Dr hab. Karwacki: Potrzebna jest zmiana akcentów
O tym, co zamierza zdziałać jako nowy członek Narodowej Rady Rozwoju, a także o efektach programu 500+ po pięciu latach funkcjonowania, z dr hab. Arkadiuszem Karwackim, socjologiem z UMK, rozmawiał Arkadiusz Włodarski.
Jakie były Pańskie motywacje, gdy zgadzał się Pan na udział w Narodowej Radzie Rozwoju?
Szczerze mówiąc pierwotnie zmieszałem się tą propozycją. Staram się w życiu unikać polityki przez duże „P”. Jestem pod tym względem idealistą – mam na myśli mój system wartości – niezależność myślenia, jawność i transparentność motywów działania, bezinteresowność i odpowiedzialność badacza akademickiego. Logika działań politycznych jest mi obca – a nawet przyprawia mnie o złe emocje (może dlatego od lat nie mam dostępu do telewizji i stworzyłem własne filtry w przyglądaniu się życiu politycznemu). Ale ostatecznie o przyjęciu zaproszenia od Pana Prezydenta zdecydowało kilka faktów. Decyzja uwzględniała obywatelski szacunek do urzędu Prezydenta RP w czasach dezawuowania różnych instytucji, osób, grup społecznych. Ważne dla mnie, że jest to praca ekspercka i opiniotwórcza. Mam możliwość mówić własnym głosem i wskazywać pomysły odnośnie różnych systemów polskiej polityki społecznej. Przykładowo, już podczas pierwszego posiedzenia Rady z udziałem Pana Prezydenta mogłem wskazywać na potrzebę zmiany akcentów w polityce społecznej tak, aby klasa średnia (której sytuacja materialna często jest przeceniania przez decydentów publicznych) mogła stać się podmiotem, którego potrzeby są zauważane i uwzględniane (np. poprzez reformy w systemie usług publicznych). Można krytykować, narzekać, ale można też aktywnie zabierać głos. Nie bez znaczenia był fakt, że przewodniczącym Rady jest prof. Marek Rymsza, którego niezwykle cenię za niezależność, etos obywatelski i kompetencje merytoryczne. I wreszcie istotne było to, że jest to aktywność społeczna, a zatem traktuję to jako działalność pro publico bono w obszarze problemowym, który jest mi bliski.
Co chce Pan osiągnąć, działając w Radzie?
Przed momentem już wywołałem istotną motywację. Zależy mi na tym aby na poziomie centralnym wybrzmiał konsekwentnie głos, że niezwykle ważne jest konstruowanie polityki socjalnej (czyli wspieranie ludzi najuboższych i obarczonych problemami społecznymi), ale jednocześnie kluczowe jest budowanie polityki społecznej (czyli kształtowania oferty odpowiadającej na potrzeby wszystkich obywateli). A tego od lat konsekwentnie brakowało. Z jednej strony, od dłuższego czasu zajmuję się polityką reintegracji i aktywizacji a zatem instytucjonalną odpowiedzią na problemy społeczne. Z drugiej zaś prowadzę projekty badawcze, które ujawniają jakość życia i potrzeby polskiej klasy średniej. I z tych doświadczeń płyną czytelne wnioski i wyzwania dotyczące budowania systemu powszechnie dostępnych, wysokiej jakości usług publicznych (czyli niematerialnych sposobów zaspokajania potrzeb obywateli: opiekuńczych, edukacyjnych, terapeutycznych, rehabilitacyjnych, ochrony zdrowia, reintegracyjnych) w odpowiedzi na trudy życia i niezaspokojone potrzeby Polaków. Zarobki klasy średniej pomniejszone o wydatki na kulturę, dentystę, szkołę, przedszkole czy kredyt na mieszkanie nie gwarantują poczucia stabilności. Zależy mi na tej równowadze – aby w debacie publicznej na temat kierunków inwestycji społecznych nie pomijać specyfiki zmagań z codziennością zarówno klientów instytucji systemu pomocy i integracji społecznej, ale też pozbawionych stabilności, bezpieczeństwa, ochrony w środowisku pracy, czy zmuszonych do kupowania różnych kluczowych dla gospodarstw domowych usług na rynku, przedstawicieli polskiej klasy średniej. Ludzi, których z prof. Tomaszem Szlendakiem nazywamy „zmywanymi z pokładu”. I te postulaty mają szansę znaleźć wyraz m.in. w rozwijaniu instytucji Centrum Usług Społecznych, która jest „prezydenckim projektem” i wymaga dzisiaj wsparcia realizacyjnego.
Czym dokładniej będzie się Pan zajmować w ramach NRR?
W Radzie planuję zaangażować się we wspierane procesu powoływania wskazanych wyżej centrów usług społecznych. W poprzedniej kadencji Narodowa Rada Rozwoju wypracowała projekt ustawy o realizowaniu usług społecznych przez centrum usług społecznych, którą Prezydent RP wniósł do polskiego parlamentu. Co istotne, ustawa uzyskała jednomyślne poparcie posłów i senatorów wszystkich ugrupowań (co jak wiemy nie zdarza się często). Od 1 stycznia 2020 roku gminne ośrodki pomocy społecznej mają możliwość przekształcić się w CUS lub kilka gmin może partnersko powołać taką instytucję. To element reformy systemu pomocy społecznej w formule fakultatywnej – dobrowolnie, z wykorzystaniem transferu doświadczeń i dobrych praktyk. Instytucja ta ma zatrudniać specjalistów od zarządzania ofertą usług, koordynatorów, którzy będą pomagać obywatelom w dostępie do takich usług, jakich potrzebują, animować środowiska lokalne gmin. To będzie działanie po stronie popytowej i podażowej, jeśli chodzi o dostęp do usług. W Polsce obecnie funkcjonuje już 50 takich podmiotów, ale na skalę inicjatyw wpłynęła pandemia, która jak wiemy nie sprzyja innowacyjnym, odważnym działaniom. Jedna z podgrup w Radzie ds. Społecznych Narodowej Rady Rozwoju ma zająć się właśnie merytorycznym wspieraniem tworzenia i funkcjonowania CUS i w tym zespole będę pracował.
Przechodząc do kwestii związanych z polityką społeczną: jak ocenia Pan program 500+ w pięć lat po jego wprowadzeniu? Czy przyniósł on więcej korzyści czy też więcej strat?
To pytanie wymaga wieloaspektowej analizy, którą nota bene podjęliśmy z prof. Tomaszem Szlendakiem w jednej z naszych ostatnich publikacji. Warto analizować zarówno rezultaty w odniesieniu do głównych (deklaratywnych) celów programu, jak i wskazywać inne oczekiwane i nieoczekiwane skutki. Oczywiście część celów (efektów) trudna jest do określania w krótkiej perspektywie czasu (np. demografia, potencjał wychowawczy rodzin w kontekście szans kolejnych pokoleń). Jednak w dużym uproszczeniu należy uznać, że aktualnie program nie wywołał oczekiwanych zmian w zakresie dzietności, ale realnie zmniejszył zakres ubóstwa rodzin z dziećmi. W pewnym zakresie zwiększył potencjał wychowawczy rodzin – analizy pokazują, że środki te wzmacniają budżety rodzin i jednocześnie dość powszechnie zwiększają zakres doświadczeń dzieci z pozytywnymi skutkami edukacyjnymi i rozwojowymi. Niewątpliwie program stał się narzędziem napędzającym konsumpcję i stymulującym rynek, ale jednocześnie w pewnym zakresie wpłynął negatywnie na zakres zaktywizowania zawodowego kobiet. Program silnie wpłynął na subiektywnego poczucie godności i podmiotowości ekonomicznej rodzin z dziećmi, ale jednocześnie jako transfer pieniężny (ze względu na jego kosztowność) wpłynął negatywnie na potencjał inwestycyjny w obszarze usług publicznych. Konieczność znalezienia tych środków w budżecie wymusiła strategie uszczelnienia fiskalnego, co należy odebrać pozytywnie, ale tym samym jest to program redystrybucyjny (transfer pieniężny), co jest wiosłowaniem wstecz wobec budowanej przez lata strategii aktywizacji zawodowej. I wreszcie program stał się istotnym narzędziem w budowaniu empowermentu kobiet – posiadanie środków z programu dało potencjał do decydowania o sobie i dzieciach oraz przerywania przemocowych relacji. Jak widzi Pan redaktor, szeroka paleta pozytywnych, jak negatywnych oddziaływań. Gdyby programowi towarzyszyła gruntowna reforma systemu usług publicznych – powiedziałbym z przekonaniem, że korzyści dominują.
Jaki Pana zdaniem wpływ na jakość życia ma fakt ostatniego luzowania obostrzeń?
Krótkotrwale pozytywny. Widać na ulicach to „uwolnienie”, radość z możliwości zjedzenia posiłku w barowych i restauracyjnych ogródkach, spaceru bez maski. Jednak nie uważam, że będzie to trwałe poczucie „szczęścia”. Jakość życia bazuje przede wszystkim na zdrowiu fizycznym i psychicznym, stabilności dochodu, poczuciu pewności i bezpieczeństwa, relacjach społecznych, zakorzenieniu w środowisku. Tymczasem za moment czeka nas w mojej opinii kolejna pandemia (której w sumie podskórnie już doświadczamy) – zaburzeń emocjonalnych i chorób psychicznych. Czeka nas obciążające odreagowanie trudnego okresu przetrwania pandemicznego – jak po każdym wysiłku przychodzi spadek energetyczny. Trudno oczekiwać, że pandemia nie odciśnie piętna na sytuacji zawodowej wielu Polaków, na kondycji psychicznej dzieci, a jednocześnie stała się ona stemplem na modelu „społeczeństwa niepewności”, w której jesteśmy zanurzeni. Przyszłość w perspektywie długoterminowej nie zapowiada się w jasnych barwach, co znów stanowi wyzwanie dla systemu usług publicznych. Psychiatria (w tym dziecięca), usługi opiekuńczo-edukacyjne, usługi pielęgnacyjne wobec seniorów, szkolnictwo na różnych poziomach – pandemia pokazała braki a za moment potrzeby staną się jeszcze bardziej wyraźne.