Zwyczaje żywe do dzisiaj [WYWIAD]
W Wielkim Tygodniu na Kujawach i Pałukach kawalerzy składali okup za panny w wódce lub w gotówce. Urządzano pogrzeb żuru i śledzia, barwionym jajkom przypisywano właściwości magiczne, smagano się zielonymi gałązkami, a na stole stawiano… zylc. O tych i innych zwyczajach wielkanocnych na staropolskiej wsi rozmawiamy z Hanną Łopatyńską, kierownikiem Działu Folkloru i Kultury Społecznej w toruńskim Muzeum Etnograficznym.
Wielkimi krokami zbliżamy się do Wielkanocy. Za nami już Niedziela Palmowa. Jak dawniej wyglądały palmy typowe dla Kujaw i Pomorza?
Cechą wyróżniającą nasze regiony była prostota tych świątecznych symboli. W porównaniu z innymi miejscami w kraju, np. Mazowszem, Kurpiami, Podlasiem, Opolszczyzną, palmy na Kujawach, ziemi chełmińskiej lub na Kociewiu robiono bardzo skromne, ich walory estetyczne stanowiły kwestie drugorzędne. W palmach najważniejsze było, aby znalazły się w nich konkretne rośliny: gałązki wierzby z baziami oraz wiecznie zielone barwinek, bukszpan, gałązki borówek, cis. Zrobione z nich bukieciki owiązywano paskiem krepiny – i palma była gotowa.
Kultywowaniem jakich zwyczajów wielkanocnych różnił się nasz region od innych?
Wyłącznie na Kujawach i Pałukach znane były przede wszystkim przywołówki. Polegały one na tym, że w Wielkim Tygodniu kilku młodych mężczyzn przygotowywało listę dziewcząt. Obok ich nazwisk wpisywano nazwisko kawalera, który prosił o wywołanie jej i składał za nią okup w wódce lub gotówce. Dla każdej panny układano krótki wierszyk, chwalący jej zalety lub wyśmiewający wady. Rymowanki odczytywano publicznie w Wielką Niedzielę. W Poniedziałek Wielkanocny przywołane dziewczyny polewano wodą. Do dziś przywołówki zachowały się wyłącznie w Szymborzu (dzielnicy Inowrocławia). Charakterystycznym dla Kujaw zwyczajem było także sypanie wzorów z piasku. Aby upiększyć najbliższe otoczenie przed świętami, kobiety jasnym piaskiem wysypywały ornamenty roślinne lub geometryczne na podłodze oraz przed chatą. W niektórych wsiach zwyczaj ten żywy był aż do lat 50. XX w.
A w Wielki Czwartek mieszkańcy wsi mogli usłyszeć charakterystyczny hałas…
Tak, w Wielki Czwartek w kościele milkły dzwony, które zastępowane były przez kołatki. W ten dzień chłopcy chodzili po wsi z drewnianymi terkotkami, kołatkami. Z jednej strony było to naśladowanie tego, co w kościele, z drugiej – wyganianie hałasem złych mocy z obejścia.
W opisach staropolskich zwyczajów wielkanocnych wymieniany jest m.in. pogrzeb żuru i śledzia. Na czym polegał?
Pogrzeb żuru i śledzia praktykowany w całej Polsce, także na Kujawach, zakłócał powagę Wielkiego Tygodnia. Odbywał się w Wielki Piątek i był znakiem, że zbliża się koniec wielkopostnych umartwień. Grupa młodych mężczyzn wędrowała po wsi z garnkiem żuru, często zmieszanym z błotem lub popiołem oraz szkieletem śledzia lub śledziem tekturowym na tyczce. Żurem oblewali drzwi i okna domów, głównie tych, w których ich nie przyjęto w czasie zapustów podczas obchodów z kozą. Tam, gdzie mieszkały dziewczyny, rozbijano stare garnki na progu, obrzucano dom błotem, wapnem, żurem, klajstrem z mąki, brudną wodą. Resztki żuru i śledzia zakopywano, żegnając w ten symboliczny sposób postne potrawy.
Czas na Wielką Sobotę. Jakie znaczenie miało malowanie jajek wielkanocnych?
Jajko jako symbol początku świata i każdego istnienia, siły, płodności, miłości i zdrowia czczone było w różnych kulturach od czasów najdawniejszych. Przypisywano mu liczne właściwości magiczne, ochronne, dobroczynne, które potęgowały się w przypadku jajek zabarwionych, zwłaszcza na kolor czerwony. W tradycji chrześcijańskiej jajko stało się symbolem świąt wielkanocnych. W polskiej tradycji ludowej jajka barwione i poświęcone w kościele w Wielką Sobotę używane były w wiosennych obrzędach rolniczych, hodowlanych i w lecznictwie. Dla urodzaju zakopywano je na polach, w ogrodach, a wydmuszki wieszano na gałęziach drzewek owocowych. Aby krowy dobrze się chowały, toczono im jajka po grzbietach, skorupki dodawano do karmy. Pisankę zakopywano pod węgłem budowanego domu, a podczas pożaru wrzucano w ogień, wierząc, że go ugasi. Jajkami karmiono pasterzy, co miało uchronić trzodę przed czarownicami, wilkami i złodziejami. Dziewczęta, aby zapewnić sobie urodę i powodzenie w miłości, obmywały się w wodzie z naczynia, w którym leżała pisanka.
Czy w naszych regionach zdobiono pisanki w jakiś szczególny, charakterystyczny sposób?
W naszych regionach nie znano takich wyszukanych technik zdobienia, jak w innych miejscach Polski, najczęściej po prostu barwiono je na jeden kolor. Nawet jeżeli na Kujawach wykonywano pisanki techniką batikową, czyli malowano wzory woskiem, to ornamenty były prymitywne: grube kreski, kropki, krzyżyki. Przygotowywano je w Wielkim Tygodniu, malując na różne kolory w naturalnych barwnikach. Zielony kolor otrzymywano przez gotowanie jajek w listkach oziminy, różne odcienie żółci, brązu w wywarze z łupin cebuli i kory dębu, a czerwieni w soku z buraków lub wywarze z suszonych liści ciemnej malwy.
Czym różniły się dawne święconki od współczesnych?
Niegdyś wszystkie potrawy przygotowane na święta musiały być poświęcone. Odbywało się to na przykościelnych placach lub podwórzach u najbogatszych gospodarzy, a ksiądz kropił zawartość wielkich koszy przyniesionych przez gospodynie. Na dworach i w domach magnackich święcono całe zastawione stoły. Pomimo tego, że pod koniec XVIII w. kościelne władze zakazały święcenia potraw poza kościołem, to jeszcze na początku XX w. zdarzało się to w domach parafian, zwłaszcza tych mieszkających daleko od świątyni. Współcześnie zanoszone są do święcenia symboliczne ilości potraw w małych koszykach. Obowiązkowo musi w nich być baranek z cukru lub masła, chleb, sól, wędliny, chrzan i pisanki. Nic z poświęconych potraw nie może się zmarnować. Dawniej wierzono, że resztki święconki, np. skorupki pisanek mają szczególną moc i dlatego wykorzystywano je w wielu zabiegach wegetacyjno-agrarnych.
Wielkanoc współcześnie kojarzy się głównie z biesiadowaniem przy stole. Co można było znaleźć na wielkanocnym stole na Kujawach i Pomorzu?
Tak jak wszędzie, tak i u nas na stole znaleźć się musiał chleb, jajka, sól, chrzan. W centralnym miejscu stawiano baranka z masła, ciasta lub gliny – symbol Chrystusa Zmartwychwstałego. Zwyczaj ten wprowadził w XVI w. papież Urban V, aby wierni podczas biesiad nie zapominali o prawdziwej treści świąt. Dawniej jedzono wyłącznie potrawy własnoręcznie przygotowane przez gospodynie: żurek ze śmietaną i chrzanem, szynkę (najlepiej całą i z kością, wędzoną w jałowcowym dymie), domową kiełbasę, zwaną „białą”, „zylc”, czyli wieprzowe nóżki w galarecie. Na deser podawano ciasta, najczęściej różnego rodzaju baby.
Na koniec pytanie o ostatni ze świątecznych dni. Czy na staropolskiej wsi też obchodzono śmigus-dyngus?
Śmigus-dyngus, zwany też żartobliwie „wielką oblewanką spod znaku św. Lejka” jest najbardziej znanym zwyczajem Wielkanocnego Poniedziałku. Śmigus i dyngus pierwotnie były różnymi obrzędami. Śmigusem zwano zwyczaj oblewania wodą, głównie dziewcząt na wydaniu i młodych kobiet, a także smaganie się zielonymi gałązkami i witkami brzozowymi (to tzw. śmigus zielony lub suchy). Natomiast dyngusem zwano pochody młodych mężczyzn, często w przebraniach i z różnymi rekwizytami, połączone z wypraszaniem darów, przede wszystkim jajek i świątecznych smakołyków. Z czasem te dwa zwyczaje połączyły się w jeden. Na ziemi chełmińskiej, Kociewiu, w Borach Tucholskich popularny był śmigus zielony, natomiast na Kujawach – mokry. Ich sens jest taki sam i wiąże się z życiodajną i oczyszczającą mocą wody i zielonej gałęzi.