Miasto moje widzę nowoczesne [WYWIAD]
Z Grzegorzem Karpińskim, o przyszłości Torunia, jego problemach, pozycji prezydenta Michała Zaleskiego, ojcu Rydzyku i o tym, czego w Toruniu czasem mówić nie wypada, rozmawia Radosław Rzeszotek
Nieoficjalnie słychać, że będzie Pan ubiegał się podczas najbliższych wyborów o stanowisko prezydenta Torunia. Potwierdza Pan te informacje?
W tym roku odbędą się wybory do Sejmu i Senatu i to na nich skupiam całą uwagę. Październikowe wybory będą kluczowe dla wszystkich, w tym także dla samorządów. Platforma Obywatelska, chce wygrać wybory, stworzyć rząd i wrócić do sprawnego oraz odpowiedzialnego kierowania państwem. Wracając na lokalny grunt, to dobrze pamiętam, jak w trakcie naszych ostatnich rządów o Toruniu w Warszawie mówiło się dużo i dobrze, co skutkowało strumieniem pieniędzy na oczekiwane przez torunian inwestycje. Moim celem jest teraz to, aby ten stan przywrócić. Gród Kopernika zasługuje na poważne pieniądze zewnętrzne. Dlatego decyzje dotyczące wyborów samorządowych będą zapadać po październiku.
Trudno odmówić Michałowi Zaleskiemu sukcesów inwestycyjnych, które przysporzyły mu sporej popularności w Toruniu. Może więc jeszcze nie czas na zmianę?
Każdy sukces naszego miasta cieszy i o każdy sukces zabiegaliśmy wspólnie, nie patrząc kto będzie przecinał wstęgi przy otwarciu inwestycji. Zawsze wspierałem każdą z nich i to nie bez sukcesów. Cieszyłem się, kiedy otwierano nową siedzibę Sądu Rejonowego na którą udało mi się zabezpieczyć środki w końcówce drugiej kadencji rządów PO. Wcześniej pomagałem „wydeptać” w ministerstwach dodatkowe pieniądze na jeszcze trwającą budowę nowego mostu im. gen. Zawackiej, Halę Sportowo-Widowiskową przy ul. Bema, czy Halę Tenisową Przy Skarpie. Często odwiedzam te miejsca i widzę jak dużą dają frajdę ich użytkownikom. . Tak widzę swoją działalność publiczną, jako skuteczne działanie dla wspólnoty, którą reprezentuję
Najczęstsze zarzuty wobec Michała Zaleskiego, to “betonowanie” miasta, zbyt daleko idąca współpraca z ojcem Rydzykiem, czy przerost inwestycji nad finansowymi możliwościami miasta. Dołącza Pan do tych głosów?
Na początku może trochę inaczej podejdę do tego tematu. Jeżeli obecny prezydent od 2002 r. wygrywał kolejne wybory, to znaczy, że nie wszystko, co robił jest złe. Jednocześnie jeżeli sobie zdamy sprawę, że właśnie minęła 20. rocznica rządów Michała Zaleskiego w Toruniu, to mamy prawo zadawać pytania o sposób ich sprawowania oraz trafność decyzji. W tym czasie wyrosło już nowe pokolenie mieszkańców, zmieniły się oczekiwania, wrażliwość i priorytety. Stąd tyle ostatnio zamieszania wokół decyzji magistratu. Toruń to piękne i kompaktowe miasto, z przebogatą historią, ale także ciągle wielkimi aspiracjami. Dobrze jest, żeby zapewniało miejsce do życia bez konieczności rezygnacji z najwyższych standardów i ciągłych kompromisów. Mam tu na myśli rynek pracy, przyjazną edukację, bez chociażby przepełnionych klas. Słyszę wiele o problemach młodzieży – sam mam nastoletnią córkę. Zatrwożyły mnie ostatnio policyjne statystyki dotyczące podejmowanych prób samobójczych. Musimy reagować na te zjawiska i to na poziomie samorządu miasta. Paradoksem jest to, że coraz więcej z nas szuka profesjonalnej opieki medycznej poza Toruniem – chociażby u sąsiadów z Bydgoszczy. Oczywiście nie wybudujemy trzech kolejnych szpitali, ale poradnie i odziały wysokospecjalistyczne to powinien być teraz priorytet. Podobnie jest z miejscami opieki długoterminowej. Niestety kolejki od Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego są bardzo długie. Decyzje ws. rozbudowy bazy łóżek dla seniorów czy to w formie oddziałów geriatrycznych w szpitalu miejskim, czy w ZPO muszą zapadać już dziś. Uważam, że kosztem jakości naszego życia przedłożono inwestycje infrastrukturalne. Czy naprawdę wnioski o stypendia dla uzdolnionej młodzieży muszą być rozpoznawane przez trzy miesiące? Klasy w liceach muszą być trzydziestokilkuosobowe jak w latach 90tych, a na korytarzach szpitala musi straszyć lamperia dobrze nam znana z bloków na Rubinkowie i Skarpie?
W ostatnim czasie chyba najwięcej kontrowersji wśród mieszkańców Torunia wzbudziła sprawa budowy ECF Camerimage. Wydaje się, że decyzja w tej sprawie jest już nieodwołalna, choć przeciwnicy tej inwestycji wciąż nawołują do jej wstrzymania. Czy, słusznie?
Myślę, że w Pana stwierdzeniu „wydaje się” tkwi sedno problemu. Mieszkańcy każdego miasta chcą, aby realizowano inwestycje, które przyczynią się do rozwoju i będą przyciągały osoby z innych części kraju. Ważne jest jednak, abyśmy zanim do nich dojdzie poznali najważniejsze ich założenia i konsekwencje w następnych latach. Jaki jest ich koszt, kto za co płaci, jaki jest pomysł na ich funkcjonowanie, kto będzie nimi zarządzał. Toruń nie jest pierwszym miastem, gdzie rozważa się takie inwestycje. Znane są sprawdzone przykłady paneli obywatelskich, w których wszystkie strony wspólnie wypracowują ostateczne decyzje. Na początku zabiera to więcej czasu, ale w ten sposób unikamy wątpliwości i kontrowersji na późniejszym etapie. Bylibyśmy dzisiaj w zupełnie innym miejscu i moglibyśmy mieć pewność, że Jordanki nie staną się takim samym miejscem jak plac po Uniwersamie, który świetnie wygląda na planszach kreślarskich architektów
Posiada Pan doświadczenie samorządowe, które zdobył Pan przede wszystkim w Warszawie. Toruń to jednak zupełnie inne miasto, z inną specyfiką, innymi potrzebami i priorytetami. Jak chce Pan wykorzystać warszawskie doświadczenie na gruncie toruńskim?
Doświadczenie samorządowe zdobywałem w Toruniu, dwukrotnie będąc wybieranym do rady Miasta. W Warszawie pracowałem w administracji rządowej będąc wiceministrem sportu i turystyki, a później spraw wewnętrznych Następnie miałem przyjemność pracy z prezydentami Hanną Gronkiewicz-Waltz i Rafałem Trzaskowskim. Toruń nie jest innym miastem niż Warszawa, nie ma innych potrzeb, ani priorytetów. I w Warszawie i w Toruniu mamy takie same potrzeby: wspomniana wcześniej dobrze płatna praca, wysoka jakość kształcenia dla dzieci, przyzwoita opieka medyczna, bezpieczne i ciekawe miejsca rekreacji i rozrywki, skuteczne wsparcie dla osób potrzebujących pomocy. Wszędzie, gdzie pracowałem, widziałem nowe narzędzia i sposoby zarządzania miastem. A raczej współrządzenia razem z jego mieszkańcami.. Czas najwyższy by – nazwę to – miasto analogowe zmieniło się w nowoczesne, cyfrowe smart city – zrównoważone w swoim rozwoju. Wiem, że obecnie przy tak wielkiej kumulacji problemów i wyzwań, nawet spora mądrość jednego człowieka, nie jest w stanie zastąpić sumy wiedzy wielu specjalistów z różnych dziedzin życia miast. Marzy mi się taki team pracujący dla torunian. Sporo mojego zainteresowania przyciąga idea delegowania, czy wyprowadzania decyzji i zarządzania inwestycjami poza strukturę urzędu miasta. Ciekawym pomysłem są tzw. Urban-laby wspomagające koncepcyjnie menadżerów miast. To kuźnie nowatorskich pomysłów w naprawdę szerokim zakresie; wytyczanie kierunków rozwoju zintegrowanego transportu publicznego, planowania przestrzennego, polityki społecznej, e-urzędu i wszystkiego, co chcemy na nowo zaprojektować lub przeprojektować.
W poprzednich kampaniach wyborczych Michał Zaleski bez większego trudu pokonywał kandydatów z poparciem partii politycznych. To nie jest najlepszy dla Pana prognostyk.
Platforma Obywatelska przedstawi po zwycięskich wyborach sejmowych program, zadnia i kandydatkę albo kandydata, którzy zdobędą zaufanie większości Torunian. Nie mam co do tego wątpliwości…