Chcemy pokoju, więc szykujemy się do wojny [WYWIAD]
Dlaczego Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej zostanie przeniesione z Torunia do Grudziądza? Czy w jego miejsce powstaną inne jednostki WOT? Jak „terytorialsi” przyciągają do swoich szeregów nowych ochotników? Między innymi o tym z generałem Krzysztofem Stańczykiem, dowódcą Wojsk Obrony Terytorialnej w Polsce, rozmawia Radosław Rzeszotek.
W naszej narodowej mentalności jest dość powszechne przekonanie, że za każdą decyzją kryje się jakieś drugie dno. Chyba tak właśnie dzieje się w związku z przenosinami Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej z Torunia do Grudziądza…
Ma pan na myśli przeniesienie części Centrum Szkolenia? W tym przypadku „drugim dnem” jest chęć poprawy jakości szkolenia
oraz zakwaterowania żołnierzy, którzy przyjeżdżają do Torunia na szkolenia. Od 2018 r. Centrum dysponuje tylko jednym budynkiem przy ul. Piastowskiej. To zbyt mało. Komenda znajduje się natomiast przy ul. Sienkiewicza, wraz z 6 Samodzielnym Oddziałem Geograficznym, tymczasem zgodnie z decyzjami powinna się od 2021 r. znajdować przy ul. Polnej, gdzie CSWOT pozyskało cały obiekt już w 2019 r. Niestety na papierze plany wyglądają może i dobrze, bo ma tam znaleźć się basen, lotnisko
i wiele innych ważnych elementów, jednak wszystko rozbija się o kwestie finansowe, ponieważ nie pozwalają one na budowę w tym miejscu koszar za ponad 800 mln zł. Zwracam przy tym uwagę, że byłyby to obiekty w centrum miasta, co w mojej ocenie nie jest dobrą lokalizacją.
Ta sytuacja chyba dla komendanta Centrum Szkolenia WOT nie jest komfortowa…
Dlatego postanowiłem mu pomóc w rozwiązaniu problemów infrastrukturalnych, tym bardziej że od 2026 r. będzie w Centrum prowadzone szkolenie chorążych i podchorążych. Problemem nie jest infrastruktura szkoleniowa, bo przecież mamy pod Toruniem poligon z pasem taktycznym o powierzchni ponad 300 hektarów, więc mamy gdzie szkolić żołnierzy. Natomiast sporym problemem pozostaje zakwaterowanie, a także miejsce do prowadzenia szkoleń z zakresu wychowania fizycznego, ponieważ nie dysponujemy tu salą gimnastyczną. Nazwijmy tę sytuację po imieniu. Dziś CSWOT w Toruniu nie ma swoich koszar, a jedyne, czym dysponuje, to wynajęte budynki. Być może tymczasowo było to dobre, jednak mnie zależy na stworzeniu takich rozwiązań, które będą trwałe i spełniające odpowiednie standardy. Chciał-bym, aby chorążowie, którzy będą tu przyjeżdżać, żeby się szkolić, czuli się tak jak na akademii. Stąd decyzja o przeniesieniu Centrum Szkolenia do Grudziądza. W Toruniu pozostaną jednak elementy szkolenia – zwłaszcza elementy kinetyczne, czyli Javelin czy Warmate, a także lektorat języków obcych wraz z nowym przedmiotem – nauką rosyjskiego. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że w obecnej sytuacji znajomość tego języka może się okazać w niektórych okolicznościach bardzo przydatna.
Czy to będą jedyne zmiany w strukturze jednostek WOT stacjonujących w Toruniu?
Jak już wiadomo, 6 Samodzielny Oddział Geograficzny od 2026 r. ma zwiększyć swoje struktury o 100 lub nawet 150 proc. To z kolei wymusza na nas decyzję o opuszczeniu przez Centrum Szkolenia WOT dotychczas zajmowanych w Toruniu obiektów. Zdaję sobie sprawę, że pracownicy cywilni jak i żołnierze będą musieli dojeżdżać do Grudziądza i jest to pewna niedogodność. Właściwie pojmowany proces rozwoju Wojsk Obrony Terytorialnej jest jednak moim zdaniem w tym przypadku ważniejszy. Dlatego kategorycznie dementuję: decyzja o przeniesieniu CS do Grudziądza nie ma na celu zabierania czegokolwiek Toruniowi, który i tak przecież ma kilka jednostek na swoim terenie, także jednostek szkoleniowych. Wielokrotnie spotykałem się z władzami miasta i rozmawiałem w tej sprawie. Nie padła żadna konkretna propozycja, aby znaleźć dla CSWOT inny obiekt.
A gdyby padła?
To jestem do dyspozycji, możemy rozmawiać. Na razie to wciąż są plany, aczkolwiek my już przygotowujemy się do ich realizacji.
Co jakiś czas w przestrzeni publicznej pojawiają się głosy krytykujące politykę rozwoju WOT. Niedawno głośno zrobiło się o uzbrojeniu żołnierzy WOT, którzy mieli otrzymać lepszą broń niż regularne jednostki Polskich Sił Zbrojnych.
Jak pan doskonale wie, żołnierze WOT to ochotnicy. Nie oszukujmy się, żeby przyciągnąć do WOT ludzi, musieliśmy zaoferować im nowoczesny sprzęt. Trudno jest zauroczyć wojskiem młodego obywatela, kiedy da się mu do ręki KBK AK czy stary hełm z lat 60. ubiegłego wieku. Stąd decyzja pierwszego dowódcy WOT, generała Wiesława Kukuły, aby właśnie m.in. poprzez nowe wyposażenie przyciągnąć do WOT młodych, ambitnych ludzi. I ta decyzja okazała się bardzo trafna, ponieważ dziś jesteśmy
wyposażeni w naprawdę dobry sprzęt – od broni po kamizelki kuloodporne czy nowoczesne hełmy. Warto też dodać, że wojska operacyjne również są już doposażane w bardzo dobry sprzęt, np. karabin GROT, którego już 130 tys. egzemplarzy jest na wyposażeniu Wojska Polskiego. To pokazuje jakościową zmianę, która właśnie zachodzi na naszych oczach – zamieniamy
stare uzbrojenie na nowe. Proces ten dotyczy także żołnierzy rezerwy, bo zależy nam, aby rezerwista przychodzący na dwutygodniowe szkolenie nie różnił się niczym od żołnierzy zawodowych czy żołnierzy terytorialnej służby wojskowej.
Kiedy porównuje pan swoje jednostki z podobnymi z innych krajów, do jakich dochodzi pan wniosków?
Jestem dumny z naszych jednostek. Niedawno byłem na Łotwie, gdzie wymieniliśmy się doświadczeniami z dowódcą łotewskiej obrony terytorialnej. Oni mają rzecz jasna jednostki mniej liczne, jednak różnimy się od nich choćby średnią wieku. U nas to zaledwie 37 lat. Poza tym nasi żołnierze to ludzie dobrze wykształceni – aż 14 proc. z nich ma wyższe wykształcenie.
Mam wrażenie, że nasze jednostki obrony terytorialnej są jednak atrakcyjniejsze dla ochotników niż te w innych krajach. Mogę też z dumą dodać, że w chwili zagrożenia powodzią na południu kraju nasze Wojskowe Zgrupowania Zadaniowe stają na wysokości zadania i prowadzą skuteczne działania pomocowe. A przypominam, że służą w nich osoby, które przecież poświęcają swój prywatny czas, aby się szkolić i służyć Ojczyźnie oraz swoim lokalnym społecznościom.
Klęska żywiołowa to jednak nie wojna. Czy pana zdaniem istnieje obecnie realne zagrożenie dla naszego kraju?
Realne zagrożenie istnieje zawsze, ale trzeba być przewidującym i widzieć jego symptomy. Stąd nasza obecność na granicy, bo przecież kryzys migracyjny na naszej granicy miał prowadzić do destabilizacji Polski, a później być może całej Europy. Od 2021 r. uczestniczyliśmy w związku z tym w działaniach prewencyjnych i byliśmy w tym skuteczni. Natomiast wracając do pytania o zagrożenie, proszę zwrócić uwagę, że najpierw przy polskiej granicy pojawiły się masy imigrantów, a wkrótce po tym wybuchła wojna w Ukrainie. To symptomatyczne, prawda? Dlatego musimy być gotowi. A moim celem jest przede wszystkim dobre wyszkolenie naszych żołnierzy, aby ich gotowość była na najwyższym poziomie.
Po informacje z regionu zapraszamy na nasz bliźniaczy portal pozatorun.pl
Wujo
1 października 2024 @ 09:26
Oj generale generale a mieliście budować na polnej i co… i dupa bo takie jest wojsko polskie.. macie tyle terenu tylko brak decyzji i mocy czyli WP