Co dalej z budową zapory na Wiśle w Siarzewie? Przygotowania trwają, choć ekolodzy wciąż protestują
Budowa stopnia wodnego w Siarzewie to kolosalna inwestycja, która według jej inicjatorów przyniesie wiele korzyści. Przeciw takiemu rozwiązaniu opowiadają się ekolodzy, którzy przestrzegają przed katastrofalnymi skutkami tego pomysłu. Spór o kolejną zaporę na Wiśle wciąż trwa i wiele wskazuje na to, że sprzeciw zda się na nic.
Wokół Siarzewa szczególnie głośno było latem ubiegłego roku, za sprawą ówczesnego ministra klimatu i środowiska Michała Kurtyki. Kiedy wszystko wskazywało na to, że budowy zapory nie da się powstrzymać, minister niespodziewanie uchylił decyzję środowiskową i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska w Bydgoszczy. Wody Polskie odwołały się jednak do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, a ten decyzję ministra uchylił.
– Postępowanie ministra stworzyło niebezpieczeństwo poważnego opóźnienia, a nawet zaniechania realizacji tej strategicznej inwestycji – twierdziły wtedy Wody Polskie.
Przeszkoda na drodze do powstania wartego 4,5 mld zł molocha została usunięta i obecnie wiele wskazuje na to, że plany uda się wcielić w życie. Na jakim etapie znajdują się obecnie prace nad budową zapory? Zapytaliśmy o to odpowiedzialny za inwestycję Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Warszawie, podlegający pod Wody Polskie. W odpowiedzi Anna Truszczyńska z Zespołu Komunikacji Społecznej i Edukacji Wodnej odpowiedziała nam, że obecnie „trwa procedowanie postępowania na opracowanie dokumentacji przedprojektowej i projektowej oraz opracowań towarzyszących dla inwestycji, wraz z uzyskaniem decyzji o pozwoleniu na realizację inwestycji”.
Przeciwko budowie stopnia wodnego w Siarzewie protestowało wiele lokalnych i ogólnopolskich organizacji, w tym m.in. Fundacja WWF Polska czy Fundacja Wolna Wisła. Zdaniem społeczników zapora nie tylko nie przyniesie korzyści, ale też stworzy kolejne problemy. Wody Polskie przekonują, że Siarzewo pozwoli na produkcję energii, przyczyni się do użeglownienia Wisły i odciąży istniejącą zaporę we Włocławku. Ekolodzy z kolei twierdzą, że zysk energetyczny będzie niczym w porównaniu ze szkodami, jakie zostaną wyrządzone środowisku. Ponadto jeszcze bardziej pogłębią się problemy, jakie obecnie powoduje wspomniany Włocławek.
Już teraz tama ograniczyła występowanie wędrownych gatunków ryb takich jak np. jesiotr. Ponadto jej stan techniczny się pogarsza i wymaga interwencji. Kolejny stopień wodny, którego budowa potrwa latami, ten problem może rozwiązać, ale społecznicy przekonują, że najlepszym wyjściem będzie odwrotny kierunek – rozebranie zapory we Włocławku i powrót do naturalnego stanu. Ma to być opcja tańsza i bardziej korzystna dla środowiska.
– Zapora w Siarzewie nie jest sposobem na walkę ani z powodziami, ani z suszą! Doprowadzi za to do nieodwracalnych szkód, zniszczy kilkadziesiąt kilometrów Wisły i zaprzepaści możliwość przywrócenia migracji ryb – twierdzi WWF Polska. – Zamiast wyłączyć z użytkowania zaporę we Włocławku, a potem ją rozebrać, politycy chcą zupełnie uśmiercić nasze rzeki.