego odpowiedzialność. Że będziemy razem, na dobre i na złe. Jest jeszcze najistotniejszy aspekt, być może bardzo niezrozumiały dla ludzi, którzy nigdy nie mieli psa: miłość. Ta piękna, silna, ale często też zagmatwana miłość, która nie pozwala się poddać. I każe walczyć – niezależnie od tego, jak bardzo jest źle.
Więc rodzina się nie poddała. I walczyła.
Po pomoc zwróciła się najpierw do tresera, a później do behawiorystki – pani Izy. To u niej Nero poczynił wielkie postępy. Właściciele psiaka podjęli z nim pracę. A później trafili na Pomerdane Ranczo – i tam nastąpił przełom. To właśnie w tym miejscu Nero udowodnił wszystkim, że przyklejona mu łatka złego psa, wcale nie była tak adekwatna, jak dotychczas wydawało się wielu ludziom. To właśnie tam jego właściele uświadomili sobie, że istnieje realna szansa na to, że ich psiak stanie się dobrze funkcjonującym w stadzie, spokojnym i – przede wszystkim – szczęśliwym psem.
To właśnie tam Nero stał się sobą.
– Po naszym przyjeździe, pracownicy Fundacji od razu wzięli sprawy w swoje ręce. Przepięli Nerusia na specjalną, długą smycz i wprowadzili go na wybieg. Początki nie były łatwe, ale z każdą kolejną wizytą było coraz lepiej – wspomina pani Danuta. – Asia i Jarek codziennie pokazywali nam, jak powinniśmy się zachowywać, by lepiej porozumiewać się z Nero. Pomogli nam zrozumieć, co robiliśmy źle i przede wszystkim – jak naprawić błędy, których popełnienia nie byliśmy wcześniej świadomi. Złożyli nam wizytę w domu, zaczęliśmy wspólnie pracować nad eliminacją niekoniecznie poprawnych zachowań naszego psiaka.
I to nie znaczy, że tutaj historia Nero kończy się zwrotem „i żyli długo i szczęśliwie” – bo proces przemiany u psa nie jest kwestią kilku dni. Tu chodzi raczej o tygodnie, często nawet miesiące systematycznej pracy. Ale pracy przynoszącej efekty i dającej szczęście całej rodzinie: psu i właścicielowi.
Teraz Nero odwiedza Pomerdane Ranczo przynajmniej dwa razy w tygodniu, choć nie mieszka w Toruniu, a dojazd zajmuje trochę czasu. Zawsze ma przy sobie swoją ulubioną piłeczkę tenisową, a gdy czuje się przy kimś komfortowo, prosi go uprzejmie o rzucenie tej – jakże wspaniałej – zabawki. Do osób nieznanych psiak nadal trzyma dystans, ale na wybiegu nie ma śladu po nerwowym, zdezorientowanym Nero, który nie umie poradzić sobie w nowym otoczeniu, wśród nieznajomych.
– Z „Pomerdanymi” od razu coś nas połączyło. Jest w nich coś takiego co sprawia, że od razu im zaufaliśmy. Może to doświadczenie, może profesjonalizm i cierpliwość, a może po prostu taki styl bycia – mówi pan Władysław. – W każdym razie przyjechaliśmy tu i od razu wiedzieliśmy, że to jest to miejsce, że to właśnie tutaj powinniśmy być.
– Jeszcze nie jest idealnie, ale Nero zrobił ogromny postęp – podsumowuje pani Danuta, patrząc z radością na witającego się z innymi psami Nero. – Nadal z nim pracujemy i nadal będziemy pracować. Nie poddamy się. Ten psiak to cały nasz świat.
Kasia Z.
15 grudnia 2020 @ 10:10
Dobry tekst, świetnie napisany, ale brakuje opinii, zdania, argumentów drugiej strony. Za i przeciw.
Gjk
7 grudnia 2020 @ 18:10
To chyba najlepszy artykuł na tym portalu-EVER. Ciekawszy od artykułòw o pewnym radiu na R.M., czy jakimś zakonniku. Super. Gratuluję. Kto jest za Nero? Kto jest za zakonnikiem? Ktòry jest fajniejszy?