Toruń w obliczu wyzwań [WYWIAD]
O początkach na nowym stanowisku, miejskiej zieleni i sytuacji epidemicznej w mieście rozmawialiśmy z wiceprezydentem Torunia Pawłem Gulewskim – Koalicja Obywatelska.
Minęły już 2 miesiące, odkąd pełni pan funkcję zastępcy prezydenta. Łatwo było wejść w prezydenckie buty?
Nie jest to łatwe zadanie, biorąc pod uwagę fakt, jak duży jest zakres moich obowiązków i działów, których pracę nadzoruję. Zieleń miejska, sprawy zdrowia i polityki społecznej, komunikacja, ewidencja i rejestracja oraz sprawy centrum miasta czy konserwacja zabytków to bardzo różnorodny, ale i bardzo ciekawy zestaw.
Wieloletnie doświadczenie z samorządu jest tu pomocne?
Mam ponad 10-letnie doświadczenie w pracy samorządowej i to daje mi pewniejszy grunt wobec nowych obowiązków. Samorząd poznawałem, zasiadając w Radzie Miasta, czyli organie stanowiącym, a teraz uzupełniam to doświadczenie o to, co dzieje się po drugiej stronie, w Urzędzie Miasta. Praca tutaj nie kończy się na sesjach czy składanych wnioskach. To codzienna ciężka praca dla Torunia i jego mieszkańców.
Jakie są pańskie priorytety? Na czym chciałby się pan skupić?
Przez ostatnie dwa miesiące krystalizują się już pewne osie priorytetowe, jeśli chodzi o moje zadania. Oprócz tych pełnionych na co dzień przeze mnie jako zastępcę prezydenta, ważną częścią jest również pełnienie roli łącznika między prezydentem miasta a klubem radnych Koalicji Obywatelskiej, który m.in. na to stanowisko mnie wydelegował. Realizujemy cały czas wytyczne naszego porozumienia programowego. Jeśli chodzi o moją urzędową odpowiedzialność, to moim priorytetem są przede wszystkim sprawy zieleni miejskiej. Nie można zapominać także o polityce zdrowotnej, społecznej i realizowanych w tym zakresie programach. To sprawy szczególnie ważne, tym bardziej jeśli wziąć pod uwagę trwający stan epidemii.
Ostatnio głośno było chociażby o rewitalizacjach parków. Czy to sygnał, że miasto stawia na zieleń?
Tak, ale to też sygnał, że jako władze miasta jesteśmy świadomi, czego oczekują od nas mieszkańcy. Mamy przeświadczenie, że powinniśmy zwiększać ilość terenów, z których będą korzystać. Mowa tu o dużych parkach miejskich, ale też o parkach kieszonkowych czy społecznie urządzanych enklawach zieleni, organizowanych przez samych mieszkańców. Wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach z osobami, które chcą po swojemu urządzać taką zieleń, a od nas oczekują zgody na użyczenie terenu, którego nie potrzeba wiele, oraz doradczych form wsparcia. W tegorocznym budżecie obywatelskim sprawy „zieleniarskie” są drugą kategorią projektów pod względem ilości – to 24 proc. wszystkich zgłoszonych projektów. Wyzwaniem jest utrzymanie tej zieleni. Możemy otwierać nowe parki, rewitalizować stare, ale musimy jednocześnie kierować środki na utrzymanie tych terenów. Z miesiąca na miesiąc obserwujemy, że powierzchni zielonych, którymi zajmuje się Biuro Ogrodnika Miejskiego, jest coraz więcej. Mieszkańcy chcą, aby Toruń był miastem zielonym. Chcą, aby ta zieleń była pięknie urządzona. To współgra z tym, co radni Koalicji Obywatelskiej ustalili z prezydentem i co jest zapisane w naszym porozumieniu. Organizujemy tereny, które będą wkrótce terenami biologicznie aktywnymi, które będą się nadawały do wypoczynku, rekreacji.
A co z łąkami? Wstrzymaliśmy koszenie traw, miasto kwitnie. Czy można to nazwać trendem na lata?
Już teraz możemy stwierdzić, że to trend, który będziemy podtrzymywali. Klimat globalnie się ociepla, w związku z tym występują niekorzystne zjawiska pogodowe. Toruń cierpi na deficyt wód opadowych. Mimo deszczowego sezonu, który ostatnio nam się zdarzył, wód gruntowych wcale nie przybywa, co jest też związane z brakiem śnieżnych zim. Zasoby są wyczerpane i musimy się posiłkować działaniami ochronnymi. Jednym z takich działań jest ograniczenie wykaszania trawników miejskich. Nie będą one koszone z taką częstotliwością, jak w ubiegłych latach, a tylko dwa razy w sezonie. To z jednej strony działa, a z drugiej widzimy, jak piękne mamy w Toruniu dzikie łąki kwietne. To dobry efekt uboczny, który jako miasto będziemy chcieli utrzymać. Ponadto, aby zachęcić torunian do zbierania deszczówki, np. do podlewania zieleni ogrodowej, uruchomiony również został pilotażowy program dofinansowujący tzw. małą retencję, czyli zakup m.in. zbiorników na gromadzenie wody opadowej. To realna pomoc miasta i konkretne działania osłonowe.
Odchodząc od zieleni i przechodząc do centrum miasta. Ten rok jest inny niż dotychczasowe. Obserwowaliśmy już puste ulice Starówki, a kiedy wydawało się, że wszystko wraca do normalności, bijemy w kraju kolejne rekordy zakażeń. Co to może oznaczać dla miasta?
Dla samorządów, nie tylko w Polsce, czas lockdownu przyniósł bardzo wiele zjawisk niekorzystnych; wyludnienie centrów, problemy przedsiębiorców. W zeszłym roku mieliśmy rekordowy sezon turystyczny w Toruniu. Wszyscy nastawiali się na powtórkę. Nadzieje były duże. Obecnie widać dużą determinację, by zacząć normalnie funkcjonować. Widzimy również procesy, których się nie spodziewaliśmy, takie jak zmiany nawyków torunian i turystów. Ludzie coraz częściej decydują się robić zakupy na otwartych przestrzeniach, na targowiskach. Ci, którzy myśleli, że pandemia ucichnie, mylili się. Nie wiem, czy mamy do czynienia z drugą falą koronawirusa, czy z kontynuacją pierwszej. Jako miasto straciliśmy podwójnie na epidemii, jeśli wziąć pod uwagę statystyki z zeszłego roku i nadzieje na początku obecnego.
Epidemia obnażyła słabość modelu miasta turystycznego. Czy to jakaś lekcja na przyszłość, by szukać też innych dróg?
Pandemia jest wielowymiarową lekcją, ale nie wyciągałbym tego typu wniosków. Nie ma działu gospodarki czy przestrzeni życia publicznego, która by nie ucierpiała, jeśli chodzi o obostrzenia związane z pandemią. Wielkie gospodarki, jak Stany Zjednoczone, Niemcy, Francja są pod presją. Nie da się na to przygotować. Miasta, które nie są nastawione tylko i wyłącznie na turystykę, również ucierpiały. Pewne wnioski należy wyciągać, ale nie sądzę, by jakiekolwiek miasto znalazło złoty środek i inwestowało w coś, co jest wirusoodporne. Nie ma takiej sfery.
Z jednej strony koronawirus i obostrzenia to gigantyczne wyzwanie. Wpływy maleją, musimy zaciskać pasa we wszystkich sferach funkcjonowania miasta. Jednocześnie wiemy, że jeśli przejdziemy ten okres, nie będzie on czymś, co zaważy na dalszym funkcjonowaniu miasta. Dalej będziemy realizować projekty, utrzymywać priorytety. Kryzys związany z koronawirusem zmusi nas do poszukiwania innych form rozwoju naszego miasta. Być może będzie to mniej dużych, kosztownych zadań, a jednocześnie większa liczba działań społecznych. Objąłem stanowisko zastępcy prezydenta miasta w trudnym okresie dla Torunia, ale widzę pewne szanse i dużą determinację po stronie przedsiębiorców i wyrozumiałość ze strony mieszkańców w stosunku do naszych działań i całej sytuacji. To daje mi siłę do dalszej pracy!