„Wycinanie drzew nie powinno podlegać konsultacjom społecznym” – wywiad z Filipem Springerem
Rozmowa z Filipem Springerem, reportażystą, autorem książek o estetyce i architekturze polskich miast, który zaangażował się w toruński protest przeciwko wycince w alei św. Jana Pawła II. Wywiad ukazał się w papierowym wydaniu „Tylko Toruń”
Jak naprawić sobie miasto?
Nie mam pojęcia, bo jestem od opisywania miasta, a nie od naprawiania. Cały czas postrzegam siebie jako opisywacza i dostrzegacza problemów. Czasami z tego opisu wynika jakaś podpowiedź. Ale o tym, jak naprawić miasto, powstało wiele książek i wiedza w nich zawarta jest raczej sprawdzona. Problem dzisiaj z miastem w Polsce, nie tylko z Toruniem, ale z wieloma miastami, jest taki, że nie korzystamy z wiedzy, która została wypraktykowana gdzie indziej. Odpuszczamy ją sobie. Testujemy rozwiązania, które zostały zweryfikowane 30 albo 40 lat temu gdzie indziej, a my wypieramy tę wiedzę.
Czy jesteśmy zacofani?
Raczej nie przyswajamy wiedzy, która jest ogólnodostępna i sprawdzona. To może, oczywiście, wynikać z jakiegoś zapóźnienia modernizacyjnego. Najciekawiej na ten temat pisał Jan Sowa w „Fantomowym ciele króla”.
Toruńską wizją modernizacji i przyszłości są estakady. Na spotkaniu z prezydentem zademonstrowano mu wyspę na rzece w Bristolu – jej przeszłość, czyli wielopoziomowe, kilkupasmowe arterie drogowe, oraz przyszłość – budownictwo apartamentowe w otoczeniu zieleni. Prezydent zrozumiał, że to estakady są przyszłością tego miejsca, a nie reliktem lat 60. XX w.
Nie było mnie przy tym, ale faktycznie część włodarzy polskich miast czerpie wiedzę z książek, które były wydane w latach 70. albo 60. XX w., a nie z publikacji z początku tego wieku. I to jest problem. Te książki są już ogólnodostępne po polsku, ale oni ich nie czytają. Pojmowanie nowoczesności w Polsce przez włodarzy wielu miast bazuje na nowoczesności rozumianej jako modernizm. A on karmił się takimi wizjami i w tamtej sytuacji zaszedł ten mechanizm.
Pokutuje również podział funkcjonalny w planowaniu: tu sypialnie, tam fabryki.
Co dowodzi tego, że modernizm nie umarł, jak wielu krytyków sugeruje, w momencie wysadzenia w powietrze osiedla Pruitt-Igoe.
Niektóre jego idee są jednak słuszne, choćby bloki mieszkalne z oknami wschód – zachód w lokalach, które da się przewietrzyć. Dziś łatwo kupić mieszkanie od dewelopera z balkonem, ale trudniej takie, które da się łatwo przewietrzyć. Wybieramy bezrefleksyjnie nowe – koniecznie z dużym parkingiem, ale lichym dojazdem.
Są takie badania Narodowego Centrum Kultury na temat tego, czym kierują się ludzie, podejmując decyzję o zakupie nowego mieszkania. To, co wychodzi z tych badań, jest podobne do tego, co było w czasach, kiedy modernizm królował. W tym zakresie ludzkie oczekiwania nie różnią się, pomijając dostęp do technologii. Dzisiaj wiemy, że modernizm nie oferował odpowiedzi na miasto, którą byśmy zaakceptowali, dlatego też mówimy, że się skończył. Na tym polega mądrość czy świadome reflektowanie tego, co dzieje się wokół nas, że jesteśmy w stanie wsłuchać się w przyczynę problemu, a narzędzia do jego rozwiązania dobrać adekwatnie do ducha czasu, w którym żyjemy, zamiast sięgać do tego, co było kiedyś. Postulaty modernizmu są nadal aktualne, ale narzędzia do ich realizacji trzeba zmienić.
Aktualizacja wiedzy to również postulat toruńskiego protestu w obronie alei św. Jana Pawła II. Konsultacje odbyły się w 2013 r., potem mieliśmy „Lex Szyszko”, dowiedzieliśmy się, że żyjemy na ekologiczny kredyt, a całkiem niedawno, że katastrofa klimatyczna to już.
Jeśli chodzi o ten problem, to uważam, że wycinanie drzew nie powinno podlegać konsultacjom społecznym nie tylko w Toruniu, ale nigdzie. Jest to zagadnienie nadrzędne względem jakichkolwiek oczekiwań. Umiem sobie wyobrazić, że mieszkańcy miasta wolą zamiast drzew parking, ale to znaczy, że oni po prostu nie mają racji, ponieważ w tej sytuacji, w której jesteśmy, drzewa są niezbędne do tego, żeby w miastach dało się żyć i żeby w ogóle dało się żyć na tej planecie. Takie konsultacje społeczne w sprawie wycinania drzew to są takie konsultacje w sprawie, czy bić dzieci. Czy będziemy się dziś zastanawiali, mając różne opinie, a potem razem zdecydujemy wspólnie, czy w przedszkolu publicznym bić dzieci, czy też nie? Dziś jesteśmy w cywilizacyjnej sytuacji, w której takie rzeczy nie powinny podlegać negocjacjom i konsultacjom. Raczej powinny podlegać jakimś zabiegom ze strony władz, żeby umożliwić bronienie tych drzew. Dlatego cała sytuacja związana z wycinką tej alei jest kuriozalna, bo władza powinna stać na jej straży, jeżeli deklaruje troskę o swoich obywateli.
W Toruniu mieszka Rob Trapnell, brytyjski architekt, który mówi naszym władzom, że można mieć ciastko i zjeść ciastko – można mieć bardzo przepustową drogę w cieniu drzew.
I tu znów odwołujemy się do wiedzy, która została zgromadzona i trzeba tylko po nią sięgać. Wystarczy słuchać fachowców.
kierowca bombowca
9 lipca 2019 @ 01:59
Niektórych naprawdę już powaliło. To będzie jakaś nowa religia? Święte drzewa, których nie wolno wycinać niezależnie od okoliczności? Wygląda na to, że paranoja jaką ostatnio kreują w Toruniu niektóre media i ekoterroryści wciąż kwitnie. Myślicie że ludzie są ślepi czy co? Przecież gołym okiem widać, że większość tego czegoś do wycinki na JP II wygląda tak, że już dawno powinni te kikuty wykosić i zastąpić nowymi drzewami nieco dalej, bo tak blisko jezdni i tak wszystko zdechnie. Nazywanie tych chucher i szkieletów „aleją” to obraza dla rozumu. A wyłażenie z protestami w chwili jak mają wjeżdżać maszyny, gdy było wiadomo od paru lat jakie są plany, to już zwykła dziecinada. Też uważam, że zieleni powinno być możliwie najwięcej, ale we wszystkim trzeba mieć umiar, a tu nie widać go za grosz.
Teść
3 lutego 2022 @ 10:57
Kolejna głupota to Bulwar filadelfijski. Wycinki tam nie ma ale za to zamkną go dla samochodów potęgując natężenie ruchu w centrum. A wszystko to dla pieszych, których wielu tam nie przechodzi (bo po co?). Poza tym piesi mają i tak łatwo przejść w obliczu nowych przepisów drogowych.