Czarnek: W oświacie udało się sporo zrobić
O pierwszym Światowym Kongresie Kopernikańskim, dotychczasowych zmianach w oświacie i dalszych planach – z ministrem edukacji i nauki, Przemysławem Czarnkiem, rozmawia Arkadiusz Włodarski.
Jak pan ocenia Światowy Kongres Kopernikański, zainaugurowany w Toruniu? Jak ważne jest to wydarzenie dla Polski?
Pięknie o tym powiedział prof. Hermanowski z Izby Medycznej Akademii Kopernikańskiej, że Kopernik to nasz skarb, który otwiera nam drzwi. Jeśli ktoś się spyta „skąd pan jest” i powie, że z Olsztyna, to w Ameryce nie bardzo wiedzą, o co chodzi. Podobnie jest z Warmią i Mazurami. Jak się powie, że po sąsiedzku z Rosją, to już mniej więcej kojarzą. Ale jak się powie, że z regionu, w którym Kopernik żył przez 40 lat i stworzył teorię heliocentryczną, to jest taki efekt „wow!”. Wydaje mi się, że udało nam się zrobić znakomite urodziny Mikołaja Kopernika i powiązać go na nowo z Polską. To waga nie do przecenienia. Będzie to procentować. W Izbach Kopernikańskich połowa członków to wybitni naukowcy ze wszystkich kontynentów świata. Takich urodzin chciałem przez ostatnie 2 lata, odkąd jestem ministrem.
Czy Kongres będzie kontynuowany w przyszłości?
Kongres Kopernikański jest kroczący, będzie jeszcze w Krakowie, Olsztynie i wróci we wrześniu do Toruniu. Po drugie, w ustawie o Akademii Kopernikańskiej zapisano, że Światowe Kongresy Kopernikańskie muszą się odbywać co najmniej raz na pięć lat. Tak więc będą kolejne.
Premier Morawiecki stwierdził podczas jednego z wystąpień w ramach Kongresu, iż sztuczna inteligencja może być wyzwaniem dla edukacji. Padł przykład ucznia, który użył jej do wykonania pracy domowej. Czy według pana jest to przyszłość edukacji?
Ze sztuczną inteligencją, tak jak zresztą z internetem i nowinkami technicznymi jest jak z nożem – można go użyć do celów właściwych, jak i do zbrodni. Sztuczna inteligencja może być przydatna, ale jest ryzyko użycia jej w złych zamiarach. Wydaje mi się, że jedynym sposobem na ich uniknięcie jest więcej pracy uczniów z nauczycielami w szkołach, a mniej wypracowań w domu. Siłą rzeczy nie zakażemy uczniom korzystać z komputerów w domu.
Pozostając w kwestiach szkolnych – wiele osób uważa, że podstawy programowe są przeładowane, uczniowie mają zbyt dużo nauki i jest im ciężej niż dawniej. Co pan o tym sądzi?
W tym samym czasie w niektórych wielkich miastach organizuje się zajęcia dodatkowe, prowadzone przez rozmaite lewackie organizacje pozarządowe i były wielkie protesty, gdy żądaliśmy transparentności. Więc albo ta podstawa jest przeładowana, albo nie jest. Gdyby była, to nie byłoby czasu na zajęcia dodatkowe. A jak widać, ten czas jest. Ale z drugiej strony, według niektórych statystyk europejskich widać, że polscy uczniowie spędzają stosunkowo mało czasu w szkołach. W innych krajach jest tego więcej. Zleciłem Centralnej Komisji Egzaminacyjnej i naszym ekspertom w ministerstwie przejrzenie podstaw programowych, bo być może w niektórych przedmiotach można je nieco odchudzić, by znaleźć więcej czasu na sport, budowanie wspólnoty, na integrację, na wycieczki. To wszystko jest możliwe.
Niedawno zapowiedział pan, że tegoroczna matura będzie łatwiejsza o około 20-25 procent. Czym to jest spowodowane?
Pandemią koronawirusa i nauką zdalną. Ci uczniowie, który w tym roku będą po raz pierwszy zdawać maturę w nowej formie, to przyszli absolwenci systemu 8+4, mają dużo więcej możliwości zdobycia wiedzy niż starsi koledzy z systemu 6+3+3, ale również oni, zaczynając przygodę z liceum (gdyż technika idą jeszcze po staremu) mieli praktycznie 2 lata nauki zdalnej. Nie mamy wątpliwości, że nie była ona tak efektywna jak nauka stacjonarna i pomimo zajęć wspomagających, które realizowaliśmy od 1 września od końca grudnia 2021 roku, spowodowała ona, że uczniowie nie są tak przygotowali, jak byliby przy nauce stacjonarnej. Stąd lekkie, ale nieduże obniżenie wymagań.
Następne roczniki mogą liczyć na taką ulgę?
Te roczniki będą mieć maturę taką, która jest przewidziana w podstawach programowych. Mam ogromną nadzieję, że nauka zdalna nie będzie się już nam przydarzać.
A może to dobry moment na reformę matury?
Ale ona już jest zreformowana. To coś innego niż było jeszcze rok temu. Wracamy do wymagań, które są rzeczywiście adekwatne dla uczniów, którzy zdają egzamin dojrzałości. To nie jest bułka z masłem, coś co można sobie przeskoczyć. Możliwości uczniów są większe w systemie 8+4.
Co z przedmiotami dodatkowymi? Był plan, by obowiązywał próg zdawalności.
W tym roku go nie ma.
Czy kiedyś się pojawi?
Mam nadzieję że od przyszłego roku, wyniesie on 30 procent.
Co jeszcze chciałby pan zmienić w polskich szkołach, a co już się udało?
Udało się mnóstwo rzeczy. Wprowadziliśmy takie programy jak „Poznaj Polskę”, Laboratoria Przyszłości. Udało się unowocześnić polską szkołę, zainwestować ogromne środki w informatykę, zreformować nauczanie historii, wprowadzić historię i teraźniejszość, odnowić edukację dla bezpieczeństwa, uzupełnić listę lektur. To rzeczy, które zrobiliśmy w ciągu 2 lat. Udało nam się też usprawnić edukację za granicą, utworzyć polskie przedszkola w pięciu niemieckich miastach, stworzyć Instytut Kolbego finansujący edukację Polaków za granicą, co jest niezwykle ważne, by utrzymać znajomość języka. A co jeszcze można zrobić? Pracować nad podstawami programowymi, zmienić status zawodowy nauczyciela, tak aby mógł zarabiać zdecydowanie więcej, ale też mógł być wynagradzany sprawiedliwie. Karta Nauczyciela tego nie zapewnia i to niewątpliwie zadanie na najbliższą przyszłość. Chcę zlikwidować ten archaiczny, nieczytelny akt prawny i zastąpić go nowymi przepisami.
Czy trudniej jest dokonywać zmian w oświacie związanej z podstawówkami, liceami, technikami i szkołami branżowymi, czy też w sferze uczelnianej?
Trudność jest taka sama.
Nie widać żadnej różnicy?
I tu, i tam są środowiska, które popierają reformy, oraz takie, które bronią dotychczasowych konstrukcji prawnych dotyczących edukacji jak niepodległości. Ze wszystkimi trzeba rozmawiać i przekonywać do racjonalnych pomysłów.
Czy nie sprawia panu dodatkowej trudności w pracy fakt, iż uczelnie są autonomiczne, czego nie można powiedzieć o szkołach we wcześniejszym etapie edukacji?
Autonomia uczelni wynika z konstytucji, więc trudno powiedzieć, że to jest jakaś trudność, poza tym ta autonomia pojawia się też w prawie o szkolnictwie wyższym i nie zamierzam tego zmieniać.
Minął już jeden semestr z przedmiotem historia i teraźniejszość, było wokół niego sporo kontrowersji. Jak pan ocenia jego funkcjonowanie po tych kilku miesiącach?
Jest nauczany w pierwszych klasach szkół ponadpodstawowych. Ponad 350 tysięcy uczniów uczy się historii najnowszej od 1945 roku, robi to na podstawie różnych podręczników, ale też pomocy dydaktycznych przygotowanych przez nauczycieli. Jestem szczęśliwy z faktu, iż ten przedmiot wszedł do szkół.
Czyli nie ma pan problemu z tym, że część nauczycieli przygotowuje własne materiały, gdyż nie chce korzystać z podręcznika prof. Roszkowskiego?
Może korzystać z podręcznika Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, albo tego stworzonego przez Oświatowca. W polskich przepisach nie ma przymusu korzystania z konkretnego podręcznika. To nauczyciel decyduje, z jakich pomocy korzysta przy realizacji podstawy programowej.
Jak pan sądzi, czy wydarzenia ostatnich dni i miesięcy, choćby nagła wizyta prezydenta USA Joe Bidena w Kijowie lub ogólnie wojna na Ukrainie, trafią do podręczników? Czy kolejne pokolenia będą się o tym uczyć?
Muszą. Bez wiedzy na temat przeszłości nie można stworzyć przyszłości. Historia jest nauczycielką życia i jeśli chcemy eliminować błędy poprzez dostrzeganie ich w dawnych wydarzeniach, musimy się o tym uczyć. Nie ma wątpliwości, że przyszłe pokolenia będą uczyć się i o Światowym Kongresie Kopernikańskim, ale też o tym, że prezydent USA podczas wojny na Ukrainie przyjechał tam z Polski. Udał się tam z Rzeszowa pociągiem. To wielkie wydarzenie.
Teść
10 marca 2023 @ 09:26
Chyba udało się wiele zepsuć. Proszę też porównać pensję nauczyciela w odniesieniu do średniej krajowej czy pensji minimalnej teraz i za słynnego Tuska.