Ceny nadal idą do góry [WYWIAD]
Co jest obecnie największym problemem lokalnych przedsiębiorców? O tym z Anną Holz, prezes zarządu firmy Biurfol, zajmującej się produkcją artykułów biurowych i szkolnych, rozmawia Arkadiusz Włodarski.
Jakie problemy widzi Pani, jeśli chodzi o działalność przedsiębiorców w regionie?
Trudności związane są głównie z szybko zmieniającymi się cenami towarów czy zrywającymi się łańcuchami dostaw. W tej chwili jednak, przynajmniej w branży papierniczo-biurowo-szkolnej, sytuacja z dostawami jest lepsza. Wszystko przebiega w miarę płynnie. Najtrudniejszym punktem był początek wojny w Ukrainie.
Co dokładniej spowodowała agresja Rosji na Ukrainę w przypadku firmy, w której Pani pracuje?
Biurfol współpracuje z firmą mieszczącą się pod Kijowem. To nasz podwykonawca, uzupełniający stały asortyment. Wybuch wojny spowodował przerwanie dostaw. My czekaliśmy wówczas na realizację cyklicznego zamówienia. Przez jakiś czas ta firma nie pracowała, nie mieliśmy z nią kontaktu. Jednak po około 3 tygodniach, po nawoływaniu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do tego, aby każda firma, która jest w stanie ruszyć z pracą, wznowiła ją, nasz partner podjął działalność. Problemem był jednak transport towaru. Polskie firmy nie chciały podejmować ryzyka i jechać do Kijowa, z kolei tam mężczyźni w wieku od 18 do 60 lat byli obowiązkowo powołani do wojska, zaś kierowcy skupiali się na dostawach broni, leków i opatrunków. Nie było transportu, który zająłby się dostawami innych towarów. Przez 3 tygodnie szukano kierowcy. Ostatecznie udało się, jednak problemy z dostawami nadal występują. W tej chwili głównie z powodu długiego czasu oczekiwania na granicy.
Innym problemem, który wpływa na działalność biznesową w Polsce, jest inflacja. W lipcu, według wstępnych szacunków, wyniosła ona 15,5 proc. rok do roku.
Owszem, inflacja jest niewiarygodnie wysoka. To, co możemy zrobić jako firmy, to bieżące rekalkulacje i stosowne podnoszenie cen. Nie mamy innej możliwości. Problem jest taki, że widzimy spowolnienie gospodarcze. Najtrudniejsza sytuacja występuje, jeśli chodzi o przetargi organizowane przez instytucje sektora publicznego. Zazwyczaj były one rozpisywane na dwa lata. W tej chwili nikt z producentów nie może dać gwarancji cenowej na tak długi okres. Dużo trudniej jest organizować i pracować przy przetargach. Do tego trzeba pamiętać o tym, że firmy, ustalając swoje tegoroczne budżety, robiły to pod koniec poprzedniego roku. Wówczas nie zakładano tak wysokiej inflacji, dlatego konieczne jest teraz wprowadzanie oszczędności w zakupach.
Jakie to ma znaczenie dla konkurencyjności polskich firm?
My jako polski producent, z polskim kapitałem, znowu jesteśmy mniej konkurencyjni w stosunku do produktów importowanych z Dalekiego Wschodu. Pomimo dużego wzrostu cen transportu z Chin od zeszłego roku, wzrost inflacji w Polsce spowodował, że nasze ceny dużo bardziej wzrosły. Ostatecznie klient szuka tańszych, ekonomicznych zamienników i częściej sięga po produkty chińskie niż po polskie czy europejskie, które zrobiły się dużo droższe.
Czy Pani zdaniem inflacja jeszcze będzie rosnąć, czy jednak możemy za jakiś czas oczekiwać jej spadku?
Myślę, że wzrośnie. Ceny nadal idą do góry. Niedawno negocjowaliśmy ceny za energię elektryczną. Ten wskaźnik musimy brać pod uwagę przy obliczaniu kosztów produkcji. Wynegocjowaliśmy swoją cenę i podpisaliśmy kontrakt około 3 tygodnie temu. Wiem, że teraz ceny znów są wyższe. Podobnie wygląda kwestia z transportem czy benzyną. Jeśli paliwo drożeje, to i koszt utrzymania sprzedaży wzrośnie. Podejrzewam, że czeka nas w firmie jeszcze jedna podwyżka związana z kosztami produkcji, transportu, energii, ale też i wynagrodzeń.