Marek Jopp kontra uczelnia o. Rydzyka. Ruszył proces. Jest szansa na ugodę?
Przed sądem rejonowym ruszył proces, który Marek Jopp, działacz SLD wytoczył Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej. Jopp domaga się 5 tys. zł rekompensaty za to, że nie mógł tam rozpocząć studiów podyplomowych z powodu braku zaświadczenia od proboszcza.
Marek Jopp, działacz SLD i asystent europosła Janusza Zemkego, o studiach podyplomowych „Polityka ochrony środowiska – ekologia i zarządzanie” na Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej dowiedział się z Radia PiK. Odwiedził więc stronę uczelni i sprawdził kryteria.
– Kryteria były standardowe poza jednym – mówi Jopp. – Jednym z punktów mówił o tym, że trzeba złożyć opinię proboszcza. Zdziwiło mnie to, że na kierunek dofinansowany ze środków publicznych jest jeden z takich wymogów. Dlatego napisałem maila do dziekanatu tych studiów podyplomowych z zapytaniem, co mam zrobić w sytuacji, gdy nie mogę przedłożyć takiej opinii. Na drugi dzień dostałem informację ze szkoły, że jeśli nie mogę przedstawić takiej opinii, powinienem napisać oświadczenie, dlaczego nie przekładam takiej opinii. W oświadczeniu podałem powód, że jestem osobą niewierzącą.
To oświadczenie z innymi dokumentami Jopp złożył wraz z podaniem, wpłacił 80 zł wpisowego, 850 zł za pierwszy semestr i otrzymał odpowiedź o tym, że został przyjęty na rok akademicki 2016/2017.
Nie ukrywa, że skusiła go niska opłata za naukę. Owe studia podyplomowe dofinansował bowiem Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Po przyjęciu otrzymał plan zajęć i zaproszenie na wykład inauguracyjny ówczesnego ministra środowiska Jana Szyszki. Jednak nie mógł go wysłuchać.
– Czekając na rozpoczęcie zajęć, pani dziekan poprosiła mnie do siebie i powiedziała, że ma nad sobą przełożonych, którzy podjęli decyzję, że jednak warunkiem koniecznym jest opinia proboszcza – opowiada Jopp. – I dopóki takowej nie przedłożę, nie będę mógł uczestniczyć. Powiedziałem, że takie nie przedłożę, że bo jestem osobą niewierzącą.
Według Joppa sprawa jest precedensowa. – Moim zdaniem jest coś nie tak, jeśli za pieniądze publiczne, także moje podatki, nie pozwala mi się uczyć na kierunku niezwiązanym z religią na uczelni, która ma jakieś konotacje religijne – mówi Jopp i zauważa, że wcześniej studiował judaizm w Wyższej Szkole Filologii Hebrajskiej w Toruniu prowadzonej przez franciszkanów i nikt od niego tam nie wymagał opinii proboszcza.
Jopp zdecydował się wytoczył proces cywilny uczelni o. Rydzyka. Walczy o 5 tys. rekompensaty za to, że nie mógł podjąć nauki w tej szkole. W pozwie wskazuje, że WSKSiM mogła naruszyć swoją decyzją przepisy unijne i naruszyć zasady równego traktowania.
Mec. Jakub Witkowski, pełnomocnik Marka Joppa podkreśla, że te studia podyplomowe były współfinansowane z pieniędzy publicznych. Dlatego też uczelnia nie powinna ograniczać dostępu do nich osobom bez względu na jakiekolwiek kryterium.
– W tym przypadku mieliśmy do czynienia z dyskryminacją bezpośrednią pana Marka Joppa ze względu na jego bezwyznaniowość – mówi mec. Witkowski. – Wobec czego podnosimy, że uczelnia naruszyła zarówno przepisy prawa krajowego, przepisy Konstytucji, jak i przepisy prawa europejskiego. Na podstawie ustawy wdrażającej przepisy Unii Europejskiej na temat nierównego traktowania wnosimy o przyznanie panu Markowi Joppowi stosownego odszkodowania.
Co na to druga strona?
– Szkoła w żaden sposób nie dopatruje się takich działań, wręcz uważam, że dopełniła w czasie między złożeniem wniosku a podjęciem decyzji o nieprzyjęciu na uczelnię wszelkich formalności i prób doprowadzenia do tego, żeby powód złożył prawidłowe dokumenty – mówi mec. Ryszard Stopa, pełnomocnik WSKSiM w Toruniu. – Ten czas został niespożytkowany. Takie dokumenty są składane przez wszystkich uczniów tej szkoły. Wynika to z unijnych przepisów i ustawy, która wprowadziła w życie te przepisy na terenie Polski. Wyłączają one instytucje zależne od Kościoła od stosowania właśnie tej ustawy.
Mec. Stopa wskazuje, że zaświadczenie od proboszcza może uzyskać każdy, a proboszcz jest organem administracji kościelnej. – Wcale nie chodzi o zaświadczenie o moralności czy przestrzeganiu zasad etyki – mówi pełnomocnik uczelni. – Być może ten proboszcz w ogóle by napisał, że danego delikwenta nie zna.
Wtedy by to wystarczyło? – Być może – odpowiada mec. Stopa.
Jako świadek została wezwana żona Marka Joppa. Opowiedziała m.in. o jego reakcji związanej z nieprzyjęciem na studia. – Był rozgoryczony i wkurzony – mówiła. – Musiał przetrawić tę całą sytuację i nie chciał ze mną rozmawiać. Mój mąż naprawdę chciał na te studia pójść i uczyć się dalej. Zainteresowanie mediów tą sprawą na dłuższą sprawę jest dla mnie uciążliwe.
Na sali sądowej strony zadeklarowały, że otwarte na ugodę. Jopp w ramach niej jest gotów odstąpić od żądania rekompensaty.
– Naprawdę chciałem studiować na tej uczelni – mówi Jopp. – Dlatego prosiłbym w ramach ugody, żeby szkoła przyznała, że to kryterium jest dyskryminujące. Prosiłbym o to, żeby uczelnia mnie przeprosiła, bo poczułem się niekomfortowo, zostając poproszony o opuszczenie szkoły. Wnoszę też o zagwarantowanie przez szkołę, że przyjmie mnie bez opinii proboszcza na kierunek, który chciałbym studiować.
Mec. Stopa zadeklarował, że tę propozycję przedstawi władzom uczelni.Kolejna rozprawa odbędzie się 9 kwietnia. Niewykluczone, że do tego czasu obie strony uzgodnią warunki ugody.