Wspomnienie Pana Haliczera [FELIETON]
Gdy zawieram jakąś bliższą znajomość, dochodzi do pytania o moje wyznanie. Najczęściej padają dwa pytania: czy wasz pastor może się żenić? Po twierdzącej odpowiedzi na ogół słyszę słowa uznania. I drugie pytanie: a jakie święta obchodzicie? Jak okazuje się, że Wielkanoc i Boże Narodzenie, to spada napięcie i od tej pory mogę być uważany za znajomego.
Inaczej wyglądała moja rozmowa z nieżyjącym już panem Samuelem Haliczerem, legnickim starozakonnym. On od razu założył, że obchodzę jego święto, czyli Paschę. Żył między chrześcijanami i wszyscy obchodzili Paschę w tym samym czasie, co on. Rzecz, która w drugą stronę nie wydaje się taka oczywista, bo czym jest żydowska Pascha?
Zanim Mojżesz wyprowadził Izraela z Egiptu, Bóg dotknął Egipcjan plagami. Ostatnią była śmierć pierworodnych. W każdym domu miało zginąć pierworodne dziecko. Aby uniknąć Anioła Zagłady, Żydzi krwią zabitego w piątek wieczorem baranka mieli pokropić odrzwia swoich domów. Tam, gdzie była krew baranka na odrzwiach, tam anioł przechodził mimo. Ku pamięci tego wydarzenia Żydzi obchodzą Paschę.
W symbolice Wielkanocy również jest Baranek Paschalny. To symbol Jezusa, o którym prorokował arcykapłan, że miał być wydany za naród. Jezus, jak paschalny żydowski baranek, chroni od śmierci tych, którzy obmyci są Jego krwią.
O Jezusie, Żydach i chrześcijanach mówi apostoł Paweł: „On, który obie części ludzkości uczynił jednością, bo zburzył rozdzielający je mur – wrogość”. Zaskakująca nauka obijająca się gdzieś na peryferiach chrześcijańskiego zwiastowania. Biorąc pod uwagę dwa tysiące lat chrześcijańsko-żydowskiej koegzystencji, brzmiąca jak gorzki żart Apostoła.
Niestety nie porozmawiam już z panem Haliczerem o tym, co nas łączy. Mogę jedynie złożyć kwiaty na żydowskim cmentarzu w Legnicy.