Wyngiel, wyngiel przywieźli… [FELIETON]
Polityka PiS względem gospodarki opartej na węglu jest pokraczna, przerysowana, upaprana sadzą i nikomu tak naprawdę nie służy. Idealnie pasuje do jednego z kadrów kultowego filmu Barei – „Miś”.
Zacznijmy od końca. Jak to możliwe, że ulubieńcy zawodowi rządu PiS – górnicy – wychodzą na ulicę i grożą strajkiem? Przecież wszyscy święci z Nowogrodzkiej bili pokłony branży wydobywczej, nie szczędząc kasy i PR-owej atencji. Jednak każda polityka, każde działanie oparte na zakłamaniu ekonomii ma swój kres – zazwyczaj nieprzyjemny.
Jak się wbrew zdrowemu rozsądkowi stawia w XXI w. na gospodarkę opartą na węglu, jako surowcu napędzającym wszystko, to sorry! Na początku poprzedniej kadencji PiS za jednym zamachem uwalił również alternatywne źródła energii – przede wszystkim te pochodzące z farm wiatrowych.
Kopalnie węgla kamiennego wydobywają w Polsce coraz mniej węgla, choć ponownie zatrudniają coraz więcej osób. W efekcie ich produktywność spada, a koszty rosną. Na koniec 2017 r. w kopalniach pracowało 82,7 tys. osób. W lutym 2019 r. zatrudnienie wzrosło do 83,2 tys. W tym samym czasie wydobycie węgla spadło z 65,5 mln ton w 2017 r. do 63,4 mln ton w ubiegłym roku. Na domiar złego w roku 2019 padł rekord importu węgla. I żeby było jeszcze pokraczniej, to 70 proc. tego importu pochodzi z Rosji! Od stycznia do listopada sprowadzono do Polski niemal 18 mln ton węgla. To o 6,3 mln ton więcej niż w analogicznym okresie 2017 r. Niezmodernizowana gospodarka musi polegać na węglu, dla którego nie wytworzyliśmy ekologicznych alternatyw. Rodzimy przemysł wydobywczy jest technologicznie rodem z XX w., załogi roszczeniowe, a do Polski szerokim strumieniem napływa surowiec z Rosji. Nic, tylko usiąść i zapłakać, bo odkręcić to wszystko będzie naprawdę trudno.